Yuuri, witaj w moich skromnych progach.

1.4K 113 83
                                    

Na lotnisku czekał na nas Yakov. Stał z tą swoją ponurą miną, ale nic nie powiedział. Chyba na razie nie chciał męczyć Yuuriego. 

Skierowaliśmy się do jego samochodu. Yuuri usiadł z tyłu, chociaż chyba na razie nie kapował co robimy.  Pewnie jest otępiały po locie. Mimo że spał. Dlatego też dla jego bezpieczeństwa też usiadłem z tyłu, chociaż preferuję jazdę na przednim siedzeniu. Yakow odpalił auto i wyjechaliśmy z parkingu lotniska.

- To gdzie was zawieźć? - zapytał się. Hmm i to jest pytanie. Yuuri nie ma swojego mieszkania, więc nie ma gdzie mieszkać. A zostawić go samego w hotelu nie chcę, bo jest po "wypadku".

- Do mojego mieszkania, muszę się nim zająć - wskazałem na przysypiającego Japończyka. - Yuuri nie zasypiaj. Zaraz będziemy w domu i tam pójdziesz spać - kiedy usłyszał swoje imię od razu otrzeźwiał.

- Zawieźcie mnie do jakiegoś hotelu. Poradzę sobie - powiedział, chociaż wyglądał jakby zaraz miał zemdleć. Był strasznie blady.

- Nie Yuuri. Zawiozę was do mieszkania Viktora. Ktoś musi ciebie pilnować, nawet jeśli jest to debil - puściłem to mimo uszu. Wiele razy mnie tak nazywał, więc się po prostu przyzwyczaiłem.

- Ale... - 26-latek chciał protestować, ale spojrzenie, które uchwycił w wstecznym lusterku, posłane przez Yakowa skutecznie go uciszyło ( jeśli ktoś nie pamięta i dziwi się że Yuuri ma 26 lat to przypomina że akcja dzieje się 2 lata później. Czyli Viktor ma 29 lat - staruszek :D - autorka)

- Czyli postanowione, jedziemy do mojego domu - ucieszyłem się. Pamiętam, że kiedy Yuuri przyjechał do Rosji, to mieszkał u mnie przez prawie 2 miesiące. Miałem wtedy prawie codziennie kadsudon na obiad. Potem Yuuri zamieszkał u pani Basi, ale wpadał czasami do mnie w odwiedziny.

Nawet nie zauważyłem, kiedy dojechaliśmy do mojego mieszkania. Skojarzyłem dopiero wtedy gdy Yuuri stał przed drzwiami od auta z walizkami w rekach. Szybko wyskoczyłem z auta i zabrałem swoją i poszedłem do mieszkania. Otworzyłem drzwi kluczem i wszedłem do korytarza. Kątem oka zobaczyłem, że Japończyk robi to samo. 

- Witaj w moich skromnych progach Yuuri - uśmiechnąłem się do niego.

-Taaa dzięki, ale masz tu straszny syf. Tylko mi nie mów, że pakowałeś się tak szybko, że nawet nie wiedziałeś że robisz bałagan - spojrzał na mnie. Chyba miał nadzieję, że to nie była prawda, ale widząc moją minę dał sobie spokój. Zacząłem wszystko sprzątać, a Yuuri poszedł do kuchni. 

- Cholera Viktor, w lodówce masz spleśniały jogurt i do tego przeterminowaną kiełbasę. Czy ty nie sprawdzasz daty przydatności produktów? - spojrzał na mnie ze złością w oczach. UPS wydało się. Muszę improwizować.

-To musiało się zepsuć jak mnie nie było w domu. Wiesz jak to jest - zaśmiałem się nerwowo.

- Pogięło cię? Jogurt nie może w dwa dni spleśnieć! Musiał już dawno być spleśniały! Widzę jak ty dbasz o co kolwiek. Zastanawiam się jakim cudem Makaccin żyje - i tak to było słabe. Pewnie jest tak zmęczony, że nie ma siły się kłócić. Muszę go wpakować do łóżka.

- Możemy porozmawiać o tym jutro rano? Jestem zmęczony i ty też. Przecież ledwo trzymasz się na nogach - kiedy to powiedziałem Yuuri niebezpiecznie się zachwiał. Szybko pobiegłem do niego i złapałem, bo już się wywracał.

- Dobra tym razem ci odpuszczę. Pomóż mi dojść do łazienki. Chcę się umyć i spać - mówił tak cicho, że musiałem ostro wytężyć słuch.

- Dobra przy okazji przygotuje ci łóżko.

Kiedy zaprowadziłem go do łazienki poszedłem do gościnnego i podzieliłem mu wyrko. Po chwili usłyszałem szuranie butów na podłodze. Odwróciłem się i zobaczyłem żywe zombie. On normalnie spał na stojąco.

- Masz wyro zrobione więc kładź się i idź spać. Chociaż tego nie muszę ci mówić - zaśmiałem się. Yuuri po prostu mnie minął mówiąc"arigato" , położył się i zapadł w sen. Nawet nie zdjął ubrań. Zostawię go tak, bo jeszcze rano będzie wściekły na mnie, że go rozebrałem bez jego pozwolenia.

Poszedłem do łazienki i umyłem się. Poszedłem do łóżka i sam szybko usnąłem. Nie ma to jak wygodne wyrko po takim męczącym i długim locie.

-------------rano-----------

Obudziło nie dziwne skwierczenie. Jakby ktoś coś smażył. Wyczułem też ładny zapach kiełbasek. Czy ja dobrze myślę, że Yuuri robi moje ulubione śniadanie czyli podsmażane kiełbaski?

Z prędkością światła zerwałem się z łóżka i w samych bokserkach poleciałem do kuchni. Zobaczyłem tam ubranego w inne ciuchy Yuuriego. Miałem rację robi kiełbaski na śniadanie. Czyli był w sklepie. Ciekawe co jeszcze kupił.

Akurat w tej chwili chłopak odwrócił się, ale kiedy zobaczył jak wyglądam szybko się odwrócił z burakiem na twarzy. Czyli chyba nadal się we mnie kocha. Podszedłem jeszcze bliżej niego i zajrzałem mu przez ramię, na patelnię. On nie zwrócił na to uwagi i nadal zajmował się kiełbaskami, to je odwracał to zdejmował na przyszykowany talerz, to kładł nowe i dalej to samo.

- Co cię naszło żeby robić kiełbaski na śniadanie? Doskonale wiesz że je uwielbiam - powiedziałem nadal stojąc obok Yuuriego. Ten lekko zadrżał, bo mój oddech otarł się o jego szyję.

- Czy możesz iść się ubrać? Denerwujesz mnie, a teraz akurat smarze twoje kiełbaski, więc przez przypadek mogą wylądować w koszu, albo zostać przypalone. Co wybierasz? - odwrócił się do mnie przodem. Nie żartował, ale on doskonale wie że mnie jest ciężko do czegoś zmusić. Jedynie do czego udało mu się zmusić mnie to to że sprzątałem po sobie jak mieszkał u mnie przez te dwa miesiące. To było przedsięwzięcie.

Mierzyliśmy się spojrzeniami, aż w końcu Yuuri złapałem szczypcami jedną kiełbaskę i zawiesił rękę nad koszem na śmieci.

- Wiesz , że grasz nieczysto. Wyrzucać jedzenie? A ludzie w Afryce nie mają co jeść - chciałem wziąć go na litość. Ale chyba nie poskutkowało, bo on prawie puścił tą kiełbaskę.

- No dobra, wygrałeś. Zaraz wracam - poszedłem się ubrać. Wolę zjeść kiełbaski, niż kłócić się z nim.

Kiedy wróciłem, zobaczyłem na stole dwa talerze. Na jednym była większa ilość kiełbasek a na drugim mniej. Yuuri stał przy zlewie i mył patelnię. Podszedłem do ekspresu i zaparzyłem kawę. Nalałem do dwóch kubków i postawiłem obok talerzy. W tym czasie Yuuri przestał myć te naczynia.
Usiedliśmy do stołu.

- Pychaaa - uśmiechnąłem się do Japończyka. Ale Yuuri nie zdążył odpowiedzieć, bo do kuchni wpadł mój pies. Ale on nie przybiegł do mnie tylko do Yuuriego. Zaczął się do niego przytulać i nie pozwalał się odgonić. Za nim wszedł Yurio.

- Część staruszku, siema Katsudonie - przywitał się z nami i podebrał mi jedną kiełbaskę. Spojrzałem na niego nienawistnym wzrokiem. Nie moja wina że tak uwielbiam kiełbaski, a tym bardziej jak da zrobione przez Yuuriego.

- Viktor powinieneś tutaj posprzątać. Normalnie myślałem że wszedłem do chlewa. Nie wstydzę ci przyjmować gościa w takim bałaganie? - uniósł brew, a Yuuri zachichotał. Normalnie jakby się zgadali.

- Yurio ma racje. Czuję się jak w chlewie. Musiałem przecież powywalać zawartość prawie całej lodówki i iść do sklepu po zakupy. On o nic się nie martwi. Dziwne że do tej pory sam nie spleśniał razem z inni rzeczami - spojrzałem na niego gniewnie, a on tylko wytknął język.

- Fooobra posprzątam. Ale po śniadaniu - chciałem nabić na widelec kolejną kiełbaskę, ale talerz nagle zniknął. Zobaczyłem jak Yuuri idzie z nim w stronę kosza na śmieci. - DOBRZE, JUŻ IDĘ SPRZĄTAĆ!! - wyszedłem z kuchni zły na cały świat. Ledwo wyszedłem, a za mną wybuchły śmiechy. Ja już im pokaże, że lepiej nie zadzierać z Viktorem Nikiforovem.

-------------------

Hejka. Nowy rozdział pisze dla was na PG. Chociaż powinnam słuchać . Koniec roku więc mam wylane 😄
Ale nie bierzcie że mnie przykładu!!

Miłego czytania 😁😁😁

Królowie na lodzie - Viktuuri (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz