Nie dziwię mu się.

1.1K 103 42
                                    

Wiedziałem, że jednak nie powinienem, wyśmiewać razem z Yurio, jego bokserek szczęścia. Ale to było takie śmieszne, że po prostu nie wytrzymałem.

A teraz mam. Dał nam okropny wycisk.

- Ja pierdziele. Jutro się nie ruszę!! A to przez tego siwulca!! Zabiję go! - powiedział wnerwiony Yurio. Ledwo co sam zszedł z lodowiska, ale na jego twarzy widać, ze najchętniej położyłby się na podłodze i się z niej nie ruszył przez następnych kilka godzin.

- Nie dziwię mu się. Nie powinniśmy być dla niego tacy wredni. Teraz mamy za swoje. Musimy to jakoś przetrwać i tyle. Tak myślałem że Viktor nam tego nie popuści. Zastanawiam się czy przypadkiem nie szykuje dla mnie kolejnej kary - powiedziałem.

- Viktor chyba aż tak mściwy nie jest. Chociaż czegoś takiego się nie spodziewałem, ty bardziej po nim. Widać że jednak jego głowa pracuje - zaśmiał się Yurio.

- Żebym przypadkiem tak nie ruszył głową, że zaraz dostaniesz dodatkowe ćwiczenia,i to takie, że będziesz musiał czołgać, by zajść z lodowiska - zagroził siwowłosy.

Czyli jednak trzeba uważać. Muszę się mieć na baczności, tym bardziej że na razie z nim mieszkam. Taa na razie nie wyprowadziłem się od niego, bo mi Yakow zakazał. Teraz muszę siedzieć w mieszkaniu Viktora, bo jestem po tym dziadoskim wybuchu w Paryżu.

Podczas tego ataku zginęło około 50 osób. A około 150 miało różne obrażenia. I ja na szczęście zaliczałem się do tych ludzi. Miałem szczęście, że szedłem w inną stronę niż zamachowca.

- Yuuri, o czym tak myślisz? - zapytał się Viktor.

- O tym zamachu. Współczuję rodzinom ofiar. Przecież ciężko jest powiedzieć że twoje dziecko albo rodzic wyszedł na chwilę i już nie wróci, bo jakiś debil zachciał się wysadzić, przy okazji zabierając naszą bliską rodzinę.

- Ale za to ty przeżyłeś i możesz się z tego cieszyć. Zmartwiłeś swoją rodzinę, ale oni nie musieli wyprawiać cholernego pogrzebu. Więc zamknij już ten rozdział, bo zbiorę resztę sił i przyjebię ci w łeb, żebyś zapomniał - zagroził Yurio. Z nim nie ma żartów. Tym bardziej jak tak podrósł. Kiedy razem walczyliśmy między sobą w Grand Prix mierzył ledwo 163 cm. A teraz ma 173 cm!! Jest niewiele mniejszy ode mnie. Niedługo mnie przegoni.

- Dobra dobra. Postaram się. A teraz pytanie. Jak mam się dostać do mieszkania jak ledwo co chodzę ?? - spojrzałem się na Viktora, który zaczął nagle interesować się sufitem. Spojrzałem też na sufit, ale nic ciekawego na nim nie było.

- Siwus nas zawiezie i tyle. Jego wina niech teraz się martwi o nas. I przestań gapić się w ten cholerny sufit, bo ci jeszcze łeb odleci - wydarł się na niego. Ja w tym czasie próbowałem wstać. Cóż, jakoś mi to wychodziło, ale nie za bardzo. Na szczęście udało mi się wstać, tylko że moje nogi były jak z waty.

- Czekaj Yuuri, pomogę ci - Viktor podszedł do mnie i podtrzymał. Czułem od niego takie przyjemne ciepło. Spojrzałem na Viktora i zobaczyłem że on przygląda się mi. Patrzelismy sobie w oczy, aż w końcu Viktor zaczął przysuwać swoją twarz do mojej.

- Ej ale bez pocałunków mi tutaj, bo zwymiotuje - Yurio wydarł się na nas. Viktor tylko spuścił głowę i spojrzał na młodego ze złością w oczach. Sam miałem ochotę mu przywalić. Przerwał mam taką chwilę.

- Zbierajmy się już. Jestem zbyt zmęczony by na was wrzeszczeć - Yurio zaczął powoli iść w stronę wyjścia z budynku. On przynajmniej szedł o własnych siłach, a mnie podpierał Viktor

- Ej młody. Łap klucze od mojego auta. Ty będziesz tam o wiele szybciej, więc otworzysz - Viktor szybko wyciągnął kluczyki z kieszeni i rzucił je blondynowi.

- Dobra ale ruszcie sie - i poszedł do auta.

- Dzięki że mi pomagasz dojść do auta. W życiu sam bym nie doszedł do niego - uśmiechnąłem się lekko.

- Yuuri to moja wina, że ledwo co stoisz na nogach. Więc muszę ci pomóc, bo nie chce ciebie zostawić. A poza tym chciałem z tobą porozmawiać na osobności - powiedział z lekkim zakłopotaniem na twarzy.

- Przecież mieszkam u ciebie i jesteśmy na osobności, więc czemu dopiero tutaj chcesz ze mną pogadać? - dziwnie się zachowuje. Czyżby coś go dręczyło??

- No wiem. Ale dopiero teraz zdobyłem się na odwagę by się ciebie o coś zapytać - powiedział spuszczając głowę. Złapałem go za brodę i uniosłem tak by patrzał na mnie.

- No to pytaj - pokiwał lekko głową i chwilę zastanawiał się jak sformułować pytanie.

- Yuuri. Czy ty mnie jeszcze kochasz ??

--------------------------------------------

Hejka

Sorki że dawno nie było rozdziału.

Coś mi się wydaje że jeszcze kilka rozdziałów i będzie koniec tego opowiadania.

Ale nie powiem ile.

Tak więc powoli szykujcie się na koniec :D

Ps. Dziękuję za 1000 wyświetleń. Jestem szczęśliwa :D

Do następnego 😁

Królowie na lodzie - Viktuuri (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz