Viktor...

1.1K 94 45
                                    

Viktor pov.

Od dnia, kiedy wypłakiwałem się Yuuri'emu na ramieniu minęło pół roku. Przez cały czas starałem się jak mogłem, by chociaż trochę rozkochać go w sobie. 

Ale nadal nie wiem, jakie są rezultaty tych zabiegów, bo Yuuri nic mi nie mówi. Zawsze jak się pytam, to albo mnie zbywa, albo mówi że na razie nie chce o tym mówić. 

Co ma zrobić, by go rozkochać w sobie? Robię dosłownie wszystko. Od chodzenia do kina, po wycieczki do innych państw. Kończą mi się pomysły. 

Cóż. Aktualnie jesteśmy w Paryżu. Nie chciałem tutaj przyjeżdżać, ale Yuuri się uparł. Powiedział, że chce tutaj przyjechać, by zobaczyć miejsce w którym była zamach. Chciał oddać hołd ludziom, którzy zginęli tamtego dnia. 

Kiedy dotarliśmy do tamtego miejsca, nie było śladu po wybuchu, ale ludzie i tak układali tutaj znicze i kwiaty. Widać, że nadal mają w pamięci ten straszny dzień. Ja go czasami nadal przeżywam jakby to było ledwo wczoraj.

Yuuri też kupił jakieś kwiatki i złożył je przy innych. Chwilę jeszcze postał i popatrzał na to wszystko i zaczął się kierować w stronę wieży. 

Przeszliśmy tuż obok tej kawiarni, w której się pokłóciliśmy. Zobaczyłem nas w tamtym stoliku. To jak się kłóciliśmy. Te słowa. Gesty i mimika. Wszystko powróciło do mnie jakbyśmy to dopiero przed chwilą powiedzieli. 

- Viktor, wszystko okey? - Yuuri spojrzał się na mnie. Nawet nie wiem kiedy, ale kilka łez uciekło z moich oczu. 

- Tak wszystko okey. Tylko przypomniała mi się nasza kłótnia w tamtej kawiarni. Czuję się jakby to było wczoraj a nie ponad pół roku temu - uśmiechnąłem się i starłem mokre ścieżki na moich policzkach spowodowane łzami.

- To może tam pójdziemy. Bo mam ci coś do powiedzenia - mina Yuuriego troszkę mnie przeraziła. Był bardzo poważny. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać.

- No dobra. Jeśli chcesz to możemy pójść na kawę - powiedziałem z lekkim ociąganiem w głosie. 

Weszliśmy do pomieszczenia i od razu dostaliśmy stolik. Nie wiem jakim cudem, ale to był ten sam stolik, przy którym się kłóciliśmy. Zamówiliśmy kawę i jakieś ciasto.

- Ostatnim razem nawet nie zauważyłem, że jest tutaj tak ładnie - Yuuri zaciekawionym wzrokiem rozglądał się po wnętrzu kawiarni. 

- Ostatnio siedzieliśmy tutaj i wrzeszczeliśmy na siebie - zaśmiałem się, chociaż nadal byłem spięty. Czekałem aż Yuuri zacznie.

- Viktor... pamiętasz jak zadałeś mi tamto pytanie, pół roku temu? - w tym momencie urwał bo przyszła kelnerka z zamówieniem. Podziękowaliśmy, a ona odeszła.

- Taak. a co? - powiedziałem, zdenerwowany.

Japończyk upił łyk kawy i odchrząknął. Jeszcze bardziej się zdenerwowałem. Miałem nadzieję, że tym razem się nie pokłócimy/

- Viktor... bo wiesz... ja od tamtego czasu.... suki dayo ciebie (czyt. ski dayo)  - powiedział to, lekko się czerwieniąc.

Wait!!

Czy on mi teraz wyznał miłość?!

Tak nagle?

Czy może się przesłyszałem?

- Czy ja dobrze usłyszałem? - spojrzałem się na jego twarz. Był cały czerwony. Czyli jednak dobrze usłyszałem.

Normalnie zaczęła mnie roznosić euforia. Miałem ochotę skakać po sufit. Jeszcze nigdy nie byłam bardziej szczęśliwy niż teraz.

- Yuuri ja ciebie też kocham. I to bardzo mocno - uśmiechnąłem się do niego i złapałem za rękę. On tylko jeszcze bardziej się zaczerwienił, przez co wyglądał słodko i uroczo. Miałem ochotę go pocałować. Ale z tym wolałem się wstrzymać do powrotu do hotelu. 

- To dobrze. Bo już myślałem, że się rozmyślisz - westchnął z ulgą.

- Ale jak to już wtedy byłeś we mnie zakochany? - ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja już tkwię na samym dnie tego piekła.

- Bo ja ciebie nie przestałem kochać. Nigdy. Cały czas ciebie kochałem i cieszyłem się, patrząc jak próbujesz mnie w sobie rozkochać. Ale nie musiałeś się tak starać - powiedział z lekkim uśmiechem.

- Yuuri. Nie słodź mi tuu. Bo zaraz wstanę i ciebie pocałuję, na widoku tych wszystkich ludzi - kiwnąłem lekko głową.

On już doskonale wiedział, że ja jestem zdolny do takich rzeczy. 

Tak więc teraz siedzimy sobie, w kawiarni, przy stoliku, przy którym wcześniej się pokłóciliśmy, a teraz wyznaliśmy sobie miłość. 

Dzisiejszy dzień jest piękny. 



-----------------------------------------------

Hejka. Cóż. Stwierdziłam, że chcę jak najszybciej skończyć to opowiadanie, puki chce mi się to robić. 

Nie wiem jakim cudem, ale Viktuuri już mnie tak nie ciągnie do siebie. Nie wiem czy to przez to, ze zaczęłam się bardziej interesować normalnymi "paringami" czy przez inne postacie z opowiadań.

Oczywiście nie usunę tych opowiadań, bo za dużo serca w nie włożyłam by je tak po prostu usunąć. 

Tak więc, zostało może ze 2 rozdziały i epilog do końca tego opowiadania. 

Życzcie mi powodzenia :D 


Królowie na lodzie - Viktuuri (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz