Rozdział 10

2.6K 291 93
                                    

Shizune nerwowo przemierzała pokój ściskając telefon w ręce. Już chyba po raz dwudziesty wybierała jego numer, jednak za każdym razem po kilku sygnałach włączała się poczta głosowa. Dochodziła osiemnasta a Naruto wciąż nie ma. Wiedziała, że nie lubi obchodzić urodzin, ale przecież to nie powód, żeby tak znikać. Nie dość, że wymknął się jeszcze w przed świtem to teraz nawet nie odbiera telefonu. To do niego niepodobne. Zresztą wiedział, że Asami czeka. Nie zrobił, by jej tego, chyba że stało się coś w szkole? Nie było jej dziś w pracy, gdyż mała się przeziębiła i musiała zostać z nią w domu. W sumie było jej to nawet na rękę. Mogła spokojnie wraz z córką przygotować niespodziankę. Jego ukochany ramen, sushi, dango... Upiekły nawet tort, który własnoręcznie udekorowała Asami, a w lodówce chłodził się szampan. Pięknie zapakowany prezent czekał na swoją kolej. Asami wystroiła się w przepiękną błękitną sukienkę. Cały dzień szykowała się na to małe rodzinne przyjęcie. Nawet napompowały balony i rozwiesiły transparent. Przecież nie codziennie kończy się 30 lat. Wszystko było gotowe i już dawno zimne...

- Mamo, gdzie wujek? - Asami nerwowo ciągnęła ją za spodnie. W szafirowych oczach zbierały się łzy. Udzielał się jej niepokój rodzicielki.

- Oj, nie martw się kochanie - zmusiła się do uśmiechu i przytuliła ją mocno - na pewno zaraz się zjawi... - przerwała słysząc dzwonek do drzwi.

Ruszyła do nich, jeśli to on to zaraz mu pokarze co ona myśli o takim zachowaniu.

- Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie .... - reszta zdania uwięzła jej w gardle, kiedy za drzwiami zamiast Naruto zobaczyła Tsunade z Shikamaru

- Czyli tu też go nie ma - bardziej stwierdziła niż zapytała wchodząc do środka.

Shizune zamarło serce. Czyli naprawdę coś się stało? Na korytarz wbiegła Asami jednak jej uśmiech szybko znikł, kiedy nie zastała przy drzwiach upragnionej osoby. Stanęła na środku i zaniosła się płaczem.

- Idźcie proszę do kuchni ja ją tylko uspokoję i zaraz do was dołączę - rzekła spanikowana. Chwyciła w ramiona córkę i zniknęła za drzwiami jej pokoju.

- Ciii... spokojnie kochanie - tuliła ją w ramionach lekko się kołysząc. - Znasz Naruto, pewnie gdzieś się zgubił i zaraz przyjdzie i będzie przepraszał z tym swoim uśmiechem.... - starała się uspokoić małą i przy okazji samą siebie. Siedząca w kuchni dwójka nie wróżyła nic dobrego.

- W coś ty się wpakował? - myślała gorączkowo.

Po jakiejś pół godzinie Asami usnęła zmęczona płaczem i stresem. Shizune cicho opuściła pokój i dołączyła do gości w kuchni. Siedzieli w milczeniu popijając herbatę. Atmosfera panująca w tej małej przestrzeni była tak gęsta, że dało się ją kroić nożem.

- Mówić - zabrzmiało jak rozkaz.

Shikamaru wyrwany z rozmyślań westchnął głęboko, wyciągnął z kieszeni spodni przedmiot i położył go na stole.

- Nie... - Shizune jęknęła przeciągle zasłaniając usta ręką, kiedy rozpoznała telefon swojego przyjaciela. -Skąd...?

- Znaleźliśmy koło domu Sasuke - odpowiedział Shikamaru. Nie mógł pozbyć się nieprzyjemnych myśli.

Shizune spojrzała na niego załzawionymi oczami. Obwiniała się. To wszystko przez nią! To ona go tu ściągnęła! Jeśli mu się coś stanie nie daruje sobie tego!

- Sasuke? - wyszeptała wpatrując się w telefon Naruto.

- Nic nie wiemy - szept przyjaciółki ledwo wdzierał się do jej umysłu.

-----------

- Dei ciebie już całkiem popierdoliło?! Po jasną cholerę to zrobiłeś?! Co my teraz z nim mamy zrobić?! - krzyczał wskazując na związanego blondyna.

- Kurwa, nie drzyj się na mnie! - wpatrywał się w brązowe oczy partnera. Plan nie zakładał osób trzecich. Chodziło tylko o Sasuke jednak ten blondyn pojawił się tak niespodziewanie, że zadziałał impulsywnie - A co niby miałem zrobić? Zostawić go tam? - Starał się jakoś wytłumaczyć. Faktycznie to nieco komplikowało sprawy. -Przecież zaraz by podniósł alarm i gówno byłoby z naszego pla....

- Wiem! - przerwał mu - Kurwa wiem, ale i tak mamy przejebane. Nic o nim nie wiemy! Ktoś cię widział?

- Nie, nikogo w pobliżu nie było.

- Przynajmniej tyle - rzekł już spokojniej - Przeszukałeś go?

- Tak i nic nie znalazłem, nawet telefonu. Ciężko będzie go zidentyfikować. - tłumaczył -Czekaj, pomyślmy? - Deidara podrapał się w głowę.

- Ty i myślenie? Dobre sobie! - zakpił czerwonowłosy.

- Coś ty powiedział?! - wrzasnął czerwieniejąc ze złości. Podszedł do niego bliżej i złapał za przód kurtki.

- Prawdę - rzekł wyzywająco.

Wpatrywał się w niebieskie oczy towarzysza. Uwielbiał go drażnić. Z kpiącym uśmiechem zgarnął jego włosy zasłaniające lewą część twarzy. Na ten gest Dei spłoną delikatnym rumieńcem i odtrącił jego rękę. W ułamku sekundy gdzieś przepadła kipiąca w nim złość. Miał słabość do swojego towarzysza. Jego brązowe oczy hipnotyzowały go. Idealna twarz i te jego usta.

- Zostaw - rzucił cicho odwracając twarz.

Chciał odejść jednak powstrzymały go silne ramiona.

- Dlaczego? - przybliżył swoja twarz i przejechał nosem po jego policzku. Poczuł jak przez ciało blondyna przechodzą dreszcze. - Przecież wiem, że chcesz... - szeptał muskając ustami jego ucho.

- Sasori... proszę... - próbował się bronić choć wiedział, że już przegrał. Nie mógł się mu oprzeć a adrenalina wywołana akcją wzmacniała jeszcze doznania. - Sam mówiłeś... - próbował jeszcze czując jego usta na szyj - że nie mamy... Ach.. na to czasu...

- Wiem co mówiłem - szepnął mu do ucha - Ale... nie moja wina, że wyglądasz tak słodko... - zassał skórę pozostawiając na niej czerwony ślad. - twoje usta mówią nie, ale ciało mówi coś zupełnie innego... - przejechał ręką po wypukleniu w spodniach.

Deidara jęknął na ten gest. Tak, chciał tego. Kurewsko tego chciał! Od momentu, kiedy znowu się spotkali o niczym innym nie myślał. Starał się skupić tylko na zadaniu, ale ten dupek tak cholernie go pociągał. To nie tak, że był w nim zakochany. To uczucie było dla niego obce jednak od jakiegoś czasu łączył ich seks. I to nie byle jaki seks! A najlepszy seks, jaki kiedykolwiek przeżywał. Pierwszy raz było to zaraz po likwidacji starszego Uchihy...

- A w cholerę - żachnął się i wpił w usta Sasoriego zanurzając się w czystej rozkoszy.

---------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :) 

I proszę nie zabijajcie!

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Na skraju szaleństwa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz