Rozdział 7

3K 300 49
                                    

Shikamaru stanął obok, patrząc na wejście do przedszkola. Nie uszło jego uwadze dziwaczne zachowanie Naruto w szkole. Śledził Uchihe, tylko po co? Do tej pory nie ingerował, wiedząc, że Tsunade za nic na świecie nie skrzywdziłaby swojej trzódki, chociaż patrząc na jej metody wychowawcze współczuł jej "dzieciom". Jednak był ciekaw co się za tym kryje, szczególnie że kobieta zbywała go mówiąc - Nie musisz się martwić - jednocześnie nie pozwalając zajrzeć mu do akt Uzumakiego. I to było dla niego nie do pojęcia. Do tej pory miał dostęp do akt personalnych wszystkich osób, zarówno pracowników, jak i nastolatków uczęszczających na zajęcia. Nawet śmieciarz razem ze swoją maszyną był dokładnie prześwietlany, zanim wjechał na teren placówki. Nic nie mogło dziać się bez jego wiedzy i zgody. To pierwszy taki przypadek i choć było to w jego mniemaniu bardzo upierdliwe, musiał poznać prawdę. Jakby nie patrzeć na tym właśnie polegała jego praca. Inaczej jak ma zapewnić bezpieczeństwo uczniów, jeśli są jakieś wątpliwości co do osób znajdujących się na terenie placówki. Już od pierwszego spotkania coś mu nie pasowało z tym facetem, jednak do tej pory ani nie robił nic niebezpiecznego, ani nie było możliwości spokojnej rozmowy. Postanowił zatem skorzystać z nadarzającej się okazji.

Już z daleka dostrzegł blond czuprynę Uzumakiego. Zdziwił się trochę widząc go w tym miejscu, gdyż nie przypuszczał, że może mieć dziecko. Nie widział u niego obrączki. Naruto stał wyraźnie z siebie zadowolony z szerokim uśmiechem na ustach. Poły popielatego płaszcza szeleściły przy każdym podmuchu wiatru jednak to, co przykuwało uwagę, zaraz po niestandardowej fryzurze, to jaskrawo pomarańczowy, stanowczo za długi szalik. Pomimo że był nim owinięty chyba ze trzy razy i tak luźno puszczone końce sięgały do pasa. Kiedy bliżej się przyjrzał, widać było, że to ręczna robota. No tak, pewnie to prezent, inaczej kto kupowałby nie dość, że przerażająco długi to jeszcze w kolorze kamizelki ratunkowej szalik.

Shikamaru obserwując, go zrozumiał, że ma do czynienia z bardzo dziwnym typem. W szkole wyglądał na gapowatego faceta uśmiechem maskującego wszystkie swoje potknięcia i niedoskonałości. Od razu można było zrozumieć, że ta praca nie jest tym, w czym czuje się jak ryba w wodzie. Tym bardziej zastanawiało go, dlaczego Tsunade go zatrudniła. Znał ją już od paru ładnych lat i zawsze dbała o jak najbardziej wykwalifikowaną kadrę. Nigdy nie pozwalała sobie na zatrudnianie "darmozjadów" jak ich określała. Wszystko musiało być perfekcyjne, a teraz pojawił się on, a kobieta jakby oślepła na wszelkie niedorzeczności, które wyczynia.

Jednak kiedy na dachu siadał obok Uchihy zmieniał się diametralnie. W pierwszych dniach udał się niepostrzeżenie za nim. Chciał zobaczyć, o co chodzi a akurat miejsce, gdzie siadali było ślepym punktem kamer (Tak przy okazji musi w końcu rozwiązać ten problem) Naruto stawał się tak bardzo poważny. Gesty były powolniejsze i wyglądał, jakby popadał w jakąś dziwną zadumę. A teraz sprawiał wrażenie zadowolonego kocura po udanym polowaniu.

Nara miał okazję bliżej przyjrzeć się Naruto. Niesamowita aura spokoju i ciepła bijąca od mężczyzny oraz blask jego błękitnych oczu sprawiał, że nawet taki szary, wietrzny dzień stawał się jakby przyjemniejszy. Niesforne, ciut przy długie blond kosmyki ciągle wpadały mu do oczu. Jednym uśmiechem potrafił zjednać sobie ludzi, choć z nikim nie zawiązywał bliższych relacji. Kolejną intrygującą go rzeczą były dziwne podłużne blizny na obu policzkach mężczyzny. Po trzy z każdej strony.

- Chcesz pogadać? - spytał Naruto wciąż nie patrząc w jego stronę.

- Chyba powinniśmy - Podrapał się po głowie.

- Proponuje zatem park. Dzieciaki się pobawią, a my będziemy mogli porozmawiać.

- Może być. - westchnął, poprawiając swój granatowy szalik. Park był oddalony o trzy przecznice w przeciwnym kierunku od jego domu. Będzie musiał nadłożyć drogi.

Asami i Shikadai szybko znaleźli wspólny język, jeśli można tak nazwać, ciągniecie chłopca na siłę w stronę placu zabaw. Shikadai wyglądał jak kopia swojego ojca, różnił ich jedynie kolor oczu. Zielone tęczówki znużenie patrzyły na świat, zupełnie jak jego ojciec. Obaj sprawiali wrażenie niezadowolonych i ciągle zmęczonych co jeszcze u Shikamaru można było w jakiś sposób tłumaczyć tak u pięciolatka było to nader dziwne zjawisko. Czym taki mały człowiek zdążył się już znudzić?

-Twoja córka ma niezwykły talent - skwitował rozsiadając się na ławce niedaleko huśtawek, na które pobiegły maluchy.

-Hmmm... - przeniósł wzrok na dzieciaki. Już zdążył się przyzwyczaić, że wszyscy biorą go za ojca Asami, choć jedyną ich wspólną cechą był kolor włosów. Uśmiechnął się ciepło, gdyż tak naprawdę w ogóle mu to nie przeszkadzało.

- Wciągnąć mojego syna do zabawy... Nie łatwa sprawa. - oparł łokcie o oparcie ławki i odchylił głowę do tyłu.

- Tak, Asami ma swoje sposoby - uśmiechnął się na wspomnienie ile razy dał się jej namówić na różne głupoty - Ale chyba nie o tym chciałeś rozmawiać?

- Fakt. To, kim naprawdę jesteś?- powtórzył pytanie.

- Jak już mówiłem. Nikim groźnym - dopiero teraz Naruto oderwał wzrok od dzieci i przeniósł na swojego rozmówcę. Shikamaru w odpowiedzi uniósł jedną brew i spojrzał z ukosa.

- Dlaczego interesuje cię Sasuke? - spytał opierając głowę na dłoni.

- Chcę mu pomóc - jego głos był spokojny i pewny. Nie było sensu nic kręcić. Naruto już od jakiegoś czasu czekał na tą rozmowę, choć był święcie przekonany, że nastąpi ona znacznie wcześniej.

-Rozumiem - Powoli odpowiedział. W sumie to mu wystarczyło. Nie potrzebował jego historii życia, nie wyglądało, że kłamie. -Musimy już iść. -Stwierdził po chwili milczenia -Shikadai wracamy! - zawołał swojego syna.

-Dobrzeeee - usłyszeli w odpowiedzi.

Chłopczyk pożegnał się z Asami i przybiegł do ojca. Ten wstał i wyciągnął rękę.

- Jak będziesz coś potrzebował... wiesz gdzie mnie znaleźć. - Shikamaru sam się sobie dziwił. Z reguły nie pozwalał sobie od razu na taką poufałość jednak intuicja mu podpowiadała, że tak właśnie trzeba. A on zawsze słuchał swojego szóstego zmysłu i jeszcze ani razu się na nim nie zawiódł.

- Dziękuję, będę pamiętał - Naruto uścisnął jego dłoń uśmiechając się łagodnie. Przy jego nogach stanęła Asami domagając się wzięcia na ręce.

Podniósł małą i jeszcze chwilę patrzył za oddalającym się mężczyzną. Ciekawy typ - pomyślał. Wygląda na to, że zdobył kolejnego sojusznika.

---------------

-Zrozumiałeś? - głos po drugiej stronie słuchawki był zimny i stanowczy.

-Tak.

-Tylko załatw to szybko. Mamy mało czasu.

-Tak - schował telefon do kieszeni. Musi to dobrze rozegrać tak jak ostatnio...

Wyciągnął telefon i wybrał numer. Po kilku sygnałach usłyszał krótkie Tak.

- Deidara, przyjeżdżaj mamy robotę - po czym się rozłączył i na powrót ukrył aparat w kieszeni ciemnych spodni. Zmrużył brązowe oczy a złośliwy uśmieszek nie schodził mu z ust.

-----------------------------------

Hejka!

Witam wszystkich którzy śledzą moje ff !

Gome, że w takim momencie ale na jakiś czas muszę, niestety odłożyć pisanie. Życie spłatało mi małego figla i mój  "przegląd techniczny" nie wypadł najlepiej więc... muszę na jakiś czas udać się "na warsztat". Mam nadzieję, że nie dostanę zbyt długiego wyroku i ewentualne części zamienne będą pod ręką hehe

Nie pozwalają mi zabrać laptopa "okrutnicy" a sami wiecie jak pisze się na telefonie (swoją drogą jego też będę musiała jakoś przemycić i mam nadzieję, że się uda bo całkowite odcięcie mnie od WT to jak wyrok śmierci)

Życzę Wszystkim dużo zdrówka i mam nadzieję do rychłego napisania! 

Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Na skraju szaleństwa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz