Rozdział 11

2.5K 286 58
                                    

Naruto jęknął przeciągle czując ból w całym ciele. Nie bardzo kojarzył co się wydarzyło? Gdzie jest? Ostatnie co pamiętał....

-Sasuke! - próbował krzyknąć uzmysławiając sobie ostatnie chwile, lecz głos skutecznie został zahamowany przez knebel wykonany ze srebrnej taśmy.

Otworzył szeroko oczy, jednak nic nie mógł dostrzec przez otaczającą go ciemność. Próbował się poruszyć i dopiero w tym momencie zrozumiał, że ręce ma boleśnie wykręcone i związane za plecami. Serce przyspieszyło biegu. Przymknął na powrót powieki i wziął kilka głębszych wdechów.

-Spokojnie - powtarzał sobie w myślach- tylko spokojnie. Paniką tu nic nie zdziałasz.

Zadrżał czując przenikliwe zimno. Był wyczerpany, zziębnięty i obolały. Nie były to najlepsze warunki do logicznego myślenia jednak musiał się zmusić. Na powrót otworzył oczy, aby rozeznać się w sytuacji. Powoli przyzwyczajał się do ciemności i zaczął rozróżniać poszczególne kształty. Regały z jakimiś kartonami, skrzynki i pudła. Zapach stęchlizny zmieszany z jakimś paliwem dały mu do zrozumienia, że znajduje się albo w jakiejś piwnicy, albo garażu. Otaczająca go cisza z jednej strony dawała poczucie pozornego bezpieczeństwa z drugiej była wręcz złowroga. Powoli przesuwał wzrok po otaczającej go przestrzeni. Przy każdym ruchu głową odczuwał dojmujący ból niemalże odbierający mu świadomości.

Szczęk otwieranych drzwi sprawił, że spiął się i na powrót przymknął oczy zostawiając sobie jedynie niewielką szczelinę, przez którą mógł obserwować wydarzenia. Z korytarza wdarło się światło omiatając część pomieszczenia. Dwie postaci, jedna za drugą wślizgnęły się do środka. Pod ścianą ujrzał zarys leżącej sylwetki. To musi byś Sasuke. Starał się oddychać spokojnie, aby napastnicy niczego się nie domyślili. Przysłuchiwał się uważnie ich rozmowie.

-Dei, myślę, że to nie potrzebne...

-Słuchaj -przerwał mu odwracając się w jego stronę. Tyknął go palcem wskazującym w klatkę piersiową i uśmiechnął się zadziornie - przez nasze.... igraszki straciliśmy trochę czasu. Nie będę ryzykował, że się obudzi. Wiesz, że nie możemy go uszkodzić, bo wówczas gliny nie łykną, że to był nieszczęśliwy wypadek. Dam mu jeszcze trochę dla pewności - pochylił się nad nieprzytomnym chłopakiem -Ty lepiej sprawdź co z tym drugim.

Sasori prychnął. Lubił, kiedy Dei przejmował w ten sposób dominację wówczas miał na niego jeszcze większą ochotę. Podszedł do związanego mężczyzny i kopnął go z całej siły w piszczel. Naruto ani drgnął.

-Musiałeś mu nieźle przyjebać - krzyknął do towarzysza - ale jeszcze skurwiel dycha.

-Zajmiemy się nim później a teraz idziemy wszystko przygotować dla ostatniego z rodu Uchiha. Tylko tym razem już bez wpadek. Poprzedni, mało brakowało, aby się nam wywinął. Pamiętasz co szef wówczas powiedział... - zadrżał na samo wspomnienie.

-Oj, już przestań. Było minęło! Najważniejsze, że w końcu zdechł - podszedł do niego i ścisnął jego tyłek.

-Daj spokój, jeszcze ci mało? - odepchnął go ramieniem i skierował się do drzwi.

-Tak jakbyś ty miał dość? - rzucił szeptem i poszedł za towarzyszem.

Naruto jeszcze chwile się nie poruszał nasłuchując czy przypadkiem nie wracają. Kiedy upewnił się, że znowu zostali sami szybko przeanalizował sytuację, w jakiej się znaleźli. A trzeba przyznać, że mieli ostro przejebane.

Po raz kolejny poruszył się tłumiąc jęk bólu. Ma mało czasu, bardzo mało czasu. Z tego, co usłyszał wiedział, że ani on, ani Sasuke nie wyjdą z tego cało. Musi się spieszyć. Zdrętwiałymi palcami starał się wymacać czym ma związane ręce. Taśma, na szczęście wiedział jak się z niej uwolnić, no przynajmniej teoretycznie, tylko musi przełożyć ręce do przodu. W tym stanie było to praktycznie niemożliwe jednak ludzki organizm jest niesamowity. W jednej chwili adrenalina połączona z endorfiną sprawiły przypływ nowych sił oraz zniknięcie bólu. Z nie małym trudem, prawie wybijając bark przełożył nogi przez związane ręce. Na jego szczęście napastnicy nie pomyśleli o ich skrępowaniu. W pierwszej kolejności usunął knebel i zaczerpnął zachłannie powietrza. Nowa porcja tlenu rozeszła się po całym ciele. Nie był jeszcze w stanie stanąć na nogach. Przysiadł na kolanach i ponownie zaczerpnął kilka głębszych wdechów. Podniósł ręce za głowę i szybkim ruchem do przodu przy jednoczesnym odciąganiem rąk na boki próbował rozerwać taśmę. Pierwsza próba nieudana.

-Cholera, na filmiku z You Tuba wyglądało to na proste - wymamrotał pod nosem na mgliste wspomnienie dziewczyny, która prezentowała jak najłatwiej rozerwać "srebrną taśmę na gada" którą miała skrępowane nadgarstki.

Być może to ze zmęczenia, czy też powód był inny, ale dopiero czwarta próba zakończyła się sukcesem. Naruto stęknął odrywając reszki taśmy i rozmasowując obolałe nadgarstki. Nadal, poruszając się po omacku i na czworaka znalazł się przy Sasuke. Sprawdził puls. Żyje, na całe szczęście żyje, czyli faktycznie tylko go uśpili.

-W coś ty się chłopaku wpakował? - szepnął siadając obok i opierając plecy o ścianę.

Nie miał czasu nad głębszym roztrząsaniem tej kwestii. Zostawił to sobie na później, kiedy się stad wydostaną. Choć trafniejszym stwierdzeniem byłoby, jeśli się stąd wydostaną?

Po raz kolejny omiótł wzrokiem pomieszczenie. Dostrzegał coraz więcej szczegółów. Musiał zrobić dwie rzeczy. Primo: zablokować drzwi, które ku jego uldze, z tego, co zauważył wcześniej, otwierają się do środka. Sekundo: wydostać się razem z nieprzytomnym Sasuke.

Oba zadania nie były proste do wykonania tak, aby nie zaalarmować prześladowców. W pierwszej kolejności trzeba zablokować drzwi dając tym sobie potrzebną przewagę. Najciszej jak potrafił po omacku zaczął przeszukiwać najbliższe otoczenie. Jeśli tak jak przypuszczał znajdowali się w garażu powinien znaleźć coś odpowiedniego. Ręce w końcu natrafiły na metalowe składane krzesło. Najprawdopodobniej wyposażenie ogrodu lub altanki. Dokładnie zbadał je rękoma czy aby na pewno wytrzyma, po czym podszedł na chwiejnych nogach do drzwi, wymacał klamkę i pod kontem oparł krzesło. Kiedy już miał odchodzić potknął się o jakiś kij. W ostatniej chwili złapał go ratując się tym samym przed niepożądanym w tej sytuacji hałasem. Jeszcze raz sprawdził zamocowanie krzesła z nadzieją, że ten trik rodem z Hollywood w razie potrzeby zadziała dając mu przewagę. Wrócił do Sasuke i westchnął ciężko. Czas nieubłaganie uciekał. Gorączkowo rozglądał się za możliwością ucieczki z tego miejsca.

---------------------

Dochodziła już północ, ale nikt nie opuścił niewielkiej kuchni. Shizune obgryzając paznokcie chodziła nerwowo w kółko jakby to mogło w czymś pomóc. Tsunade najchętniej duszkiem opróżniłaby nie jedną butelkę sake, aby uspokoić nerwy, jednak zdawała sobie sprawę, że to w niczym nie pomoże. Shikamaru zaś swoim zwyczajem złożył dłonie w piramidę i myślał. Wiedzieli, że to nie wypadek, gdyż już ze trzy razy obdzwonili wszystkie szpitale w Konoha. Musiało zdarzyć się coś znacznie gorszego. Próbowali oczywiście zgłosić zaginięcie na policję niestety odesłali ich z kwitkiem. Nie minęła jeszcze doba od zniknięcia. Tsunade, która rozmawiała z funkcjonariuszem przez telefon mało nie roztrzaskała go z nerwów i irytacji nie wspominając o wiązance przekleństw, które poleciały wprost do ucha dyspozytora. I tu chyba całe szczęście, że blondynka nie stała z przedstawicielem władz twarzą w twarz, gdyż wówczas znikniecie ich obu byłby chyba jej najmniejszym problemem.

Z deliberacji, w jakiej się wszyscy znajdowali wyrwał ich nagły przenikliwy dźwięk połączenia w telefonie Shizune. Wszyscy. jak na komendę spojrzeli na wyświetlacz. Numer nieznany. Shizune z przestrachem popatrzyła na twarze przyjaciół i drżącymi dłońmi odebrała.

-S-Słuch-cham? - głos jej drżał z przejęcia. Włączyła na głośnik, żeby wszyscy słyszeli. Aby aparat nie wypadł trzymała go w obu rękach. Była u kresu wytrzymałości zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Kolana jej drżały i spodziewała się najgorszego. Przecież o tej godzinie nikt nie dzwonił z dobrymi wiadomościami.

---------------------

Dziękuję za wszystkie komentarze które kocham i gwiazdki :)

Za wszelkie błędy z góry przepraszam. Wytykajcie śmiało, będę poprawiać!!!

Na skraju szaleństwa (SasuNaru)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz