Tak trudno odpuścić,
A ja wciąż słyszę dźwięk
Twojego głosu, śpiewającego w mojej głowie.
Nie mogę się poddać.
~My Darkest Days, Still Worth Fighting ForStałem nad biurkiem z mapami i jakimiś papierami. Obok nich stała kula. Świeciła na kolor niebieski, była gładka, a wyglądem przypominała kryształową kulę u różnego rodzaju medium.
Wyjrzałem przez okno. Było już ciemno. Na gałęziach drzew leżał śnieg, była zima.
Światło księżyca wpadało przez odsłonięte okno, niebo było bezchmurne. Nagle poczułem jak coś lub ktoś przytula moją nogę.— Tatusiu, mama mówi, byś zszedł do jadalni na kolację — usłyszałem głos jakiejś dziewczynki.
Popatrzyłem na postać, która stała przyczepiona do mojej nogi. Była nią kilkuletnia dziewczynka o włosach brązowych, a oczach zielonych jak szmaragdy.
— Dobrze, córeczko.
Wziąłem tę małą istotkę na ręce i razem z nią poszedłem do jadalni, gdzie stała ona. Ciemnozielona suknia z długim rękawem oraz włosy jak zawsze rozpuszczone dodawały jej uroku. A mówiła, że w zieleni jej nie do twarzy.
Podeszła do nas i ucałowała mnie w policzek, a następnie wzięła brązowowłosą dziewczynkę na ręce i posadziła na krześle. Następnie wzięła mnie za rękę. Oboje usiedliśmy naprzeciwko naszej córki.— Danny, dlaczego nic nie mówisz? Co z tą kulą? — spytała moja ukochana.
— Sądzę, że jestem bliski dowiedzenia się, czym ona jest i do czego służy. Być może jest czymś, co Majowie wykorzystywali do rytuałów. Coś na kształt kryształowych czaszek.
— Mówiłam, że uda ci się rozwiązać zagadkę tej kuli — rzekła i pocałowała mnie.
Zobaczyłem, jak brunetka nam się przygląda, podpierając główkę rączką.
— Kocham was — powiedziała cicho.
— My ciebie też kochamy, Elise — odrzekła z uśmiechem.
Zacząłem błądzić wzrokiem po jadalni. Nagle zobaczyłem stojącą na komódce różę.
Spojrzałem na moje towarzyszki. Ich twarze zaczęły blaknąć. Czy to oznacza, że...Wróciłem do szarej rzeczywistości. Tym razem wiedziałem, gdzie mogę spodziewać się następnej róży, ale dopiero po dłuższej chwili zrozumiałem, że zasnąłem w jadalni. Chciałem wstać z podłogi, ale nie umożliwiła mi to róża. A właściwie sam jej kwiat, który leżał w mojej dłoni.
Zacząłem przypominać sobie szczegóły snu. Och, ona i ta urocza dziewczynka. Elise. Faktycznie, chciałem, by moja córka, którą miałbym w przyszłości, miała tak na imię. Zawsze mi się to imię podobało. Zresztą, Alice też. Przypominało jej ono trochę imię jej siostry, Elizabeth. Niby nie spędzały ze sobą zbyt dużo czasu. Lizzie, jak to ona mówiła, była za stara na bawienie się ze swoją siostrą, dlatego też spędzała samotne popołudnia, ewentualnie z jej kotką Dinah, ale z opowiadań dziewczyny, mogłem śmiało stwierdzić, że jej siostra była dla niej autorytetem.Ja też nie miałem kolorowego dzieciństwa. Zawsze byłem ten gorszy, który nic nie potrafi. Ojciec mnie bił, a moja siostra Hazel nie mogła nic na to poradzić, bo sama się go bała. Inni chłopcy się ze mnie naśmiewali głównie dlatego, że cierpiałem i nadal cierpię na nyktofobię*.
Dopiero w późniejszym wieku, gdy to Alice miała piętnaście lat, a ja dwadzieścia jeden, poznaliśmy się i zostaliśmy przyjaciółmi. Ludzie gadali, że na pewno Alice jest ze mną dla pieniędzy... Tak. Głównie były to starsze panie, które widziały nas, gdy chodziliśmy po parkach, czy placach. Co ciekawe, nigdy nie byliśmy w związku.
Jak bardzo można pomylić się, nie znając ludzi i oceniając tylko po pozorach...
Przypisy:
Nyktofobia — paniczny lęk przed ciemnością.
CZYTASZ
Zachowane róże
FanfictionMiłość boli, to prawda, ale utrata jej boli bardziej. Znacznie bardziej. Kiedy wszystko waliło się, tylko ona potrafiła mnie podnieść na duchu i sprawić, że walka z moją własną psychiką stawała się choć trochę przyjemniejsza. Lecz gdy jej zabrakło...