Sprawiasz, że czuję się niezwyciężony.
Czuję jak ziemia drży
Potężny, zupełnie jak fala tsunami.
Dajesz mi odwagę,
Jesteś moim tytanem.
~Skillet, Feel InvincibleSzedłem Hyde Parkiem, szukając odpowiedniego miejsca do odpoczynku. Miałem dość gwaru i po prostu chciałem się gdzieś schować. Będąc zamyślonym, na kogoś wpadłem. Była to nastolatka, z której rąk wypadły papiery. Kucnąłem i zacząłem pomagać jej je zbierać. Kiedy spojrzałem w jej oczy, oniemiałem. Miała najpiękniejsze zielone oczy, jakie widziałem przez całe swoje dotychczasowe życie. Wstaliśmy i podałem jej stertę dokumentów. Uśmiechnęła się uroczo w moją stronę i poprawiła długie, czarne włosy.
— Przepraszam, spieszyłam się — powiedziała pospiesznie.
— Nic nie szkodzi. To nie problem. — Posłałem jej uśmiech, kłaniając się.
Wyminęła mnie i odeszła.
Niedługo potem, idąc przez Mayfair, znów na nią wpadłem. Tym razem niedosłownie. Spotkałem ją idącą z niewielkim bukietem róż. Czerwonych, w każdym calu idealnych.— Tylko pięć? — zagaiłem.
— Siedem już rozdałam. Właściwie rozdałam sześć, siódmą gdzieś zgubiłam.
Otworzyłem oczy i usiadłem. Bukiet róż. Znalazłem sześć. Więc gdzie siódma róża? Co to mogło znaczyć? Dlaczego to ona mi się śniła? I dlaczego śniło mi się, że rozdaje róże? Wskazówka? Nie, nie może być. To pewnie kolejny wytwór mojej spragnionej jej obecności wyobraźni. Jak mógłbym pomyśleć, że Alice żyje i to ona zostawia te wszystkie róże w różnych miejscach tak, jakby wiedziała, gdzie będę szedł?
Zaśmiałem się nerwowo i ponuro, aż nagle po moich policzkach ciurkiem pociekły łzy. Chryste, nie wierzę, że jeszcze łudzę się na to, że kiedyś ją spotkam i znów będziemy razem szczęśliwi jako przyjaciele albo para, gdybym zdobył się na odwagę i wyznał jej miłość.
Nie, muszę po prostu przyzwyczaić się do jej braku, do tego, że już nigdy więcej jej nie zobaczę.
W złości na samego siebie, rzuciłem lampą o ścianę. Gdybym jej pomógł, gdybym jej w to cholerstwo nie wplątał, gdybym jej wtedy, w Hyde Park, nie poznał, wszystko wyglądałoby inaczej. Kompletnie inaczej.
Kiedy zdałem sobie sprawę, co zrobiłem, o dziwo, nic z tym nie zrobiłem. Nie chciałem być tchórzem. Chciałem stawić czoło lękom i tym monstrum, które nie dają mi żyć. Musiałem zrobić to teraz, bo jeśli nie w tym momencie, to później może być już za późno.
Wstałem i żwawo przemknąłem przez korytarz do pomieszczenia, kiedyś robiącego za salon. Dlaczego dokładnie tam poszedłem? Do końca nie wiem. Właściwie w tamtej chwili wydawało mi się, że tam może być kolejna róża. I nie myliłem się, moje przeczucie się sprawdziło.Czułem, że byłem blisko odkrycia tego, co się dzieje. Miałem nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej.
CZYTASZ
Zachowane róże
FanfictionMiłość boli, to prawda, ale utrata jej boli bardziej. Znacznie bardziej. Kiedy wszystko waliło się, tylko ona potrafiła mnie podnieść na duchu i sprawić, że walka z moją własną psychiką stawała się choć trochę przyjemniejsza. Lecz gdy jej zabrakło...