Tak desperacko pragnę ujrzeć twoją twarz
Spotkaj mnie w tym zepsutym miejscu
Przytul mnie, muszę cię poczuć
Pokaż mi, jak to odbudować
Nie mam nikogo, do kogo mogę pobiec
I nic, co mógłbym zrobić
Nigdzie mnie nie ma, jeśli jestem tu bez ciebie
~Ashes Remain, Without YouUsiadłem na ziemi, próbując unormować i zwolnić oddech. Kolejna ucieczka. Znów stchórzyłem. Już miałem dość, ale łudziłem się, że wszystko się ułoży, że się stąd wydostanę. Albo, że to był zwykły sen, z którego wkrótce się obudzę i okaże się, że Alice żyje, że nie umarła.
Spuściłem głowę i oddychałem ciężko. Podciągnąłem kolana do klatki piersiowej i schowałem głowę między nogi a tors. Byłem na skraju obłędu, ale nie mogłem się poddać. Nie teraz, nie w tej chwili. Dla siebie, dla niej... dla nas.Uniosłem wkrótce głowę, zakaszlałem i wstałem, chcąc znaleźć jeszcze jakiś materiał do podpalenia. Wziąłem lampę i szedłem dalej. Było mi zimno i moja wyobraźnia płatała mi figle. Przed moimi oczami tworzyły się obrazy. Okropnie przerażające obrazy. Duch z zakrytą twarzą przez czarne, długie włosy, demony, obserwujące mnie ze szczelin w ścianach, w których oczach nie było nic, co można by było nazwać ludzkim.
Zaciekle starałem się nie utrzymywać kontaktu wzrokowego z tymi kreaturami, bo i tak byłem przerażony. Za to zacząłem przeszukiwać komodę z kilkoma rupieciami. Na szczęście znalazłem kawałek materiału, który mogłem zamoczyć w oliwie i podpalić. Jednak pod rupieciami była jeszcze jedna interesująca rzecz, którą postanowiłem sprawdzić. W tym celu zapaliłem lampę, która rozświetliła rozległy korytarz. Oczyściłem rzecz z kurzu i zobaczyłem zdjęcie zrobione niedługo po tym, jak Alice wyszła ze szpitala psychiatrycznego. Nie była już taka jak przed wyjazdem. Zmieniła się, ale moja miłość do niej była taka sama.
Na fotografii staliśmy oboje, uśmiechnięci, przytuleni do siebie na tle Hyde Parku. Patrzyliśmy sobie w oczy. Byliśmy szczęśliwi.Wiatr kołysze w locie ćmy,
Wilki śpią mocno, że aż strach.
I tylko ty nie śpisz Duszko ma,
Boisz się nocnic, złych wietrzyc i zjaw.*Usłyszawszy tę kołysankę przy odkładaniu zdjęcia, niemal od razu odwróciłem się za siebie. Nikogo tam nie było, jedynie na podłodze leżała kolejna, już szósta róża. Czerwona i nietknięta. Jak każda dotychczas przeze mnie znaleziona.
Czy już popadam w paranoję?
Przypisy:
* — Marcin Przybyłowicz, Kołysanka o niedoli (Wiedźmin III Dziki Gon)
CZYTASZ
Zachowane róże
FanfictionMiłość boli, to prawda, ale utrata jej boli bardziej. Znacznie bardziej. Kiedy wszystko waliło się, tylko ona potrafiła mnie podnieść na duchu i sprawić, że walka z moją własną psychiką stawała się choć trochę przyjemniejsza. Lecz gdy jej zabrakło...