Dziesiąta róża

24 5 0
                                    

Więc tu jesteśmy, na końcu
Muszę iść
Ale pragnę tylko zostać z tobą
~Red, Of These Chains

Patrzyłem w sufit. Nie miałem ochoty na nic. Mogłem nie robić sobie niepotrzebnej nadziei. Może byłbym teraz w drodze. A może bym już wyszedł. Lub padł z przemęczenia. Dla mnie już nie było w tym różnicy. Bez niej po prostu nie potrafiłem żyć. To już nie miało najmniejszego sensu. Dalsze zmierzanie do wyjścia nie przywróciłoby mi jej. Dalsza wędrówka nie zwróciłaby mi jej uśmiechu, oczu, śmiechu, chwil, które razem przeżyliśmy, które razem przeżylibyśmy, gdyby nie jej śmierć.

~ℛ~

Wpadła do mojej sypialni. Cała we łzach, wściekła. Trzęsła się. Wstałem z łóżka i podszedłem do niej.

— Co się stało? — spytałem, kładąc dłonie na jej ramionach.

— Potwór, po prostu potwór — wyłkała. 

Nie rozumiałem. Nie wiedziałem, o kim mówi i kto ją tak wściekł. Widziałem, jak miała ochotę kogoś pobić. Wszystko rozwalić. Nie pamiętałem, kiedy ostatni raz widziałem ją w takim stanie. Prawdopodobnie nigdy. 

— Kto?

— Bumby — wycedziła przez zęby. — Pozbawił mnie rodziny, sprzedawał dzieci, chciał pozbawić mnie pamięci, uczuć i wywieźć byle gdzie, byleby ktoś się mną zajął. Rozumiesz, Daniel?!

Stanąłem jak wryty. Teraz ja byłem wkurzony. Ha! Wkurzony to mało powiedziane! Miałem ochotę go zabić, a przynajmniej dopóki Alice mi nie powiedziała, że wyjechał.
Po chwili uspokoiłem się i przytuliłem ją, bojąc się pozwolić sobie na coś więcej.

— Jak ja go nienawidzę — szepnęła.

— Wyobrażam sobie. — Spojrzałem na zegar, na którym widniała godzina dwunasta.

— Chciałabym zostać, ale muszę iść. — Odsunęła się i odeszła.



— Niech to szlag! — krzyknąłem, gdy się obudziłem. 

Człowiek chce chociaż we śnie przebywać z ukochaną osobą, a nawet tego nie może zrobić. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Znowu miałem wyrzuty sumienia, że posłałem ją do Bumby'ego.
Panował półmrok, ale w oddali zobaczyłem butelkę z winem. Wstałem i podszedłem do niej. Wziąłem ją i otworzyłem, a potem popatrzyłem na rzecz leżącą obok. Zepsuty, pęknięty zegarek kieszonkowy. Niby nic ciekawego, nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że godziną, na której się zatrzymał, była godzina dwunasta. Ta sama, która widniała na zegarze we śnie. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się. Dobrze, że w którymś momencie spojrzałem pod nogi. W którymś, mam na myśli moment, w którym usłyszałem mosiężne bicie zegara, który zawsze bił o północy. Zawsze. Wtedy zobaczyłem kolejną różę. Kucnąłem i wziąłem ją. A wtedy zacząłem się zastanawiać, czy godzina dwunasta, dwanaście róż, które Alice miała w którymś śnie i dziesiąta róża, mają coś ze sobą wspólnego.

Zachowane różeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz