Ponieważ jestem załamany, gdy się otwieram
I czuję, że nie jestem wystarczająco silny,
Ponieważ jestem załamany, gdy mnie opuszczasz
I jest mi źle, gdy odchodzisz
~Seether, BrokenObserwowałem ją. Chodziła dookoła pokoju, była niezwykle zdenerwowana.
Za godzinę miałem z nią jechać do Rutledge Asylum. Widziałem, jak się bała, a ja nie mogłem jej pomóc. Bardzo mnie to bolało, bo jeszcze niedawno obiecałem jej, że zawsze jej pomogę, a teraz nie miałem po prostu jak.- Czy to znaczy, że jestem szalona? - spytała zaniepokojonym głosem.
- Nie, no skąd. - Wstałem i podszedłem do niej. - Poza tym, wyjdziesz z tego i znów będziemy razem spędzać czas.
Spojrzała na mnie i zbliżyła się, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Objąłem ją. Ostatni raz przez najbliższe tygodnie.
- Będę tęskniła - szepnęła.
Spojrzałem na różę, stojącą w wazonie, który znajdował się na komodzie w pokoju.
- Ja też, Alice. Ja też.
Powoli się obudziłem. Spokojny jak nigdy wcześniej. Byłem spokojny, bo wiedziałem, że byłem blisko rozwiązania tej dziwnej sprawy. Myśl, że wreszcie się stąd wydostanę, była ogromnie pocieszająca, choć nie do końca pewna. Nie traciłem jednak nadziei.
Usłyszałem nagle ciężkie sapania. Zachowałem spokój. Przecież to tylko wytwory mojej wyobraźni. Nic więcej.
Wstałem z ziemi i odwróciłem się, stając twarzą w twarz z przerażającym, obrzydliwym monstrum. Jego okropna morda była zwrócona w moją stronę. Znowu poczułem odór rozkładającego się ciała.Zacząłem udawać niewzruszonego jego wyglądem, choć w głębi duszy miałem ochotę uciekać. Westchnąłem i odwróciłem się, idąc przed siebie. Miałem nadzieję, że stwór będzie zdezorientowany i da sobie spokój.
~ℛ~
Przede mną stała kula, świecąca bladym światłem i ukazująca mi obraz Daniela, który sprzeciwiał się własnemu umysłowi. Nie bał się własnej podświadomości. To mnie zdenerwowało, bo przestał mi ulegać. Trzeba było więc zastosować kolejną manipulację jego umysłem.
~ℛ~
Podążając powoli korytarzem, rozglądałem się za źródłem światła. Fakt, nie bałem się już, ale wolałem widzieć, gdzie idę. Na szczęście znalazłem świecę i zapałki. Eureka!
Zapaliłem ją i zacząłem iść dalej. I to mnie złamało.Nie dość, że znalazłem się w punkcie wyjścia, to jeszcze zobaczyłem jej martwe ciało. Upadłem na kolana i zacząłem wyć. Poczołgałem się do niej i opadłem na plecy zaraz przy niej. Po prostu poczułem, jakby ktoś mnie w tym momencie złamał. Popatrzyłem na nią. A w jej rękach była ósma róża.
CZYTASZ
Zachowane róże
FanfictionMiłość boli, to prawda, ale utrata jej boli bardziej. Znacznie bardziej. Kiedy wszystko waliło się, tylko ona potrafiła mnie podnieść na duchu i sprawić, że walka z moją własną psychiką stawała się choć trochę przyjemniejsza. Lecz gdy jej zabrakło...