Nie zjawili się. Wystawili mnie i moją siostrę, w szczególności ją. A jednak to frajerzy bez sumienia, dla których nie liczy się nikt poza nimi.
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, a już po chwili płynęły po kolei po policzkach. Byłam w beznadziejnej sytuacji, nawet jednego życzenia nie potrafiłam spełnić... Zaczęłam zbierać się do wyjścia. Po co mam tu siedzieć, skoro do sali i tak bym nie weszła? No bo sorry, nie dałabym rady patrzeć w oczy siostry wiedząc, że zawaliłam na całej linii.Nogi same zaprowadziły mnie przed szklane drzwi. Szłam zamyślona z głową ku ziemi, kiedy na kogoś wpadłam.
- Uważaj tro... - nie dokończyłam. Gdy podniosłam głowę, moim oczom ukazała się piątka chłopaków. Doskonale wiedziałam już, kim są, a także dlaczego przyszli. Na mojej twarzy momentalnie zagościł uśmiech, a blondyn widząc moje łzy przytulił mnie. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach, zaczęłam wierzyć, że wszystko się ułoży. Gdy się oderwałam dostrzegłam, jak szatyn wykrzywia twarz w... złości? Czy on nigdy nie jest zadowolony? Teraz to nieważne.Pociągnęłam ich w stronę budynku, do sali, w której leżała Amy. Po drodze rozmawiałam z jednym z nich, opowiadałam o mojej siostrzyczce. Co dziwne, nie przerywali mi, słuchali do końca, a ja nie potrafiłam się zamknąć, jak zwykle w sumie.
Zapukałam do środka, a gdy usłyszałam proszę z ust mojej mamy, otworzyłam drzwi i wprowadziłam chłopaków do środka.
Amy zastygła w bezruchu, nie potrafiła nic powiedzieć, ale widziałam, że się cieszy. Już chwilę później widzieliśmy szeroki uśmiech na jej bladej twarzy, a w oczach blask.
Z rodzicami wyszłam na korytarz, zostawiając ich samych, by w spokoju mogli porozmawiać.Właśnie minęły dwie godziny, odkąd tam siedzą. Nie ukrywam, że cieszy mnie ich obecność, przynajmniej tyle mogłam zrobić. Kolejne łzy popłynęły po moich policzkach, a wtedy poczułam czyjeś silne ramiona. Spodziewałam się uśmiechniętego blondyna, ale zobaczyłam, że przytula mnie nie kto inny, niż Harry Styles. Ten sam, którego złościły uściski jego kolegi. Ten sam, który miał ten błysk w oczach, kiedy wyciągnęłam broń. Ten sam, którego irytowała moja obecność.
- Wszystko się ułoży, Kylie. - szepnął mi do ucha i zacieśnił uścisk, a ja go oddałam.Wszyscy opuścili już salę Amy, zaczęli zbierać się do wyjścia.
- Ej... Dziękuję. - powiedziałam dość zawstydzona. Z początku myślałam, że to bogate snoby myślące tylko o sobie, ale już widzę, jak bardzo się pomyliłam.
- Przecież nie ma za co. To jeszcze nie koniec. - nie ukrywam, zdziwiła mnie druga część ich wypowiedzi. "To jeszcze nie koniec", nic z tego nie rozumiałam, ale postanowiłam nie wnikać, przynajmniej narazie.Tak jak oni wróciłam do domu. Pustego mieszkania, gdzie oddana byłam sama sobie. Bez kolacji udałam się do salonu i włączyłam pierwszy lepszy film. Nie wiem nawet, jaki miał tytuł, ani nie wgłębiałam się w fabułę, nie interesowała mnie.
Interesowało mnie tylko, kto o tej porze dobija się do moich drzwi.
Kiedy je w końcu otworzyłam, zaparło mi ze zdziwienia dech w piersiach, a oczy wyszły z orbit. Skąd on wie, gdzie mieszkam?
- Jak...
- Mogę wejść? - uśmiech szatyna był delikatny i, mam takie wrażenie, nieszczery. Za oknem dziś lało, więc jego loczki wybrały się na wycieczkę na wszystkie strony świata, a z ubrań aż ciekło. Naturalnie zaprosiłam go do domu, bo co miałam innego zrobić? Szkoda mi się go zrobiło, a w dodatku nie przyszedłby tu bez powodu.Zaprowadziłam gościa do salonu, usadowiłam na kanapie i wyszłam. Wróciłam z gorącą herbatą w ręku. Harry podziękował mi tylko, od razu wypił jeden łyk, a ja zaczęłam:
- Czemu tu przyszedłeś? - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ale oczy wciąż pozostawały obojętne. Trudny człowiek, że tak powiem. Ostawił szklankę, a jego wzrok padł na jego dłonie. Wyraźnie czymś się stresował, ale nie potrafiłam odczytać czym.
- Harry... Przejdziesz kiedyś do rzeczy? - zaśmiał się cicho, po czym spojrzał mi w oczy.
- Mamy z chłopakami propozycję. Pamiętasz, jak mówiliśmy w szpitalu, że to jeszcze nie koniec? Zfinansujemy operację Amy. - myślałam, że się przesłyszałam. W moich oczach kolejny raz zebrały się łzy, ale tym razem chciałam płakać ze szczęścia. Szybko podbiegłam do Harry'ego i go przytuliłam. Myślałam, że mnie odepchnie, ale on zacieśnił uścisk, zaczął gładzić mnie po włosach.
- A co chcecie wzamian? - spytałam, kiedy już się oderwałam. Kolejny raz ujrzałam jego białe zęby wystawione w uśmiechu.
- Nic. Po prostu ją polubiliśmy nie mogliśmy inaczej. - odpowiedział, a ja znowu się przytuliłam. To było jak sen, a ja nie chciałam się z niego wybudzać.
CZYTASZ
Angel with a shotgun
Hayran KurguPamiętam, jak nie mogła złapać oddechu. Postanowiliśmy zabrać ją do szpitala. Tam dowiedzieliśmy się o jej chorobie - raku płuc, na którego chorowała już od dłuższego czasu. Wedle ostatniego życzenia, obiecałam sobie, że choćbym miała iść po trupach...