Jakimś cudem po 2 godzinnej wycieczce busem dotarłam do domu. Ściskałam w dłoni mocno smartfona i co parę sekund sprawdzałam zawartość skrzynki pocztowej jednak od mojej ucieczki z biblioteki nie dostałam żadnej wiadomości. Stanęłam przed drzwiami i zdałam sobie sprawę jak strasznie się zachowałam. Przecież nie ma nawet najmniejszej szansy, żeby do mnie napisał w sumie nie dziwę mu się pewnie nikt tak go jeszcze nie wystawił. Zamiast do domu poszłam do garażu wyjęłam mojego (dawno już nie używanego) górala o zielono- niebieskiej barwie i popędziłam przed siebie. Przez dłuższy czas błądziłam po przedmieściach San Francisco oglądając spokojne podwórka ułożonych prawników. Oglądałam przedmieście na którym sama mieszkałam. Zielona trawka gdzie nie gdzie kilka leżaków. Zdarzały się nawet małe fontanny. Nie mogłam znieść widoku tych idealnych kształtnych domów. To wszystko to jakaś jedna wielka pomyłka. Popędziłam do budynku szkoły.
- Sprzątaczki jeszcze powinny tam być więc budynek też pewnie jest otwarty przejrzę rzeczy Magnusa i zapomnę o kłopotach.- Powtarzałam na głos opierając rower o dąb rosnący niedaleko szkoły.
Od kiedy Luke stał się dla mnie problemem? Czy kiedykolwiek nim dla mnie był. Dzięki niemu nie męczyłam się tylko z myślą co się stało Magnusowi. Nawet czasem o tym zapominałam, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. Wszystko spieprzyłam zresztą jak zawszę.
***
Tak jak sądziłam drzwi do szkoły były otwarte ostrożnie wślizgnęłam się do środka i bez problemu dostałam do szafki na końcu korytarza. Wyciągałam karton i poszłam z nim do jedynego miejsca gdzie nie ma kamer- łazienki. Zamknęłam się w jednej z dalszych kabin blisko okien. Delikatnie odpakowałam jego dziennik i zaczęłam go powoli czytać.
Nic zupełnie. Pustka. Tak jak za pierwszym razem nie znalazłam niczego co przykuło by moją uwagę żadnych kolorowych liter podkreśleń. Zwykłe zapiski napisane czarnym atramentem. Oparłam się o plastikową ściankę kabiny toaletowej i wypuściłam ze świstem powietrze z ust.
- Popadam w paranoje.- Popatrzyłam ze smutkiem na kartki zeszytu- Chwila...
Zaczęłam nerwowo przeglądać karton nigdzie nie było kartki z rozpiską jego ulubionych książek. Musiałam ją upuścić w bibliotece.
- To jakieś jebane żarty!- Rzuciłam zeszytem o podłogę
Pochyliłam się nad nim rzucając cień na czarny atrament. Na marginesach zauważyłam niewyraźne wyrazy. Dopadłam do dziennika, ale przy słabym świetle żarówki słowa wyparowały. - Przecież to "niewidzialny atrament"- Złapałam się za głowę czemu wcześniej na to nie wpadłam
Magnus zawsze robił sobie ze mnie żarty i podmieniał mi długopisy w piórniku na te "niewidoczne". Szybko zgasiłam światło i omacku wróciłam do kabiny toaletowej. Usiadłam na podłodze i zaczęłam czytać podkreślone słowa jak i te na marginesach.
Przewracałam kolejno kartki. I łączyłam powoli pojedyncze słowa.
LISTA
KSIĄŻEK
PIERWSZE
LITERY
TYTUŁÓW
Zgubiłam ją. Zgubiłam listę... Jedyną rzecz, która choć w najmniejszym stopniu do czegoś by mnie doprowadziła.
***
Wróciłam do tamtej biblioteki, ale niczego nie znalazłam. Cóż czego innego miałam się spodziewać.
Mijały dni, a ja całkowicie straciłam nadzieję. Rodzice naciskali na wyjazd, a ja sama zaczęłam się do niego przekonywać. Zaczęłam wierzyć we wersję rodziców. Siedziałam w pokoju czekając na mój ulubiony serial. Wtedy dostałam wiadomość, która odmieniła wszystko...Batman65: Mam listę i wiem czego szukasz.
CZYTASZ
Remember My NICKname // L.H //
FanfictionPłacz to ulga dla naszych poranionych dusz i połamanych serc. Cierpienie umacnia nas w człowieczeństwie. Milczenie to krzyk o pomoc. *** Czy Astrid zdoła odkryć przyczynę samobójstwa brata i nie oszaleje? Dlaczego tajemniczy chłopak z chat...