Rozdział 1

14 3 2
                                    

- Więc jak się czujesz?
- A jak ma się czuć dziewczyna, która znalazła swojego brata w wannie z podciętymi żyłami?- Oparłam się o drewniany stoliczek z mnóstwem książek i małą filiżanką
- To już 5 wizyta i nadal spotykam się z tą samą odpowiedzią.
Pan doktor Miles nie znałam bardziej natrętnego i upartego człowieka od niego. Za wszelką cenę próbował „wydobyć" resztki mnie z otchłani zwanej depresją. Chociaż sama nie byłam pewna czy znajduję się w stanie psychicznie krytycznym. Nie czułam już żalu, rozpaczy czy smutku. Czułam chęć wyjaśnienia samobójstwa mojego jedynego brata mojego starszego brata. Nikt z dnia na dzień od tak nie podcina sobie żył. Nie ktoś kto ma zapewnione stypendium do jednego z najlepszych uniwersytetów w stanie- Kalifornia. Prędzej wszyscy stawiali by na mnie. Tą mniej utalentowaną , której zawsze trochę gorzej szło w szkole. Jednak musiało być coś. Coś co przeważyło na tym, że Magnus odebrał sobie życie.
- Cóż czego się spodziewać po świrniętej lasce.- Zaczęłam bawić się jakimiś statuetkami zadaję się nagrodami
- Nie jesteś świrnięta.
- A jaka? Skrzywiona psychicznie? Miles.- Popatrzył na mnie spod okularów dystyngując swoją dezaprobatę- Przepraszam. Doktorze Miles obydwoje wiemy, że wysłali mnie tutaj rodzice. Nie przyszłam tutaj po radę. Po prostu jestem tu z musu.
- Dlaczego tak uważasz?- Odłożył notatnik na bok
- Udaję Pan takiego głupiego czy naprawdę Pan taki jest? Nie wiem kto załatwiał Ci aplikacje na psychiatrę, ale musiał nieźle dostać w łapę- Zauważyłam jego zdenerwowanie więc szybko wróciłam do tematu- Po prostu boją się żebym nie zrobiła tego samego co Magnus. Tylko, że ja nawet nie mam takiego zamiaru.
- Zalecam nową terapię.
- O! Moja ulubiona część naszych spotkań!- Zajęłam miejsce naprzeciwko niego
- Musisz zacząć wychodzić z domu ze znajomymi. Na pizza, kręgle cokolwiek. Otworzyć się dla świata. Masz dopiero 18 lat całe życie przed tobą.
- Magnusowi też tak wszyscy mówili.- Wstałam z miejsca i udałam się do wyjścia po drodze łapiąc za czarny plecak z mnóstwem zawieszek- Do widzenia Miles. Do...
- Wtorku.
- No tak. Do wtorku.- Zamknęłam za sobą drzwi
Jak najszybciej opuściłam ten ponury budynek. Postanowiłam udać się do centrum San Francisco. Poprawiłam moją torbę uwieszona na ramieniu i pewnym krokiem ruszyłam w stronę mojej ulubionej kawiarni (w której swoją drogą sprzedawali najlepsza kawę na świecie).
***
Zajęłam miejsce obok dużego okna naprzeciwko drzwi wejściowych. Zawsze siadałam tam z przyjaciółmi. Kupowaliśmy małe latte dla każdego i całymi dniami gadaliśmy o najbardziej niedorzecznych i niepotrzebnych rzeczach, a jednak na tyle ważnych, że uczyniły małą kawiarnię u Laurenta naszą bezpieczną przystanią. Nikt z naszego liceum tutaj nie przychodził. Wszystkich odstraszała mała tabliczka wisząca na ścianie „zakaz używania telefonów komórkowych". W erze Internetu było to jak odebranie części ciała (przynajmniej dla większości). Dlatego pokochaliśmy to miejsce. Nigdy nie było tu szalonych tłumów jak w Starbucks'sie czy Tchibo. To miejsce miało swój urok. Regały pełne klasyków od „Romeo i Julia" do „Zbrodni i kary". Małe czerwone sofy z mnóstwem kolorowych poduszek i stoliczki przypominające skrzynki od pomarańczy do tego intensywny zapach cynamonu. I jak tu się nie zakochać?
- Astrid to co zawsze?- Zawołała Lena z baru
- Jasne! Ale tym razem 1 filiżanka jestem sama.- Uśmiechnęłam się w jej stronę i rozłożyłam na stoliczku pracę domową z matematyki, którą powoli analizowałam.
- Mała latte z dodatkiem czekolady i bitej śmietany raz.- Zajęła się przygotowaniem kawy - Nie powinnam pytać, ale... Jak się trzymiesz?
Oderwała się na chwilę od swoich zajęć i skupiła wzrok na mnie
- Jak widzisz nie najgorzej.- Wskazałam na zadania
- Ah ok.- Wróciła lekko zmieszana do pracy
Czy wszyscy oczekiwali ode mnie ckliwych wyznań o tym jak mi źle? Nie dziękuje wolałam zachować to dla siebie. Wróciłam do matmy.
***
Po kilku godzinach byłam w domu. Od razu położyłam się do łóżka. Złapałam za mój telefon i zaczęłam przeglądać powiadomienia.
Sms Jess:
Hey! Słuchaj jutro zakupy muszę wybrać jaką kieckę na ślub matki.
Sms Miles:
Pamiętaj o wtorku 16:30!
Sms Mother:
Dziś razem z tatą mamy nockę wrócimy jutro o 6:00 rano.
Sms Jack:
Siemeczka Gazelczka.
I oto na tą wiadomość postanowiłam odpowiedzieć otworzyłam okienko czatu
Sms do Jack'a:
Witaj Szympansie
Jack:
Musiałaś?
Ja:
Oczywiście!
Jack:
Cóż słuchaj laska. Dziś z Jess przetestowaliśmy taki nowy portal społecznościowy.
Ja:
Mianowicie?
Jack:
TalktoTalk gadasz tam z losowymi osobami z wszystkich stanów. Sama sprawdź.

*Notka*
Rozdziały mają być krótsze typu 300 słów czy takie jak ten 700-800 słów?
PS. Lubię te nutkę xD
Alex//

Remember My NICKname // L.H //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz