Rozdział 19

10 2 0
                                    

*Astrid*
Zajęłam ławkę naprzeciwko biblioteki, w której pierwszy raz spotkałam Hemmingsa, i w której też stchórzyłam. Może gdybym wtedy porozmawiała z nim. Nie było by teraz tego całego bagna, w które sama dałam się wrobić.
Na własne życzenie postanowiłam wyjechać z San Francisco do Londynu, ale przecież skąd mogłam wiedzieć, że rodzice przygotowali dla mnie specjalne miejsce w psychiatryku. W sumie gdybym nie podsłuchała rozmowy ojca i matki pewnie byłabym już na lotnisku.
Przymknęłam powieki wypuczając kłębek białego dymu z ust. Trucizna, jak każda inna: słodka i niewinna rozprzestrzeniała się powoli po moich płucach czując dobijający ucisk w klatce powoli rozpuszczała ją, po każdym organie wypuszczając na zewnątrz w postaci białej śmierci. Odchyliłam powoli głowę obserwując zbierające się białe obłoki nade mną. Czułam jak razem z nim odchodzą ostatnie kolce wbite głęboko gdzieś we wnętrzu zasmolonego serca, dziury w umyśle zapełnione obrazem brata w morzu krwi. 
W słuchawkach powolna iskra Linkin Park "Final Masquerade" ich iskry się zawsze we mnie tliły, a w takich momentach budziły się z podwójną siłą. Dźwięki dudniły we mnie aż po same opuszki palców, które powoli wypuszczały nuty pomiędzy ludzi omijających moją ławkę z daleka. Byłam pewna, że zahaczając o przypadkowych przechodniów próbując dostać się do ich głowy odpychane, niechciane, wyrzucane.

Ludzie nie lubią być empatyczni.

*Luke*
Zostawiłem rower w głębi parku pod rosłym drzewem. I ruszyłem truchcikiem w poszukiwaniu Astrid. Musiałem wyglądać komicznie szczególnie w tych czerwonych oczodających japonkach, ale w tamtym momencie to nie było najważniejsze. Przechodziłem szybko przez, każdą ścieżkę szukając dziewczyny.
- Jest...- Odetchnąłem z ulgą widząc małą postać naprzeciwko biblioteki zapewne nie bez powodu wybrała to miejsce, z każdym kolejnym krokiem zbliżającym mnie do niej czułem rosnący niepokój jak mam się z nią przywitać? Co powiedzieć? I najważniejsze jak pomóc.
Złapałem głęboki oddech
- Hej.- Odparłem w jej stronę cichym lekko spłoszonym szeptem
Zaczesałem powoli grzywkę dwoma palcami do tyłu. Chowając szybko zmarznięte dłonie do kieszeni spodni. Uważnie ją obserwowałem czekając na jej ruch.

*Astrid*

Powoli wstałam z ławki obracając się w stronę wysokiego chłopaka. Poprawiłam niesforne kosmyki z twarzy. Założyłam je za ucho.
- Hej- Odparłam nieśmiało wpatrując się w ziemię
Jak mam na niego spojrzeć? Nie rozmawiałam z nim przez dobre kilka miesięcy. Odrzuciłam go i potraktowałam jak śmiecia, a on do mnie przyjechał, kiedy tylko go potrzebowałam.
- Astrid.- Powiedział niemal błagalnie chciał żebym na niego spojrzała słychać to było w jego intonacji głosu powoli podniosłam wzrok i spojrzałam w jego zniewalające niebieskie oczy. Nie zmienił się ani trochę...
Staliśmy tak przez chwilę, obserwując się wzajemnie. Przysięgam, że mogłam tak zostać aż do następnego dnia. Przybliżył się powoli do mnie. Śmiało mogę powiedzieć, że dzieliły nas centymetry, a z czasem jego malutkich kroków milimetry. Uwolnił dłonie z kieszeni i podniósł je na wysokość moich ramion delikatnie dotykając mokrego materiały bluzy. Położył podbródek na moich roztrzepanych przez wiatr włosach i szepnął niemalże nie słyszalnie.

- Damy radę.

Alex //



Remember My NICKname // L.H //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz