20

2K 128 48
                                    

Po wydaniu płyty, przyszedł czas na promocję. Zaczęliśmy w Anglii, tu czekało nas dziesięć wywiadów, w tym trzy występy w telewizji.
Myślałem że to będzie łatwiejsze, lecz trema zżerała mnie przed każdym występem.
- Dasz radę. - Szeptał Louis, przytulony do moich pleców. Staliśmy przed wyjściem do studia telewizyjnego. To był nasz ostatni występ przed dwutygodniową przerwą, podczas której planujemy odwiedzić nasze rodziny.
- Wiem że dam. - Westchnąłem krótko.
- To co się dzieje?
- Moje ciało nie wie że dam radę. - Louis zachichotał na te słowa i wzmocnił uścisk.
- Twoje ciało jest cudowne, ale czasami trochę głupie.
- Nie mów tego za głośno bo się na ciebie obrazi.
- Dobrze, tobie będę mówił prawdę a jemu tylko słodkie komplementy.
- Okej. - Obróciłem głowę aby złączyć nasze usta w pocałunku.
Dzień później byliśmy już wolni i w drodze do domu mamy Louisa.
- Lottie jest najstarsza tak? - Zapytałem dla utrwalenia.
- Tak.
- Potem jest Phoebe?
- Fizzy. - Poprawił mnie.
- A no tak, Fizzy, potem Phoebe i Daisy i późnej Doris i Ernie. Ja pierdziele, siódemka dzieci.
- Co siódemka?
- No to dużo.
- Czy ja wiem czy tak dużo. - Wzruszył ramionami.
- No kochanie proszę cię, to jest pełen Opel Zafira, a gdzie tu miejsce dla rodziców.
- To że moja rodzina jest za duża stwierdzasz po tym że nie mieścimy się w jeden samochód? - Prychnął rozbawiony. - A ty ile chcesz mieć dzieci?
- Ja? - Bardzo zaskoczył mnie tym pytaniem, ponieważ nie podejrzewałem że w najbliższym czasie będziemy poruszać ten temat. - Nie wiem, dwójkę?
- Dwójkę? No chyba cię pogrzało.
- Co mnie pogrzało? - Nie zrozumiałem go, dwójka zawsze wydawała mi się taka odpowiednia. Choć tak naprawdę chyba jeszcze nigdy nie myślałem na poważnie o dzieciach.
- Będziemy mieli przynajmniej piątkę.
- Piątkę?
- No tak w porywach do ósemki.
- Lou ty zwariowałeś. - Pokręciłem głową, chichocząc pod nosem. - Co ty chcesz robić z ósemką dzieci.
- Chcę tworzyć dużą szczęśliwą rodzinę. - Złapał mnie za dłoń, splatając nasze palce razem. - Z mężczyzną mojego życia i ósemką naszych cudownych dzieci. - Pocałował moje kostki nie spuszczając wzroku z jezdni.
Choć w środku cały się rozpływałem, nie mogłem dać tego po sobie poznać.
- Ty słodki lamusie. - Zachichotałem, ocierając ukradkiem mokre od wzruszenia oczy. - Jestem wstanie zgodzić się co najwyżej na szóstkę.
- Okej ale będziemy też psa.
- Kota.
- Psa i kota. - Zaproponował kompromis.
- Okej.
Kilka godzin później byliśmy już w Doncaster.
Dom mamy Louisa nie odróżniał się od pozostałych domów znajdujących się na tej ulicy. Zwykły budynek z czerwonej cegły, z białymi oknami i kwiatami przed domem.
Zaraz po zaparkowaniu na podjeździe, z domu wybiegły dwa maluch które w mgnieniu oka znalazły się przy samochodzie.
- Louis! - Zawołały radośnie dzieci gdy ich starszy brat wysiadł z auta. Chłopak ukucnął aby móc przytulić ich jednocześnie, po czym wziął dziewczynkę na ręce a chłopca pogłaskał po głowie.
- Cześć Harry. - Usłyszałem z ust Ernie'go, na co uśmiechnąłem się szeroko i pochyliłem aby uścisnąć mu dłoń.
To poznanie rodziny mojego ukochanego, nie różniło się za bardzo od wcześniejszych w jakich uczestniczyłem, no może tylko po za tym że u Tomlinsona tej rodziny było naprawdę dużo. W domu czekało na nas więcej ludzi. Wszystkie siostry Louisa, jego mama i ojczym i chłopak Lottie.
Na początku byłem trochę spięty, lecz już przy obiedzie atmosfera trochę się rozluźniła i zacząłem coraz bardziej komfortowo czuć się w ich towarzystwie.
- A to jest Suzy, ją kocham najbardziej choć nie ma oka. - Siedziałem z Doris na dywanie a ona po kolei przedstawiała mi swoje lalki.
- Ojejku a co jej się stało?
- Taka się już urodziła. - Dziewczynka wzruszyła ramionami i wróciła do rozczesywania lalce włosów.
Spojrzałem zmieszany na Fizzy a ta tylko pokręciła głową i zaśmiała się.
- Daisy wydusiła jej to oko gdy była mała, to lalka jeszcze po Lotts.
- I jak ci się podoba życie w wielodzietnej rodzinie? - Louis wszedł do salonu i zajął miejsce obok nas.
- Jest super, ale nie namówisz mnie na ósemkę dzieci. - Objąłem go ramieniem, a on wtulił się w moją szyję.
- Planujecie już dzieci? - Zapytała najstarsza z sióstr.
- Nie...
- Może. - Powiedział wcinając mi się w słowo.
- Może? - Zdziwiłem się, przyzwyczaiłem się do tego że Louis często podejmuje jakieś ważne decyzje bez informowania mnie o tym, ale żeby opowiadać że planujemy dziecko bez wcześniejszego przegadania tego ze mną, było lekkim przegięciem.
- No co?
- Louis nie możemy mieć teraz dziecka. - Odsunąłem go od siebie i usiadłem na kolanach, Tomlinson przyjął dokładnie tą samą pozycje naprzeciwko mnie. Całe jego rodzeństwo znajdowało się w salonie i przysłuchiwało się tej rozmowie, kątem oka dostrzegłem że jego rodzice stoją w progu i także nam się przyglądają.
- Dlaczego nie?
- Bo nie jesteśmy nawet małżeństwem. - Powiedziałem pierwszy powód który przyszedł mi do głowy.
- To bądźmy.
- Co? - W tym momencie Louis podniósł się delikatnie a z kieszeni wyciągnął małe granatowe pudełeczko.
- Nie chcę już czekać, wiem że to ty Harry jesteś tym jedynym. - Otworzył pudełko i moim oczom ukazała się srebrna obrączka, wysadzana malutkimi diamencikami. - Proszę wyjdź za mnie.
Wszyscy patrzyli się na mnie a ja nie mogłem złapać oddechu.
- Ty jesteś szalony. - Wydusiłem w końcu z siebie.
- To oznacza że? - Wyrwało się którejś z bliźniaczek.
- Tak, oczywiście że tak. - Dziewczyny w pokoju zapiszczały a Lou rzucił się ma mnie, obdarzając moją twarz tysiącem pocałunków. Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy.

Hej wszystkim.
Tak wiem, 4 miesiące to już nie opóźnienie a zbrodnia, dlatego nawet nie będę się tłumaczyć tylko po prostu was przeproszę. Mam nadzieje że następny uda mi się dodać do końca tego roku 😉

Falling In Love Is Different The Second Time ~~ HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz