Powrót

30 8 3
                                    

*Camillas pov

Cały dzień czekałam na powrót Eliasa do domu. Mimo iż się pokłóciliśmy, nie potrafiłam się o niego nie martwić. Jak to zazwyczaj bywało podczas takich chwil, przechadzałam się nerwowo po korytarzach, przygryzając kciuk prawej dłoni.

Zaciśnięty na węzeł żołądek przestał dawać o sobie znać dopiero, gdy przy wejściu rozbrzmiały kroki ekipy, jaka wybrała się na polowanie.

Jak tylko ujrzałam Eliasa, podbiegłam do niego i mocno uścisnęłam. Nieważne było, jak bardzo go nienawidziłam kilka godzin temu, jedyne co się liczyło to to, iż do mnie wrócił.

- Niepotrzebnie znowu się o mnie martwiłaś mała. - Wyszeptał mi Eli do ucha.

- Nie potrafię inaczej. - Odpowiedziałam, a po chwili wypowiedziałam jeszcze jedno słowo. - Przepraszam.

- Ja też.

Oboje wiedzieliśmy, za co druga osoba przeprasza. Nasze życie nie było łatwe, dlatego szybko puściliśmy naszą kłótnię w niepamięć.

Jak to zwykle miałam w zwyczaju poszukałam dłoni Eliasa. Jej uściśnięcie przepędzało resztki obaw i upewniało mnie, że stoi on obok mnie, cały i zdrowy.

Gdy tylko dotknęłam jego palców, poczułam na nich coś mokrego. Skierowałam w tą stronę wzrok i dostrzegłam dwie cienkie strużki krwi. Czym prędzej podwinęłam mu rękaw, a moim oczom ukazała się niewielka rana, ni to przecięta ni rozszarpana.

- Ty idioto! Czy odrobina ostrożności by cię zabiła? Miałeś na siebie uważać! - Uderzyłam go pięścią w ramię.

- Spokojnie, kochanie. Z dzikim wampirem bez problemów sobie poradziliśmy, a ta mała ranka pochodzi z otarcia się o kawałek starej siatki, która kiedyś była płotem. Nic czym byś musiała się martwić.

Mylił się.

Rana nie chciała się zagoić, a tydzień później Eli leżał już męczony potworną gorączką. Było jasne, iż do zadarcia wdało się zakażenie, a my nie umieliśmy nic z tym zrobić. Ani medyk, mieszkający w Smallville, ani stara zielarka nie zdołali mu pomóc.

Elias umierał. Ja odchodziłam od zmysłów.

Gdy nasz przywódca leżał już drugi dzień nieprzytomny przyszedł do mnie Luke, jego najlepszy przyjaciel.

- Jest jeden sposób, dzięki któremu być może odzyska zdrowie. - Niemal wyszeptał do mnie.

Popatrzyłam na niego otępiała. Nie byłam pewna, czy go uderzyć, czy może ucałować z radości.

- Jak mogłeś tyle czekać? Wiesz jak go uratować, a przychodzisz z tym do mnie dopiero teraz?

- Czekałem tak długo jak tylko mogłem, ponieważ to co mam do zaproponowania to ostateczność.

Nie odezwałam się. Słysząc z jaką powagą chłopak wypowiada słowa, wiedziałam iż rozsądniej jest milczeć.

- Gdy nie tak dawno temu ty umierałaś, Elias ryzykując twoim i własnym życiem zwrócił się z prośbą do wampirów. Dobrze wiesz jaki stosunek do nas mają te Istoty, ale z jakiegoś powodu ich władca zgodził się tobą zająć. Oczywiście nigdy nie pomogliby człowiekowi bez otrzymania niczego w zamian. Za twoje życie zażądali byśmy cię im oddali i nigdy więcej nie pokazywali się nawet blisko ich siedziby. Dlatego byliśmy tak zdziwieni twoim powrotem do domu.

W ciszy przetrawiałam słowa Luke'a. Czyli tak to wyglądało, Ostatnia deska ratunku to być może pewna śmierć. Zastanawiałam się nad propozycją chłopaka, ale już na początku jego wypowiedzi wiedziałam, że zrobię wszystko, aby uratować brata.

- Myślisz, że są jakieś szanse, żeby nam drugi raz pomogli? - Zapytałam.

- Nie wiem, ale jeżeli mamy próbować, to musisz to zrobić ty. Wątpię, by kogokolwiek innego zechcieli wysłuchać.

- Osiodłaj Persefonę i jednego konia dla siebie, wyruszamy za pół godziny. - Rozkazałam.



-------------

Mam nadzieję, iż przyjemnie się czytało :D

Kolejny rozdział ukaże się dopiero w lipcu  ;)

Do zobaczenia :)

~ Dreamer :*


Zmienić PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz