*Camillas pov
Nie widząc nic oślepionymi oczami, postawiłam decydujący krok wchodząc w światło...
Przekroczyłam próg i nie stało się zupełnie nic.
Żadnych fajerwerków i żadnych białych chmur, po których skakały by aniołki. Zamrugałam kilka razy i światło zaczęło powoli tracić swój blask.
Moim oczom ukazał się przepiękny widok tysiąca książek, ułożonych na licznych regałach. Stałam na chłodnej, drewnianej podłodze i patrzyłam na to wszystko z wysoka. Z obu moich stron dostrzegłam wypolerowane schody, które swoim pięknem kusiły do podejścia bliżej.
Zdecydowałam się pójść na lewo i zaczęłam schodzić powoli po rozległych, podłużnych stopniach, mocno trzymając się poręczy, aby przypadkiem nie spaść. Szkoda, iż miałam na sobie jedynie białą koszulę nocną, a nie suknię, wtedy to by wyglądało zupełnie jak scena wyjęta z bajki o księżniczkach.
Uśmiechnęłam się na tą myśl pod nosem i z wielkim zaciekawieniem, wkroczyłam w raj książkowy. Nie bardzo wiedziałam jak stąd wyjść, dlatego wybrałam pierwsze lepsze przejście między półkami.
Po kilku minutach marszu, moje gołe stopy stały się lodowato zimne, lecz ja dalej parłam naprzód. Ucieszyłam się, gdy moja zawziętość się opłaciła. Usłyszałam bowiem niedaleko pewien, znajomy mi odgłos, oznaczający iż nie jestem tutaj sama.
Podążyłam za tym dźwiękiem, cały czas próbując odgadnąć jego pochodzenie i już po chwili wiedziałam co mi to przypominało, był to odgłos siorbania zupy.
Nie pozostało mi więc nic innego, jak podążyć w jego kierunku, przez co wkraczałam coraz bardziej w głąb labiryntu regałów.
W pewnej chwili, dotarłam do zakończenia obranej przeze mnie ścieżki i jedyną drogą, którą mogłam iść dalej, była wąska odnoga z prawej strony.
Skręciłam w nią, a moim oczom ukazała się scena, jak z horroru.
Przede mną, na szerokim, skórzanym fotelu siedział nieznajomy mężczyzna, trzymając na kolanach drobną blondynkę, o pięknych, długich włosach.
Mój umysł jednak ledwo to zarejestrował, ponieważ cała moja uwaga skupiona byłą na jego zębach, gryzących delikatną szyję dziewczyny.
To jego picie krwi, wydawało znajomy odgłos mlaskania.
Strach, który początkowo mnie sparaliżował, w ciągu kilku mrugnięć okiem wpompował w moje żyły adrenalinę, dzięki której zaczęłam biec szybciej niż kiedykolwiek w moim życiu.
Starałam się odnaleźć powrotną drogę, między regałami, lecz po chwili uświadomiłam sobie, iż już dawno się wśród nich zgubiłam.
Z paniką kontynuowałam szaleńczą ucieczkę i dopiero gdy moje nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, zerknęłam przez ramię, sprawdzając, czy potwór mnie goni.
Dlatego też, nie zauważyłam kolejnego - stojącego przede mną.
Wpadłam na wampira, byłam tego pewna, ponieważ jeszcze przed chwilą nikogo tam nie było.
Mogłoby się wydawać, iż siła rozpędu, z jaką w niego uderzyłam, przewróci nas oboje, lecz równie dobrze mogłabym wpaść na twardą ścianę.
Odbiłam się od istoty i z pewnością bym upadła, gdyby nie jego silna dłoń, która podtrzymała moje plecy i pozwoliła odzyskać równowagę.
Wciąż wystraszona czym prędzej odepchnęłam się od jego twardego torsu i dopiero, gdy stałam kilka metrów od niego odważyłam się podnieść wzrok i spojrzeć mu w twarz.
Był to ten sam wampir, którego spotkałam w gabinecie Eliasa, a jego wzrok przeszywał mnie równie intensywnie jak poprzednio.
- Gdzie ja jestem? - Wydobyłam słowa z zaciśniętego strachem gardła.
*
---------
Wybaczcie, że w poprzednim fragmencie narobiłam Wam niewielkiego stracha z światłem na końcu tunelu xD próbowałam nadać opowiadaniu napięcia :p
Aleee....mam coś ważniejszego do powiedzenia. Pisałam to również pod rozdziałem innego mojego opowiadania. Chciałam Was przeprosić, że zostawiłam moich Czytelników, aż na dwa miesiące :(
Myślałam, że dam radę pisać i uczyć się jednocześnie, ale nie wyszło....Jutro mój maraton matur się kończy, więc wracam do regularnego pisania :D
Pozdrawiam i kocham ~ Dreamer :D
CZYTASZ
Zmienić Przeznaczenie
VampirW Smallville dla bezpieczeństwa ludzi, zawarto układ z żyjącym na tych terenach odwiecznym klanem wampirów.. Wyznaczono granice, których żadna ze stron nie powinna bez pozwolenia przekroczyć, nie mówiąc już o zabijaniu przeciwnej rasy. Przywódcy i p...