Złapani

13 4 6
                                    

*Camillas pov

Bez większych wątpliwości przeszłam przez próg i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Po odwróceniu się nie potrafiłam uwierzyć w to, co zobaczyły moje oczy. Przede mną rozciągały się metalowe instalacje, do których przyczepieni zostali nieprzytomni ludzie. Każdy wyglądał jakby w śpiączce. Przeguby ich rąk ozdobione były przeźroczystymi rurkami, dlatego wyraźnie widziałam płynącą w nich krew.

Setki ludzi, z których wypompowuje się krew.

Przerażona widokiem zaczęłam się powoli cofać, ale zamiast dotknąć plecami drzwi, natknęłam się na kogoś, kogo za wszelką cenę nie chciałam w tym momencie spotkać.

- Nie miałaś tego zobaczyć. - Powiedział złowrogo Gabriel.

To co znajdowało się w tym pokoju zmieniło całe moje dotychczasowe spojrzenie na wampiry. Myślałam, że ugoda z nimi świadczy o tym, że w pewnej części zachowali ludzką cząstkę siebie. Myliłam się jednak, były to bezduszne potwory, z którymi należało jak najszybciej wszcząć walkę.

Gdyby pomysł przetrzymywania ludzi i sztucznego podtrzymywania ich przy życiu dla krwi wśród nich się rozprzestrzenił, nie potrzebowaliby już żadnego żywego człowieka. Zagrażało to całej ludzkiej populacji.

- Nie miałam tego zobaczyć? - Zapytałam, jakby nieprzytomna, nadal mając straszny obraz przed oczami. - Chciałeś bym żyła w twoim domu, a równocześnie dopuszczasz się takiego czegoś względem takich jak ja?

- To nie tak, nie jesteś taka jak oni.

- Nie jestem taka jak oni? Jestem człowiekiem, równie dobrze to ja bym mogła tam się znaleźć! - Zdenerwował mnie swoim głupim gadaniem.

- Nigdy bym nie pozwolił abyś zajęła jedno z tych miejsc. - Zapewnił mnie, jakby to miało mnie uspokoić.

- To wcale nie zmienia postaci rzeczy. To poniżej wszelkiej godności, przetrzymywać tak żyjące, rozumne istoty.

- Boisz się. To dlatego tak reagujesz, ale jeżeli to przemyślisz, to uznasz to za najlepsze rozwiązanie dla wampirów. - Tłumaczył spokojnym głosem Gabriel. -  Dzięki temu nie musimy atakować innych. W tym pomieszczeniu nie znajdziesz nikogo, kto ma rodzinę, bądź jakiegokolwiek bliskiego. Są to złapani bezdomni, chorzy i umierający, którym bądź co bądź uratowaliśmy życie...A później zapadli w śpiączkę.

- Tak boję się, ale silniejsza od tego jest moja nienawiść do waszego gatunku. Wolałabym śmierć niż takie coś. - Mówiłam samą prawdę, strach u mnie zmienił się w nienawiść, której nie bałam się w tej chwili wypuścić na wierzch. - Chcę natychmiast widzieć mojego brata, nie ufam ci ani odrobinę. - Dokończyłam ze złością.

Wydałam rozkaz Gabrielowi, zapomniałam niestety, że z naszej dwójki to ja jestem ta bardziej opanowana. Oczy Wampira automatycznie zwęziły się w gniewie  i niemal czułam, że jeszcze jedno niewłaściwe słowo, a zacznie warczeć na mnie jak dzikie zwierzę.

- Zapominasz się, że nie jesteś w pozycji do stawiania żądań. - Powiedział złowrogo i zrobił krok w moją stronę. - To mój dom i nie będziesz mi w nim rozkazywać.

Mimo groźby w głosie, nie byłam w stanie powstrzymać swojego temperamentu i odbiłam piłeczkę.

- A czy to nie ty dopiero co mi mówiłeś, że to również mój dom?

Dzięki temu, że Gabriel stał blisko mnie, widziałam jak jego oczy gwałtownie się rozszerzają. To koniec, tym razem przesadziłam i już nic mnie przed nim nie uratuje. W jednej chwili widziałam pioruny strzelające z jego oczu, a zaraz później usłyszałam głośny huk. To chłopak w wampirzym tempie odwrócił się ode mnie i uderzył pięścią w ścianę obok drzwi.

Gruz posypał się na podłogę w towarzystwie białego pyłu, a zaraz potem wampir zniknął mi sprzed oczu i zostałam sama.

*Gabriels pov

Ta dziewczyna zdecydowanie zbyt łatwo wyprowadzała mnie z równowagi. Prawie wgryzłem jej się w tętnicę szyjną, na szczęście powstrzymałem się w ostatniej chwili.

Tak bardzo się starałem żeby relacja między mną i dziewczyną się poprawiła, a tu w jednym momencie wszystko się zawaliło. Dobrze, iż nie rzuciłem się na nią w złości, bo tego Camilla nigdy by mi nie zapomniała.

Mój wewnętrzny demon coraz bardziej wpływał na moje instynkty, musiałem jak najszybciej przekonać do siebie dziewczynę i wyłonić jej prawdziwe "ja", inaczej  bez niej moje złe maniery wezmą nade mną górę.

Byłem zły. Potwornie zły.

Jednak nie na Cami, tylko na siebie. Jak mogłem nie pomyśleć, że pobieranie krwi od nieprzytomnych ludzi może się jej nie spodobać, że ją przerazi? Prawda była taka, że tak bardzo skupiłem się na dziewczynie, iż zapomniałem o tym, co skrywa mój własny dom.

Musiałem uspokoić się i jak najszybciej naprawić sytuację.





Zmienić PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz