14. (Epilog)

878 61 17
                                    

Lara

Krzątałam się po mieszkaniu, przygotowując kolację, a z moich ust nie schodził uśmiech. Dzisiaj Cene wygrał swój pierwszy konkurs pucharu świata w karierze. Jeszcze kilka dni temu, twierdził, że nigdy nie będzie w stanie tego osiągnąć. Łzy cisnęły mi się do oczu, gdy widziałam radość wypisaną na jego twarzy oglądając konkurs. Teraz marzyłam jedynie o tym, żeby go przytulić, przytulić najmocniej na świecie. 

Usłyszałam dźwięk domofonu, który ucieszył nie tylko mnie, ale i naszego psa - Ruffiego. Biały labrador, który niesamowicie urósł przez ostatnie miesiące, szczekał teraz głośno i biegał po przedpokoju, wiedząc, że Cene zaraz wejdzie do domu. 

- Hej kochanie - powiedział gdy tylko otworzył drzwi, zachowywał się tak samo spokojnie i skromnie jak zawsze. Ja jednak nie zamierzałam przyjmować tego na zimno. Rzuciłam się na niego, obejmując go mocno ramionami. 

- Gratulacje! Byłeś najlepszy! - zarumienił się tak samo jak w początkach naszego związku.

- To tylko jeden konkurs...

- Cene, jesteś wspaniały, musisz w końcu w to uwierzyć - przytuliłam go jeszcze raz i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku na powitanie. Ruffi chyba zrobił się zazdrosny, bo wskoczył na plecy Cene, skutecznie go ode mnie odciągając. 

- Zaprosiłem Domena na jutro, ma przyjść z jakąś dziewczyną, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - od razu pokręciłam głową, ostatnio całkiem nieźle dogadywałam się z młodszym Prevcem, choć co jakiś czas zdarzały nam się mniejsze lub większe spory. 

- Przygotowałam twoje ulubione ravioli ze szpinakiem i serem - powiedziałam i pociągnęłam go do kuchni. Gdy nakładałam jedzenie na talerze objął mnie ramionami i zaczął składać czułe pocałunki na mojej szyi. Jęknęłam cicho gdy natrafił na mój czuły punkt. 

- Tęskniłem za tobą - uśmiechnęłam się do niego, miło było wiedzieć, że jestem dla niego ważna. Przez ostatnie lata byłam tak bardzo samotna, obecność Cene w moim życiu dodawała mi skrzydeł. 

- Ja za tobą też - odpowiedziałam szczerze, każdy wieczór dłużył się bez niego niemiłosiernie.

 Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać się pysznym włoskim daniem. Sama musiałam stwierdzić, że świetnie mi wyszło.

- Jak tam w pracy? Znów siedziałaś do późna w kancelarii? - przyglądał mi się dokładnie, nie cierpiał kiedy się przepracowywałam. 

- Wiesz, że jestem tam na stażu. Nie mogę wychodzić przed mecenasem - choć bardzo bym chciała. 

- A ten jego syn ciągle tam pracuje? - zapytał Cene nie spuszczając ze mnie wzroku. 

- Czasami tylko przychodzi na kilka godzin, nie musisz być zazdrosny - zaśmiałam się z niego, a on spuścił wzrok. 

- Nie jestem zazdro... - zatrzymał się w półsłowa, chyba jednak trochę był - Po prostu spędzasz z nim dużo czasu, ostatnio jak przyszedłem wdzięczył się do ciebie i opowiadał jakieś denne żarty, a ty wyglądałaś na zadowoloną...ale to nie tak, że nie powinnaś być tylko, że ja poczułem, że... no wiesz, że wolisz go ode mnie - patrzyłam na niego zaszokowana, chyba nie myślał, że wolałabym tego dupka z ulizaną fryzurką, który zarzucał mnie mnóstwem pracy i jednocześnie chciał, żebym była jego kelnerką i sprzątaczką. 

- To syn mojego szefa, Cene, muszę być dla niego miła. Jednak to ty jesteś i będziesz dla mnie zawsze najważniejszy. Przecież wiesz, że cię kocham - wstałam od stołu i objęłam go ramionami, wtulił się we mnie mocno. 

- Ja też cię kocham - odpowiedział nie odrywając się ode mnie. 

Piętnaście minut później, siedzieliśmy już na kanapie w salonie. Leżałam wtulona w niego. Moja głowa znajdowała się w zagłębieniu jego szyi. Jego dłonie delikatnie gładziły moje ciało. Uwielbiałam te krótkie momenty, w których mogłam zamknąć oczy i być szczęśliwa. Wiedziałam, że jestem przy nim bezpieczna. Ruffi oczywiście też chciał być blisko Cene, usadowił się po jego drugiej stronie i nastawił głowę, oczekując bycia pogłaskanym. 

- Idealnie - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Pokiwał głową zgadzając się ze mną.

- Dziękuję ci, że byłaś przy mnie wtedy gdy nie było najlepiej.

- Z tobą zawsze jest lepiej, niż bez ciebie - odpowiedziałam szczerze i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam.

- Czyli nie zamierzasz mnie zostawić dla tego syna mecenasa? - zapytał niby żartem, ale miałam wrażenie, że wciąż to go gryzie.

- Nie zamierzam cię zostawić dla nikogo, tak łatwo się ode mnie nie uwolnisz - zaśmiałam się i pocałowałam go krótko, bo Ruffi zaczął szczekać, oburzony gdyż Cene zamiast go głaskać przeniósł swoją dłoń na mój policzek. 

- I całe szczęście - odpowiedział widocznie zadowolony i przyciągnął do siebie i mnie, i Ruffiego, żeby nikt już nie był zazdrosny. 

***

Cześć Kochani!

To już ostatni rozdział, więc chciałabym podziękować wszystkim, którzy czytali, gwiazdkowali i komentowali to opowiadanie. 

Zapraszam do moich innych tworów jeśli macie ochotę. 

Buziaki!


The Worst - Cene PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz