10

107 10 6
                                    

Rozalia

- Janek? Janek! - zaczęłam trząść moim bratem, ale to nic nie dawało. Siedziałam w kałuży krwi trzymając ciało brata na kolanach. Po twarzy spływały mi łzy którymi się dławiłam. Trwało to kilka minut. Albo nawet dłużej, nie zwróciłam na to uwagi.

- To wszystko twoja wina, zabiję cię - powiedziałam w końcu wstając i rzucając się na nieprzytomną dziewczynę. Biłam ją rękami, drapałam po prostu chciałam żeby ona cierpiała. Przeszkodził mi w tym Alan, który zaczął mnie odciągać. Odwróciłam się wtedy i z całej saily uderzyłam go w twarz.

- Zostaw mnie! Już mi pomogłeś, teraz wracaj po swoje siostry i idźcie skąd przyszliście - krzyknęłam, a chłopak patrzył na mnie z przerażeniem.

- Nie pójdę bez ciebie.

- Pójdziesz - wzięłam pistolet i wycelowałam w chłopaka.

- Rozalia nie zrobisz tego. Ja nie mogę cię zostawić - przeładowałam broń i powoli zaczęłam się do niego zbliżać.

- Będziesz pierwszą osobą którą zabije. Ja nie mam nic do stracenia, a ty tak, więc skończ pieprzyć i się stąd wynoś - jeszcze chwilę na mnie patrzył, ale wyszedł. Rzuciłam broń na ziemię i zaczęłam odwiązywać ciało Jasia od krzesła. Potem przywiązałam tam tą dziewczynę.

- Bella wszystko okej? - usłyszałam z jej krótkofalówki, ale ją wyłączyłam. Wzięłam krzesło które też tam stało i usiadłam naprzeciwko dziewczyny trzymając broń w ręku. Czekałam 20 minut i dziewczyna zaczęła się ruszać. Gdy się obudziła patrzyła mi prosto w oczy.

- Kim... jesteś ?

- Jak myślisz Bello? - nie uzyskałam odpowiedzi - Jestem siostrą Janka...

Tylko się uśmiechnęła, co bardzo mnie zdenerwowała. Strzeliłam jej w stopę, a Bella zaczęła potwornie krzyczeć.

- Zamknij się albo strzelę jeszcze raz, a zanim cię zabiję sprawię ci taki ból jakiego jeszcze nie czułaś...

- Nie masz pojęcia co zrobił prawda? Co mi zrobił ? Twój brat jest potworem! Ale z tego co widze to ty też!

- On? Twoja grupa zabiła moich przyjaciół!

- Należało wam się...

- Co?! Co ci takiego zrobiliśmy?!

- Twój brat i jego kumple zamordowali mojego ojca i zostawili moja kilkuletnią córeczkę wykrwawiającą się na śmierć!- Wydarła się i spojrzała w dół. W innej sytuacji - współczułabym jej. Teraz nie ma to dla mnie znaczenia.

- Wkrótce do nich dołączysz...

- Śmiało... Zabij mnie - już łapałam za pistolet, kiedy do środka weszło kilku mężczyzn.

- Nie podchodźcie bo ją zabije - powiedziałam i wymierzyłam w jej głowę.

- Spokojnie, możemy się jakoś dogadać - nagle ktoś  złapał mnie od tyłu i wyrwał mi pistolet z ręki...

  Hej! Mam nadzieję że rozdział sie podobał 🌷
#MrsRhee

·War· Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz