16.

72 12 2
                                    

Rozalia

Na początku wszystko było zamazane i w zwolnionym tempie. Słowa łączyły się w jedno. Dopiero po chwili wszystko się unormowało. Zobaczyłam twarz Anastazji, Alexa i Alana.

- Rozalia?! - dziewczyna lekko mną potrząsła, co sprawiło mi wiele bólu.

- Co się stało?

- Jezu, ty żyjesz - powiedział Alan i usiadł na krześle.

- O co chodzi.

- Po drodze tutaj znów zemdlałaś, potem przebudzałaś się i mówiłaś że wszędzie jest krew i wszyscy umrzemy. Myśleliśmy że umierasz - powoli podniosłam się do pozycji siedzącej.

- Wyciągnęli z ciebie kulę i zszyli ranę - na słowa Alexa pokiwałam głową. Do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna, nie znam jego imienia.

- Nie udało się, nie ma ich. Zniknęli - wyszedł. W duchu się ucieszyłam, ale nie mogę dać po aobie tego poznać.

- Jak to możliwe? Ktoś musiał im powiedzieć - stwierdziła kobieta złapała się za głowę.

- Łukasz! - krzyknął Alex i wybiegł z pokoju. Za nim ruszyli inni, w tym ja. Zajęło mi to najdłużej ponieważ naprawdę źle się czuje.

- Zdradziłeś nas. Co ty sobie wyobrażasz - Alex celował w Łukasza, ale ja przed nim stanęłam.

- Nie rób tego Alex, to i tak nic nie da.

- Rozalia proszę odsuń się - odmówiłam. Siłą mnie przesunięto i trzymano.

- Przestań, ja naprawdę tego nie zrobiłem. To ktoś inny - tłumaczył się. Nie powinien bo to prawda.

- Nie wierzę - chłopak wystrzelił. Ciało Łukasza upadło na ziemię. Większość  się rozeszła i w pokoju zostaliśmy tylko ja, Alan i ciało. Po mojej twarzy spłynęła łza.

- Czemu płaczesz? Prawie go nie znałaś...

- I co z tego? Kiedy ktoś ginie z twojej winy jest ci smutno...

- O czym mówisz?

- To ja im powiedziałam. To ja powinnam tu leżeć - wstałam i stanęłam przed nastolatkiem - Powinieneś mnie teraz zabić, to sprawiedliwe.

- Ale... To inna sytuacja.

- Inna sytuacja? Bo co? Bo on był z nimi? Bo niedawno do nas doszedł? Bo jestem dziewczyną? Inna sytuacja bo zginął bez powodu. Jesteśmy potworami - teraz chyba zrozumiał co się stało. 

- Gdzie są moje rzeczy?

- Nie możesz jeszcze odejść, twoja rana...

- W dupie mam tą ranę.

- U ciebie w pokoju...

***

Siedziałam na łóżku sprawdzając czy wszystko mam. Teraz dodatkowo zabrałam kilka zdjęć moich i mojej rodziny. Chyba mogę już iść. Chciałam wyjść, ale kiedy łapałam za klamkę drzwi otworzyły się.

- Idę z tobą. Miałaś rację, tak dalej nie może być...

Hej! Mam nadzieję że rozdział się podobał :)

#MrsRhee

·War· Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz