Izabela
Otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam to ból ręki. Usiadłam na materacu i rozejrzałam się. Pomieszczenie rozpoznałam od razu. Nagle do środka wszedł Ignacy.
- Bella! Nareszcie wstałaś. - wrzasnął mężczyzna i usiadł obok mnie na materacu.
- Hej... Co się stało?
- Po tym jak stwierdziłaś, że dasz sobie radę sama wstrzyknęli Ci środek usypiający i pewnie chcieli zabrać ze sobą, ale udało nam się odeprzeć atak. Kilku zabiliśmy, a dwóch siedzi w pokoju obok, reszta uciekła. - powiedział, a ja od razu zaczęłam wstawać. Jednak gdy się podparłam poczułam ból w lewej ręce. Spojrzałam na nią, okazało się, że jest obwinięta grubym bandażem. Mężczyzna prawdopodobnie to zauważył bo dodał
- Stłuczona przy uderzeniu z ziemią, a na czole masz lekkie otarcia.
- Gdzie oni są? - zapytałam, a Ignacy wskazał głową na pokój obok. Złapałam za klamkę i gdy miałam przechodzić dodałam. - Dziękuje za wszystko.
Weszłam do kolejnego pokoju. Na środku stały dwa krzesła, a na nich siedziało dwóch mężczyzn. W rogu pokoju siedział Bartek z karabinem w ręce, gdy mnie zobaczył od razu wstał i podszedł bliżej.
- Jak się czujesz? - zapytał wkładając ręce do kieszeni.
- Wszystko w porządku. Cieszę się, że wam się udało. - Bartek uśmiechnął się i ręką poprawił włosy. Oddałam uśmiech i podeszłam bliżej zakładników. Gdy stałam obok jednego z nich, podniósł głowę. Od razu rozpoznałam jego twarz. Pamiętam jej wyraz tamtego dnia, kiedy zabił moją córeczkę.
- Znasz ich? - zapytał. Ja bez wahania podniosłam prawą pięść do góry i uderzyłam mu dwa razy w twarz , miałam dać kolejny raz, ale poczułam dłoń Bartka na ramieniu. - Co Ci zrobili? - już miałam odpowiadać, ale Janek zaczął się śmiać. Spojrzał w naszą stronę z uśmiechem.
- Pamiętam Cię, tak się składa, że jakieś trzy miesiące temu razem z chłopakami zabiliśmy jej ojca i jej małą córeczkę. Ile miała lat? - zaczął się śmiać. Już miałam go uderzyć po raz kolejny, ale Bartek mnie wyprzedził. Nagle do pokoju wparował Paweł z Adrianem.
- Bartek mamy już pl...- w tym momencie Paweł przerwał bo
zauważył, że stoję obok. Podszedł do mnie i przytulił się. - Jak dobrze, że nic Ci nie jest.- odpowiedziałam mu uśmiechem. Szatyn wskazał pomieszczenie z którego wcześniej wyszłam. Wszyscy razem udaliśmy się tam, Adrian rozłożył na ziemi mapę.- Jeżeli gościu nie kłamie to ich obóz znajduje się tu. - wskazał palcem na miejsce dawnych domków letniskowych . - Obok tego miejsca znajduje się stara fabryka w której podobno zabijają ludzi, a na przeciwko niej, stary supermarket zupełnie opuszczony. Tam możemy iść i gdy jakaś ich grupa wyjedzie na ekspedycje my wejdziemy do środka i zabijemy tyle osób ile się da. Dziś wyruszymy schować tam broń i inne rzeczy, jedna osoba zostanie tutaj z zakładnikami i popilnuje domku. - opowiedział i wszyscy się zgodzili.
- Zostaje tylko kwestia kto zostanie. - powiedział Adrian.
- Ja mogę. - odparłam i spojrzałam w jego oczy.
- No dobrze. Zostawimy Ci krótkofalówkę i co jakiś czas będziemy się odzywać. - kiwnęłam głową na znak zrozumienia...
**Kilka godzin później**
Jego lewy policzek był spuchnięty, posiniaczony i miał mała szramę. Z nosa ciekła mu krew. Wargę i brew miał przeciętą. Spojrzałam na niego, a znowu się uśmiechnął. Wyciągnęłam Glocka i wycelowałam w jego ramię.
- Zobaczymy czy teraz będzie Ci tak śmiesznie. - wystrzeliłam jeden pocisk w jego ramię, a drugi w udo. Nagle zza moich pleców wybiegła jakaś dziewczyna.
- Nie! Janek! - krzyczała.
- Kim ty...- poczułam ukłucie na szyi. - Jesteś. - wydukałam i padłam na ziemię...
*********************
Takie trochę Deja vu 😂
( ze z tego opko)
Shippujecie kogoś? Albo jeśli musielibyście wybrać jakaś parę, to kto by to był, jak byście nazwali ten ship i dlaczego akurat te dwie postacie pasują do siebie.#MrsGrimes
CZYTASZ
·War·
Teen FictionIzabela i Rozalia to dwie zupełnie inne dziewczyny wrzucone w świat opanowany przez wirusa. Zainfekowani działają podobnie do zombie lecz nimi nie są. Rozalia to czternastoletnia brunetka, o orzechowych oczach. Strachliwa, broniona przez brata. Izab...