·1·

194 15 9
                                    

Izabela

6 miesięcy później..

Szarpnęłam za złotą klamkę małego szarego budynku. Jednak drzwi nie dały za wygraną. Położyłam kij obok wejścia i z całej siły zaczęłam kopać w drzwi. Po którymś razie dały za wygraną. Podniosłam kij i wślizgnęłam się do środka.

Podbiegłam do szafki stojącej przy wybitym oknie. Otworzyłam pierwszą szufladę. Znalazłam w niej paczkę papierosów. Otwartą. Wpakowałam kartonowe opakowanie do kieszeni i zaczęłam szukać dalej. Kucnęłam przed dolną szufladą i delikatnie ją otwarłam. W środku znajdowała się książka. Przez chwile zastanawiałam się czy ją zabrać, lecz ostatecznie wpakowałam ją do plecaka.

Stanęłam na równe nogi i spojrzałam na widok za oknem. Było cicho, żadnych krwistków, drapieżników czy iksów. Nagle usłyszałam strzał i upadłam na ziemię. mój policzek zaczął boleć jak cholera. Przystawiłam palce do miejsca bólu, a później dałam je nad oczy. Ból był nie do zniesienia, a oczy odmawiały mi posłuszeństwa. Usłyszałam jak ktoś coś krzyczy, a obraz oblał się czernią.

**
- Odpinamy ją?

- Nie, nadal żyje.

**

Obudził mnie odgłos wystrzału. Podniosłam się do pozycji siedzącej i kiedy zaczęłam wstawać zakręciło mi się w głowie i upadłam. Dotknęłam miejsca które cały czas pulsuje.

- O obudziłaś się , jak się czujesz ? - usłyszałam zachrypiały męski głos. Podniosłam się do pozycji siedzącej i wzrokiem zaczęłam szukać broni. Obok mnie leżał mój glock. Wzięłam go do ręki i podniosłam się z ziemi. Ujrzałam spokojnie idącego w moja stronę mężczyznę. Miał brodę w ręku trzymał łom. Z szyi zwisał mu polaroid.Bez namysłu wycelowałam w niego.

- Spokojnie, nie mam zamiaru Cię skrzywdzić. - odezwał się i podniósł ręce w górę.

- Czyżby? Odwróć się. - powiedziałam poważnie, a on zrobił zdziwioną minę.

- Co? Po co?

- Rób co każe, a może przeżyjesz. - szatyn jeszcze przez chwilę mi się przyglądał po czym się odwrócił. Nie zauważyłam żadnego znaku. Czyli nie jest jednym z nich. - Imię?- zapytałam. Mężczyzna odwrócił się i już miał odpowiadać ,ale przez rozbite okno zaczęły wchodzić krwistki.

- Cholera. - powiedziałam gdy kilka z nich weszło do środka. Oczywiście od razu mnie usłyszały więc zaczęły biec krzywo w moją stronę.

- Tutaj! - krzyknął szatyn trzymając drzwi od jakiegoś pomieszczenia. Wzięłam do ręki swój plecak i wbiegłam do pokoju, a on za mną. Zauważyłam, że te stwory napierają na drzwi. Puściłam wszystko i podbiegłam mu pomóc. Po jakimś czasie zarażeni dali sobie spokój. Odeszłam od drzwi i zaczęłam się rozglądać. Pokój był malutki . Czerwona kanapa leżała w rogu, przed nią leżał rozwalony stolik. Po podłodze walały się różne rzeczy od ubrań do pękniętych kubków. Na jednej ścianie było okno. Ruszyłam w jego stronę.

- Wygląda na to, że tworzymy zgrany zespół. - usłyszałam głos mężczyzny. Złapałam za zatrzask od okna i zaczęłam ciągną , lecz nic to nie dawało. Usłyszałam kroki za sobą więc się odwróciłam. Szatyn wyciągnął w moją stronę mój kij z wbitymi gwoździami. Odebrałam z jego rąk broń.

- Jeżeli tak twierdzisz. - odparłam i z całej siły zaczęłam uderzać w szybę. Za którymś razem dała za wygraną. Ubrałam na plecy plecak i wyskoczyłam, a on za mną.

- Mam na imię Paweł Diduszko. - powiedział doganiając mnie.

- Izabela. - odparłam i usłyszałam jego śmiech. Spojrzałam na niego przenikliwie.

- A więc Izabel miło mi Cię poznać w trakcie końca świata. Gdzie się kierujesz Bello? - zapytał i uśmiechnął się pod nosem.

- Północ.

- A więc idziemy w tym samym kierunku...

******************

Heloł!

Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się spodobał!

Mile widziane gwiazdki i komy!

#MrsGrimes

·War· Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz