Epilog

9.7K 540 157
                                    

Syreny policyjne było słychać na całym osiedlu. Patrzyłam przez okno obejmowana przez Charliego. Widziałam jak mojego ojca zakuwają w kajdanki i wpakowują do samochodu. Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Nie wiem czy to ze smutku czy odejścia strachu, który był przy mnie od momentu jego ucieczki z więzienia. Wpatrywałam się w to jak radiowóz odjeżdża. Mimo że już go nie było ja i tak cały czas patrzyłam w ten jeden punkt. Poczułam jak Charlie przyciąga mnie do swojego ciała zamykając w szczelnym uścisku. Wtuliłam się w jego ciało lekko drżąc.

-Już dobrze, skarbie. Wszystko będzie dobrze.

Nic nie odpowiedziałam, jedynie pokiwałam twierdząco głową.

-Mamusiu? Tatusiu? - usłyszałam zaniepokojony głos Willa.

-Już wszystko dobrze, szkrabie - odsunęłam się od Charliego i podeszłam do Willa, który wyglądał niepewnie z pokoju.

Wzięłam go na ręce i przytuliłam do siebie.

-Nie powinnaś dźwigać - upomniał mnie Charlie, który stanął obok nas.

-Przesadzasz - przewróciłam oczami.

-Tata ma rację - odpowiedział stanowczo Will i wygramolił się z moich objęć i wtulił się w Charliego.

-Tata ma zawsze rację - Charlie się wyszczerzył

Zaśmiałam się cicho, kręcąc głową na boki.

-A teraz musimy pogadać z Willem na męskie tematy więc przepraszamy mamusiu, ale opuścimy cię na chwilę - powiedział Charlie idąc z malcem do jego sypialni.

Zamknęli za sobą drzwi, a ja zaciekawiona podeszłam do nich i zaczęłam podsłuchiwać.

-Jestem z ciebie strasznie dumny, wiesz? - usłyszałam ogromną radość w głosie Charliego.

-Tak? - zapytał William lekko zawstydzony.

-Oczywiście, że tak, Will. Byleś bardzo dzielny, grzeczny i zachowałeś się naprawdę bardzo mądrze - pochwalił go ze słyszalną dumą.

-Bo maltfiłem się o mamusie - odpowiedział niepewnie, a mi się aż zrobiło cieplutko na serduszku słysząc te słowa.

-Wiesz, że jesteśmy mężczyznami i musimy się troszczyć o mamusie i tak samo będzie z siostrzyczką? Będą to nasze dwie perełki, którym nie możemy pozwolić, żeby cokolwiek się stało, rozumiesz?

-Tak, ja je bardzo kocham i nie poźwole, żeby coś im się stało - odpowiadał z troską w głosie.

****

-Nie zasłużyłam na tak wspaniałego mężczyznę - wyznałam łącząc delikatnie moje palce z Charliego leżąc na naszym łóżku.

-To raczej ja nie zasłu... - chciał mówić dalej, ale ja mu przerwałam.

-Nie - zaprzeczyłam od razu -Zrobiłeś dla mnie tak wiele, nie jestem w stanie za to wszystko ci podziękować.

-Nawet nie musisz, wystarczy że tu jesteś - wtrącił się składając delikatny pocałunek na mojej dłoni.

-Muszę, a ty masz mnie cierpliwie wysłuchać - powiedziałam stanowczo -Charlie pomogłeś mi, mimo że ja cały czas odtrącałam twoją pomoc. Wyrwałeś mnie z koszmaru jakim było moje życie. Pokazałeś mi co tak naprawdę znaczy kochać. Dałeś mi wszystko to czego potrzebowałam, bezpieczeństwo, miłość, troskę. Byłeś zawsze gdy cię potrzebowałam. Jesteś moim aniołem, który przez cały czas nade mną czuwa otulając swim skrzydłami. Ja po prostu cię ubóstwiam, bo bez ciebie nigdy bym nie dała rady. Kocham cię i nigdy nie przestanę.

-Skarbie, ja ciebie też kocham i nigdy nie przestanę. Jesteś moją pierwszą, prawdziwą miłością i ostatnią. Nadałaś mojemu życiu pięknych barw, które bez ciebie nie istnieją.

-Jesteś niezastąpiony.

-Jesteś niezastąpiona - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

Zaśmieliśmy się cicho. Charlie zbliżył się do mnie i połączył nasze usta w słodkim, czułym pocałunku.

-Kocham cię - wyznałam, gdy się od siebie oderwaliśmy.

-Ja ciebie też, Blondyneczko - uśmiechnął się szeroko -Tak dużo już przeszliśmy, teraz już będzie tylko lepiej - uśmiechnął się szeroko.

-Musi - powiedziałam pewnie.

-Pamiętasz, że za tydzień ślub Maddie i Andrew? - zapytał mnie Charlie po chwili ciszy.

-Nie mogłabym zapomnieć o ślubie moich przyjaciół - zaśmiałam się.

-Jeszcze do tego jako druhna.

-Nie mogę w to uwierzyć - uśmiechnęłam się delikatnie.

Charlie zmarszczył brwi.

-Pamiętam jakby to było wczoraj jak latałam za Andrew z wiadrem wody po jego podwórku, a on w samych majtach uciekał drąc się na całe gardło, aż w końcu wlazł na drzewo i siedział tam tak długo, aż jego tata go nie zdjął - zaśmiałam się na to wspomnienie -A pomyśleć, że teraz bierze ślub...

-A my to co? Czuję się tak jakby dzień, w którym cię poznałem był wczoraj, a spójrz mamy już prawie dwójkę dzieci - zaśmiał się masując delikatnie mój brzuch.

-Nie wiem kiedy to wszystko minęło - odpowiedziałam zamyślona.

-Ja też... Żałuję, że nie wykorzystałem mojej młodości w stu procentach - odpowiedział smutno -Ale na pewno nie żałuję tego, że cię wtedy poznałem, to była najlepsza rzecz, która spotkała mnie w życiu.

Charlie pocałował mnie w usta, a ja przyciągnęłam go bliżej siebie.

Teraz nie liczyło się to co było kiedyś, czy to co będzie za kilka lat, liczyło się jedynie co tu i teraz i chciałam czerpać z tego jak najwięcej.

KONIEC

♦♦♦♦

Hejka kochani

Niestety to koniec tego opowiadanie, uwierzcie mi także jest strasznie szkoda, ale nic nie trwa wiecznie :'( Teraz przyszedł czas na pożegnanie się z naszymi skarbami

Jestem ciekawa czy jesteście zadowoleni z zakończenia czy może liczyliście, że będzie ono inne, proszę napiszcie swoje zdanie w komentarzach ;*

Jeżeli macie jakieś ulubione momenty z tej książki (z poprzedniej części także) to napiszcie w komentarzu!

Dziękuję wszystkim, którzy czytali, gwiazdkowali oraz komentowali
Szczególne podziękowania dla jus_tyna1. Dziękuję ci kochana za to ile napisałaś komentarzy i jak bardzo mnie tym zmotywowałaś oraz sprawiłaś uśmiech na mojej twarzy :)

Jeżeli jesteście zainteresowani zapraszam do czytania mojej nowej książki: "(Not) Forever"

Daj sobie pomóc ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz