✰ 𝑅𝑜𝓏𝒹𝓏𝒾𝒶𝓁 𝐼𝒱 ✰

151 8 0
                                    


Wyniki były późnym wieczorem, więc zadzwonił do mnie Woo. Okazało się, że krew niestety należała do zaginionej i ta z łańcuszka i ta ze ściany murku. Czemu jak kurde zawsze mam racje? Czasami wolałabym jej nie mieć. Nakazałam pielęgniarce aby mój lekarz prowadzący dał mi wypis. Co z tego, że miałam wyjść następnego dnia. Nic mi w sumie już nie dolegało tylko lekki ból głowy, a po za tym nienawidzę szpitali. Mam do tego swoje powody. Po otrzymaniu wypisu do ręki wychodziłam z budynku, gdy nagle dostałam sms'a. Był on od Marka, że mam iść na parking szpitala. Zdziwiona poszłam tam. Zobaczyłam Marka opierającego się o sportowy samochód. Kiedyś jak jeszcze nie wstąpił do akademii policyjnej brał udział w nielegalnych wyścigach samochodów, w którym zakładało się o kasę lub samochód. Wygrał około czterdzieści, może więcej wyścigów i teraz ma masę sportowych i bardzo drogich samochodów, gdzie niektóre samochody są bardzo rzadkie i są tylko dwa takie pojazdy dostępne na całym świecie. Już nie wspomnę ile on kasy ma. W tak krótkim czasie został miliarderem, który jest policjantem. Czyż to nie śmieszne? Powiedziałabym, że bardzo. Podeszłam z uśmiechem do niego. Traktował mnie jak młodszą siostrę, chociaż czasem zachowywał się tak jakby próbował mnie poderwać. No, bo w końcu kto by mu odmówił. Rozczochrane i kompletnym nie ładzie czarne włosy, ciemne oczy ukazujące ciepło oraz troskę ale również widać w nich błysk oraz czasem można zobaczyć w nich chłód, który jest przeze mnie czasem nie zrozumiały. Ubiera się zawsze w podarte rurki, t-shirty z różnymi kolorowymi nadrukami, na to skurzana marynarka lub czarna z tego samego materiału krótka kurta, a do tego nie trampki tylko eleganckie buty. Żeby jeszcze bardziej przypieczętować jego seksowny wygląd kolczyki w uszach i ten jego odruch zagryzania wargi gdy się zdenerwuje. On po prostu z daleka emanuje gorącem i pociąga swoją seksownością. Jednak dla mnie jest tylko starszym bratem, przy którym mogę się zawsze wyżalić i powiedzieć coś czego nie słyszał nawet sam Woo. Podeszłam bliżej niego, a on bez żadnego słowa przytulił mnie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku. Okazywał takie czułości tylko gdy byliśmy sam na sam. Nie chciał innym pokazać tej swojej strony.
- Nie strasz mnie tak nigdy więcej.- pokiwałam tylko głową, po czym odsunął się ode mnie.
- Tak, w ogóle skąd wiedziałeś, że wypisałam się?- byłam dalej zdziwiona.
- Zadzwonił do mnie lekarz, że wypisujesz się na żądanie. Dałem mu przed wyjściem swój numer telefonu, na wypadek gdybyś tego chciała. Więc jestem.- uśmiechnął się promiennie.- Wskakuj, zawiozę Cię do domu.- kiwnęłam głową. Otworzył mi drzwi, gdy wsiadłam i zapinałam pasy zamknął je. Siadł za kierownicą i zrobił to samo.
- Tylko...- spojrzał na mnie jak już miał odpalić silnik. – Chciałabym dojechać do domu w jednym kawałku. Pamiętaj, że jesteśmy policjantami i już nie możesz od tak sobie łamać zasad drogowych. – powiedziałam spokojnie i lekko się zaśmiałam. Prychnął uroczo pod nosem i się uśmiechnął.
- Spokojnie, może tego nie widać, ale zmieniłem się w momencie gdy wstąpiłem do policji.- poczochrał delikatnie moje włosy, przez co lekko nadymałam policzki z niezadowolenia. Odpalił samochód i ruszyliśmy spod szpitala z piskiem opon i głośnym warkotem silnika. Nie wiem gdzie on się zmienił. Chociaż jedzie wolniej, a nie jak kiedyś 100-200km/h. Tak potrafił tyle zapierdzielać i z łatwością omijać przeszkody. Był jednym z najlepszych. Ustawiała się do niego kolejka innych, którzy chcieli się od niego uczyć, nawet Ci starsi. Masa ludzi była pod wrażeniem, że siedemnastolatek może umieć tak jeździć.

Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Mój dom, heh... bardziej można to nazwać mieszkaniem w starym bloku, który powinien iść do rozbiórki, ale nie jest. Mieszkam na drugim piętrze więc mam przekichane jak ktoś robi domówkę. Jednak prawo mi pozwala oskarżyć ich o zakłócenie ciszy nocnej i wezwać posiłki. Chociaż odkąd mieszkańcy bloku wiedzą o tym, że ja tutaj mieszkam starają się być cicho jak mysz pod miotłą. Uroki posiadania odznaki policyjnej. Tyle wygrać. Gdy odpinałam pasy Mark już stał i otworzył mi drzwi. Lubiłam gdy jest taki uroczy, miły i kochany. Jednak lubię gdy jest uparty, czasem zarozumiały i ukazuje dużo sprytu, ale tylko w pracy. Podziwiam go z jaką łatwością daje sobie rade ze stresem w pracy i po za nią. Ja jestem dość wrażliwa na stres, zaczyna mnie wtedy głowa albo żołądek boleć. Pomógł mi wyjść z samochodu i zamknął za mną drzwi. Złapał go za ramię i zaczęliśmy się kierować do klatki, chciałam coś powiedzieć ale niestety nie dane mi to było.
- Hej! Fajna laska! Może sobie ją pożyczymy? Co ty na to?- prychnęłam. Spojrzałam na chłopaka, już widziałam, że się to źle skończy.
- Zapuszkować was na czterdzieści osiem?- odsunął się ode mnie i wyciągnął odznakę.
- Kurwa, pies. Lalka, serio? Z psem się umawiasz? Aish.- zdenerwował się.
- Co? Masz ze mną jakiś problem? – wyciągnęłam również odznakę i pokazałam im ją. Ich reakcja mnie rozbawiła. Zaczęłaś się głośno śmiać i ze śmiechu musiałam usiąść na betonie.
- Kurwa.- przeklął i odszedł z resztą bandy. Ja, dalej się śmiałam w niebo głosy. Spojrzałam na Marka, który zaczął się ze mnie śmiać. Wyciągnął do mnie rękę, a ja dalej się śmiejąc złapałam ją, po czym podciągnął mnie na równe nogi. Musiałam się o niego oprzeć, położyłam głowę na jego torsie i starałam się uspokoić. Słyszałam również jego cichy śmiech, czułam jak jego klatka piersiowa od tego drży. Nasze relacje są takie jakie są, ponieważ poznałam go za nim trafiliśmy do akademii policyjnej. Poznaliśmy się gdy wpadłam nie małe tarapaty.
Mieszkałam wtedy w Busan, dokładniej przeprowadziłam się tam po pewnej katastrofie w moim życiu. Miałam tylko piętnaście lat, mieszkałam wtedy w domu dziecka. Uciekałam po szkole przed trzecioklasistami, którzy wiadomo co chcieli ze mną zrobić. Byłam wtedy dość wysportowana, jednak oni byli chłopakami, którzy mieli więcej pary w nogach. Uciekając wbiegłabym pod samochód gdyby nie pewien chłopak. Złapał mnie w odpowiednim momencie, przy krawędzi chodnika.
- Dokąd się tak śpieszysz księżniczko, że nie zważasz na jeżdżące samochody?- uśmiechnął się. Ja nic nie mówiąc odwróciłam się w stronę chłopaków, którzy mnie wołali. Spojrzałam na chłopaka, który dalej mnie trzymał w talii, z przerażeniem i łzami w oczach. Automatycznie jego uśmiech zniknął, a ja wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam dalej, gdy było zielone światło dla pieszych. Niestety dorwali mnie kilka metrów od domu dziecka i zaciągnęli do ślepej uliczki. Płakałam i to bardzo. Jeden z nich rzucił mnie o ścianę, a ja po niej się ześlizgnęłam na beton. Drugi zaczął powoli się do mnie dobierać. Byłam wtedy bezsilna. Wtedy usłyszałam dość charakterystyczny głos, który już wcześniej słyszałam. Potem słyszałam hałas i jęki, po czym spojrzałam przed siebie. Widziałam nogi, a ta osoba przykucnęła przede mną. Był to ten sam chłopak, który mnie uratował przed wpadnięciem na rozpędzone samochody. Być uratowanym dwa razy przez tą samą osobę. Ktoś by to nazwał przeznaczeniem, a może to miało być przeznaczenie. Wyciągnął przede mną rękę, która była cała poraniona. Spojrzałam na niego, ten zamiast krzywić się z bólu, uśmiechał się do mnie ciepło i promiennie. Ujęłam jego dłoń i pomógł mi wstać. Spojrzałam za niego, chłopaki którzy mnie gonili leżeli i jęczeli z bólu. Lekko się uśmiechnęłam widząc moich prześladowców w takim stanie.
- Chodź.- pociągnął mnie lekko przed siebie.
- Dokąd?- spytałam niepewnie.
- Opatrzę Ci te rany.- spojrzałam na siebie. Faktycznie, miałam do krwi zdarte kolana i wnętrze jednej z dłoni. Za prowadził mnie do wysokiego wieżowca. Byłam pod wrażeniem, ponieważ na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że mieszka w jakieś spelunie czy czym podobnym, a on mieszka w jednym z najdroższych apartamentowców. Wjechaliśmy na ostatnie piętro i weszliśmy do jednego z największych mieszkać. Usiadłam na kanapie i czekałam na niego. Wrócił z apteczką, na twarzy miał poważną minę gdy opatrywał moje rany. Gdy skończył i chciał odchodzić z apteczką zatrzymałam go i kazałam usiąść.
- Co robisz?- spytał patrząc na mnie zaskoczony. Wyjęłam wacik i wodę utlenioną. Nasączyłam go i wzięłam w swoją dłoń tę jego. Przyłożyłam nasączony wacik do ran, a on zareagował syknięciem. – Poradzę sobie.- ja go zignorowałam i dalej oczyszczałam jego rany na dłoni.
- Nie poradzisz.- odpowiedział tylko. Dmuchałam na jego rany gdy stykały się z wodą utlenioną. Podniosłam głową, aby spojrzeć na niego. Speszyłam się gdy jego oczy non stop wpatrywały się w moje.
Po opatrzeniu jego dłoni owinęłam ją bandażem.
- Gotowe. Nie było chyba tak źle, prawda?- spojrzałam na niego z uśmiechem. On tylko kiwnął głową również uśmiechnięty. Wyciągnął przede mną drugą dłoń.
- Jestem Mark.- uścisnęłam jego dłoń.
- Ja jestem Lea. Dzięki za podwójny ratunek.- jednocześnie się zaśmialiśmy. Poczułam jak mój telefon zaczął dzwonić. – Wybacz.- chłopak pokazał dłonią abym odebrała.- Tak?... Przepraszam Cię, coś mnie zatrzymało... Będę za jakieś...- spojrzałam na Marka, on pokazał mi dwie piątki z dloni. – Za jakieś dziesięć minut... Jasne, kupię dla nich cukierki, są tak kochani że nie mogę im odmówić... Tak poczytam im również bajkę na dobranoc... Musze kończyć, cześć.- rozłączyłam się i włożyłam telefon do plecaka.
- Mama? Pewnie się o Ciebie martwi.- chyba wyczuł, że coś jest nie tak.
- To była opiekunka, ale wszyscy mówią jej Noona. – uśmiechnęłam się lekko.
- Ymmm, okej. Spoko. Chodź, zawiozę Cię najpierw do sklepu, a potem do domu.- skinęłam głową i poszłam za nim, do garaży. Zobaczyłam cudo, Lamborghini Murcielago ip640. Skąd tak młody chłopak ma coś takiego?
- Czy to jest Lamborghini Murcielago ip640?- spytałam nie dowierzając.
- Widzę, że znasz się. Tak to on. Kupiłem, a dokładniej wygrałem. Kiedyś Ci opowiem jak się lepiej poznamy.- spojrzałam na niego w szoku. – Zamknij buzię, bo się ślinisz.- zaśmiał się. Otworzył mi drzwi od pasażera, po czym wsiadłam, a on za mną je zamknął. Usiadł za kierownicą i zapiął pas, co też i ja uczyniłam.- Wiesz, normalnie jeżdżę około 200km/h, ale dla Ciebie zrobię wyjątek.- uśmiechnął się, a ja mało się nie zakrztusiłam powietrzem.
Mijały dni i miesiące, a ja częściej spotykałam się z Markiem. Zostaliśmy tylko przyjaciółmi, on mi pomagał w nauce oraz odganiał ode mnie gnębicieli; a ja starałam mu się pomóc aby w kłopoty nie wpadał. Dopingowałam go gdy brał udział w wyścigach i tak jakoś się do siebie zbliżyliśmy, że zaczęliśmy się traktować jak rodzeństwo. Gdy skończyłam osiemnaście lat poszłam na swoje, a on był już od dłuższego czasu w akademii policyjnej. Postanowiłam, że po skończonej szkole również tam wstąpię. Gdy udało mi się to osiągnąć, Mark był na ostatnim roku akademii. Wspierał mnie i pomagał. Często się nie widywaliśmy, aż w końcu po skończonej akademii niestety musiał wyjechać na stałe do Seulu. Urwał nam się kontakt, do momentu aż sama nie zostałam po roku służenia na komisariacie w Deagu, do Seulu. Gdy go zobaczyłam, a on mnie byliśmy szczęśliwi z tego powodu. Jednak żadne z nas nie powiedziało, że znamy się o wiele dłużej. Tylko jak byliśmy sam na sam traktowaliśmy siebie normalnie jak za dawnych czasów.


Gdy się uspokoiłam, odprowadził mnie pod same drzwi, poczochrał mnie znowu lekko po włosach i na pożegnanie ucałował lekko mój policzek. Pomachałam mu gdy bym już przy schodach i wlazłam do mieszkania. Tak po za tym, to nie było mnie w nim od kilu dni, bo nocowałam na kanapie na komisariacie. Nie mając już na nic siły, wzięłam prysznic i poszłam spać.
Mam nadzieję, że następny dzień będzie lepszy. 

====================================

I jak się podoba? Czekam na waszą opinię.

Dla nieświadomych to jest (to żółte cudo pod spodem): Lamborghini Murcielago ip640.

Dla nieświadomych to jest (to żółte cudo pod spodem): Lamborghini Murcielago ip640

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Piosenka w mediach:

 BEAST - 'FICTION' (Official Music Video)  

Do you remember me? | Min Yoongi (Suga) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz