- Ale ja jestem, kurwa, głupi - jęczy rozwalony na kanapie Jungkook, spoglądając co rusz na zegarek. Już dawno temu minęło południe, a on wciąż leży i majaczy, ściskając w dłoni telefon jak najcenniejszy skarb. Cóż, teraz tylko on jako tako trzyma go przy Taehyungu, mimo iż czerwonowłosy nie odpisuje na żadną wiadomość. - Powinienem do niego zadzwonić? - pyta swojego przyjaciela, który od dłuższej chwili próbuje ogarnąć mu mieszkanie.
Co dziwne, wystarczyło mu parę godzin snu, by całkowicie wytrzeźwiał i myślał racjonalnie, w porównaniu do tego zakochanego bokserzyka.
- Powinieneś do niego, zjebie, biec - prycha, wrzucając do reklamówki puste butelki po whisky, zgaszone pety i jakieś wyrwane kudły z głów tych prostytutek. - A nie pisać jakieś SMS-y, no Jezu... Masz dwadzieścia lat, a nie dwanaście, weź zachowuj się w końcu jak dorosły.
- Powiedział Jung Hoseok, którego całe życie sprowadza się do przepierdalania moich pieniędzy na alkohol i dupy - odgryza się młodszy, powoli wstając do siadu. Syczy, czując pulsujący ból w okolicach całej czaszki i żołądka, ale udaje mu się to przezwyciężyć.
- Odwal się ode mnie, ja przynajmniej mam dziewczynę.
- Moją siostrę?
- Kocham Lisę i nie obchodzi mnie to, czy masz z tym problem - warczy i spogląda ze złością na wyglądającego jak wrak człowieka Jeona. - A ty kochasz Taehyunga i nie umiesz o niego zawalczyć. Serio, Kook? Nie boisz się obijać mord facetom dwa razy większym od ciebie, nie boisz się śmierci za każdym razem, kiedy wchodzisz na ring, nie boisz się wpuszczać mnie, człowieka-demolkę, do swojego mieszkania, ale boisz się podejść do tego chłopaka, objąć go w talii, przyprzeć do ściany i powiedzieć: "Tae, kocham cię tak mocno, że moje serduszko robi bum-bum na twój widok"?
Brunet spogląda na rozemocjonowanego Junga, czując jak zalewają go zimne poty. Cholera, to wszystko jest najprawdziwszą prawdą, a do niego dociera, że jest pierdolonym tchórzem. Mimo że nie miał oporów przed zmiażdżeniem Namjoona w obronie godności Kima, to i tak jest emocjonalną amebą, która te najważniejsze słowa zamiast wyznać osobiście, patrząc się prosto w oczy, wystukała na klawiaturce i wysłała, ot tak.
- Zbieraj dupę, idź się umyj, bo capisz jak zarzygany menel, odstaw się na bóstwo i pędź po swoją królewnę! - krzyczy Hobi, rzucając w niego opróżnioną do ostatniej kropelki puszką po piwie.
- Ale on nie bez powodu mi nie odpisuje! Jestem pewny, że mnie nienawidzi i jedyne, co od niego usłyszę, to to, żebym spieprzał i więcej nie pokazywał mu się na oczy. Nie zniosę tego, nienawidzę go za to, co ze mną robi.
- Wiesz, jak tak gadasz, to mam wrażenie, że w tym związku to on rucha ciebie - Hoseok uśmiecha się w swoim firmowym stylu, nawet na kacu promieniejąc jak najpiękniejsze słoneczko. I jak tu takiego uderzyć?
- Nienawidzę cię - wzdycha sportowiec, powolnym krokiem ruszając do łazienki.
- Grzeczny Jungkookie, jeszcze kiedyś mi za to podziękujesz! - śmieje się, a Jeon, nim znika w toalecie, posyła mu złowrogie spojrzenie i pokazuje uniesiony w górę, środkowy palec. - Takiego masz? Spokojnie, to i tak duży jak na pasywa!
CZYTASZ
knockout ﻬ taekook
Fanfiction❝With your love nobody can drag me down.❞ [ukończone] boxing!au; fluff; +18; top!jk: trochę rak as always