Nie mija sekunda, nim rozwścieczony do granic możliwości Jungkook próbuje doskoczyć do tej czerwonowłosej mendy, chcąc dać mu porządną nauczkę, ale Taehyung jest jakimś człowiekiem cieniem, pieprzonym ninją, który sprytnie się wymiguje i prędko zwiewa między jego nogami w drugi kraniec ringu.
Bokser rwie sobie włosy z głowy, nie ma siły, cierpliwości, ani humoru na takie zabawy, na takie użeranie się z tym irytującym spryciarzem. Widząc ten złośliwy uśmieszek, kwitnący na rozbawionej buzi mniejszego, jedyne o czym marzy, to żeby zacisnąć rączki na jego szyjce, znacznie ciaśniej niż jakiś golf.
- Zaraz się zmęczysz, bokserzyku - szczerzy się, podpierając linę, odchylając głowę do tyłu, tak uroczo i fałszywie się przy tym uśmiechając.
- Zaraz będziesz jedną wielką plamą - syczy przez zęby brunet, uderzając pięścią o wiszący worek, chcąc choć odrobinę się uspokoić. Nawet jeśli chce, to za nic nie może się ogarnąć, bowiem cynizm syna trenera skutecznie rozpierdala mu umysł, wyzwala w nim wszystkie najgorsze popędy.
- Och, błagam, nie zrobisz mi krzywdy - świergoli, siadając na ziemi i czekając na reakcję Jeona, oniemiałego takim zachowaniem. Już zdążył zauważyć, że przy tym małym świrze wszystkiego się można spodziewać.
- Nie? Skąd ta pewność? - pyta, zagryzając wargi i wolnym krokiem podchodząc do swojego utrapienia. - Bo jesteś synkiem pana Kima? Proszę cię, on sam chyba ciebie nie lubi - rzuca, przewracając oczami, myśląc, że trafił w czuły punkt chłopaka, ale on wydaje się być tym niewzruszony.
Nieważne, że Taehyung po prostu rewelacyjnie maskuje uczucia, a tak naprawdę coś pękło w jego sercu. Zdążył przywyknąć, w dużej mierze przyznając brunetowi rację. Czy ktokolwiek zacząłby się nad nim litować, gdyby nagle się tam rozbeczał? No właśnie, woli więc dusić wszystko w sobie, a pokazywać jedynie swoją drugą, pyskatą i wytresowaną stronę.
- To raz, a dwa.. Za bardzo to lubisz, Jeon. Za bardzo.. cię pociągam - wzdycha, oblizując wargi i mierzwiąc swoje farbowane kosmyki, na co bokser mało nie krztusi się własną śliną.
- W dupie ci się chyba poprzewracało - warczy, momentalnie klękając naprzeciwko niego, bacznie obserwując, jak ten świetnie się bawi, masując sobie zmysłowo kark, postękując. Czuje, że ta frustracja wyżera go od środka, a chwilę po tym już jest między nóżkami czerwonowłosego, lekko go podduszając. - Nadal myślisz, że mnie pociągasz?
- T-tak - chrypie, uderzając kostkami o obolałe plecy mężczyzny, próbując się jakoś wyrwać.
No i ma cholerną rację.
- I po co było się tak droczyć, koteczku, teraz mogę cię udusić - mówi, zaciskając palce mocniej i mocniej, ale mógłby przysiąc, że nigdy w życiu nie czuł takich pomieszanych uczuć.
Z jednej strony ma ochotę zwyczajnie wykończyć tego giętkiego chłopaczka, a z drugiej.. Nie, to niemożliwe. Sam w sumie nie wie, co innego miałby ochotę z nim zrobić.
CZYTASZ
knockout ﻬ taekook
Fanfiction❝With your love nobody can drag me down.❞ [ukończone] boxing!au; fluff; +18; top!jk: trochę rak as always