Taehyung wie, że te wszystkie wiadomości wcale nie są prawdziwe. Przecież po pijaku i na haju nie myśli się trzeźwo, a cóż, bokser właśnie w takim opłakanym stanie znajdował się dnia poprzedniego, kiedy zmartwiony, naiwny Kim przyszedł go odwiedzić.
Sam już nie wie, co powinien czuć i robić, bo właśnie dowiedział się, że Jeon czytał jego notatki. A skoro w jakiś sposób to nim wstrząsnęło i posunął się takich zagrań, jak spraszanie podobnych do niego prostytutek i kumpla, na którego wcześniej tak psioczył do siebie, to znaczyło tylko jedno - ten bezmózgi mięśniak widział tylko pierwszą stronę.
I teraz co? Uwierzyć mu i wybaczyć, czy może jednak odsunąć się i dać mu w spokoju skupić się na mistrzostwach? Które swoją drogą mają mieć miejsce już za półtorej tygodnia na największej seulskiej arenie sportowej.
Czerwonowłosy zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli Jeon nie wygra, to będzie to jego winą. To on skutecznie go rozpraszał, niechcący, ale jednak w sobie rozkochał i jeszcze teraz jest powodem, przez który sportowiec znów olewa treningi, bierze narkotyki i nie myśli o tym, o czym powinien. Dlatego syn trenera jest w kropce i choć boli go bijące na widok lub samą myśl o Jungkooku serce, to jednak postanawia wycofać się w cień.
Wierzy, że młodszy jeszcze przed walką zdąży przeczytać cały, tym razem ten prawdziwy, artykuł i dzięki temu da z siebie wszystko, kończąc pojedynek jako mistrz świata, duma swojego nieżyjącego ojca, a nie wrak człowieka i "wypalona gwiazda".
- Pierdolony osiłek - mamrocze pod nosem student, zaciskając mocno szczęki. Ma dość wszystkiego, jest cały obolały i niewyspany, a jakby tego było mało, to zżerają go wyrzuty sumienia. Czuje, że powinien iść do Jeona, wszystko z nim wyjaśnić i pomóc mu w ogarnięciu się, ale nie może. Duma wciąż mu nie pozwala, zresztą nie ma zamiaru bawić się w jego niańkę. Skoro sam zrobił bałagan, niech teraz sprząta. Skoro wolał najebać się z Hoseokiem, niech teraz na niego liczy.
A jeśli rzeczywiście kocha Taehyunga, niech o niego zawalczy. Niech będzie dla niego ważniejszy, niż tytuł i sława.
- Głupi pacan, nienawidzę go! - warczy, trzęsąc się jak galareta, co wcale nie jest spowodowane ujemną temperaturą na zewnątrz. Opatula się szalikiem jeszcze szczelniej i krzyżuje na piersi ramiona, idąc sztywnym krokiem w stronę siłowni. To wcale nie tak, że ma nadzieję na spotkanie tam Jeona. Kim nie jest głupi i zbyt dobrze go zna, by wierzyć w takie cuda. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy Jungkooka ponosi i tym razem pewnie też nie zjawi się na treningu, dochodząc do siebie w samotności.
Bokser chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, jak drastycznie z każdym dniem maleją jego szanse na zwycięstwo. Jasne, formy nie traci się w niecały miesiąc lub opuszczając dwa treningi, a umiejętności i doświadczenie, zbierane od tylu już lat, nie ulatniają się nagle w powietrze, co nie zmienia faktu, że i tak nie powinien mieć wszystkiego głęboko w poważaniu. Wywalczenie tytułu od zawsze było jego największym marzeniem, a on zdaje się poddawać tuż przy samej mecie. Żałosne i niepoważne.
CZYTASZ
knockout ﻬ taekook
Fanfic❝With your love nobody can drag me down.❞ [ukończone] boxing!au; fluff; +18; top!jk: trochę rak as always