Jest duszno, śmierdzi alkoholem, wymiotami i kłębami tytoniowych oparów. To nieważne, pijany Jungkook zdaje się tym wcale nie przejmować, kiedy podpiera ścianę w toalecie jakiegoś szemranego klubu, pociągając co chwilę nosem.
Czas silnej euforii i pobudzenia zanika, a zastępują go nudności, silny ból głowy i drgawki wszystkich mięśni. Źrenice są wielkości spodków, a całe ciało zalewają gorące poty. Majaczy, ma urojenia i na horyzoncie nie widać już Hoseoka. Prawdę mówiąc niewiele już widać.
Czuje się jeszcze gorzej, niż podczas walki. Taka bezsilność i wycieńczenie są znośne, tylko kiedy spowodowane wolą walki, motywacją, poświęceniem i aktywnością fizyczną, ale w żadnym wypadku nie taką ilością alkoholu, naprzemiennie dostarczanego organizmowi z białym proszkiem.
Wygląda źle, najgorzej, bo wciąż widoczne są blizny po półfinałach, wszelkie siniaki, zadrapania. Teraz mało kto go rozpoznaje, gdy szczelnie okrywa głowę kapturem, walcząc z odruchem wymiotnym i sennością. Nie ma siły na zabawę, czas świętowania właśnie się skończył, a on zwyczajnie został sam. Dla kogoś z takim poważaniem, z takimi umiejętnościami nie powinno być to w żadnym stopniu przerażające. Problem w tym, że nie może stoczyć się w jakiejś dziurze wypełnionej marginesem społeczeństwa, bo zapewne wyląduje na pierwszych stronach okładek tabloidów, jak pół żywy wciąga kreski, wymiotuje, albo śpi pod kontenerami jakiegoś klubu, w najgorszej dzielnicy Seulu.
Sportowcom nie wypada, takiej gwieździe i ikonie tym bardziej. Jakby to wyglądało, gdyby wzór dla tylu nastoletnich chłopców okazał się być zwyczajnym śmieciem?
Chwiejnym krokiem rusza z miejsca, rejestrując pieprzącą się na umywalkach parę. Nie ma sił tego komentować, sam robił to samo jeszcze przed godziną, kiedy to cały buzował, a impreza trwała w najlepsze. Teraz jest prawdziwym wrakiem, teraz każda dziewczyna patrzy na niego z obrzydzeniem, a najlepszy przyjaciel zwyczajnie zniknął.
Po dłuższej chwili udaje mu się uwolnić na zewnątrz, mało nie dławiąc się tym rześkim, niekoniecznie czystym, ale jednak lepszym powietrzem. Wciąż podpierając się o drzwi ewakuacyjne, walczy z samym sobą, by nie paść na kolana, by nie zasnąć na chodniku. Pierwszy raz ma wszystko tak głęboko w dupie, przestaje myśleć o swojej karierze i zachowaniu dobrej twarzy. Gdyby mógł, śmiałby się z tego, co jakaś ciecz i niewielka ilość proszku potrafią zrobić z człowiekiem, nieoficjalnie już najlepszym bokserem świata.
Łapie się za głowę, z trudem oddychając, a drugą ręką błądzi po wszystkich kieszeniach w poszukiwaniu portfela, czegokolwiek. Czuje nieopisaną ulgę, gdy plastikowy prostokąt wsuwa się między jego palce. Pal licho z komórką, być może zabrał ją Jung, najważniejsze, że karta bankowa jest bezpieczna i będzie w stanie zapłacić za taksówkę.
Pluje na chodnik, kuleje i na krawędzi wykończenia zbliża się do ulicy. Jest późno, a on przepił większość pieniędzy i obawia się czy wystarczy mu na kurs do swojego mieszkania - jest zdecydowanie za daleko. Tak to już jest, gdy stawia się drinki i kreski swoim pseudo znajomym, żerującym tylko na sławie i pieniądzach. Jak widać, gdy przyjedzie co do czego, to nagle każdy znika i zapomina.
CZYTASZ
knockout ﻬ taekook
Fiksi Penggemar❝With your love nobody can drag me down.❞ [ukończone] boxing!au; fluff; +18; top!jk: trochę rak as always