Twenty Six ☆

421 58 19
                                    

Kyungsoo POV

Po wejściu do gabinetu mój wzrok przykuł ogromny bukiet czerwonych róż, leżący na biurku. Z początku byłem zdziwiony, myślałem, że może ktoś się pomylił. Po bliższym przyjrzeniu się zauważyłem karteczkę z moim imieniem, a także napisem "Przepraszam".

- Jest mi naprawdę przykro Kyunggie. Nie chciałem, żebyś poczuł się źle przez to, co wyprawiałem. Przepraszam za naprzykrzanie się i robienie z siebie debila na każdym kroku, biegania pół nago po całym budynku, rzucanie w tego dupka Chanyeola butami czy tam zszywaczem. Chciałem tylko, żebyś spojrzał na mnie jak na kogoś, kogo możesz pokochać, a nie widział tylko jakiegoś psychola z manią penisów. - usłyszałem za sobą głos Jongina. Nie odwróciłem się, tylko słuchałem jego wypowiedzi. - Naprawdę chcę być przy Tobie. Jesteś dla mnie ważny od chwili kiedy się poznaliśmy. Jeszcze nikt nigdy nie działał na mnie tak, jak Ty. Chcę wywoływać uśmiech na Twojej ślicznej buzi. Chcę przyprawiać Cię o szybsze bicie serca. Jesteś jedyną osobą, która może nazwać mnie debilem, impotentem, chujem czy czym tam chcesz i tak będę cię koch... - uciął, odchrząkując i wrócił do wypowiedzi. - Znaczy i tak będzie mi na Tobie zależało.Proszę Cię o wybaczenie, ale także proszę o szansę. Pozwól mi pokazać, że mogę podarować Ci szczęście i miłość. - uśmiechnąłem się pod nosem, odwracając się i spojrzałem na wysokiego mężczyznę.

- No i co ja mam z Tobą zrobić, hm?

- Mam parę pomysłów, ale z racji tego, że Cię przepraszam, to możesz wybrać dla mnie pokutę. No wiesz, możesz dać mi jakieś fajne rozgrzeszenie... - poruszył sugestywnie brwiami, na co strzeliłem facepalma, jednak zaraz się uśmiechnąłem.

- Czyli to ja będę seme? Dzięki Kai, nie trzeba było, ale skoro proponujesz, to chętnie skorzystam. - zatarłem ręce z szatańskim uśmiechem.

- Ejjejej. Zatrzymaj się ogierze, księdzu czy rozgrzeszniku. O żadnym górowaniu nie było mowy. Ja nie chcę być na dole. To nie jest fajnie. Gdzie ja pokażę swój testosteron i dam się wyzwolić generowanej energii? Na dole tak nie ma! To jest nudne. Tylko leżysz i stękasz... Co to za zabawa.

- Ups, tak przykro mi, że aż wcale. Pierwsze słowo do dziennika, a drugie do śmietnika. - wzruszyłem ramionami z niewinnym uśmiechem, nabazgrałem na kartce wiadomość do Xiumina i zabrałem bukiet, wychodząc z gabinetu.

- Ej ej, gdzie idziesz? - zapytał zdziwiony Kai.

- Jak to gdzie? No na kawę z Tobą. Chyba, że już nie chcesz? - mężczyzna patrzył na mnie jak na kosmitę, nie rozumiejąc o co mi chodzi. Wywróciłem oczami, pociągając go za sobą. Ten nagle się ocknął, przypominając sobie o czym mówię.

***

Popołudnie minęło nam w wyśmienitej atmosferze, co bardzo mnie zdziwiło. Jongin jest całkiem, całkiem.. No dobra, jest zajebisty. Nie jedna dziewczyna chciałaby z nim wyjść po bułki do sklepu, a co dopiero na randkę. Po spotkaniu w kawiarni, Kai zabrał mnie do kina. Oczywiście musiał wybrać horror, czego nie znoszę, ale w życiu bym nie pomyślał, że ten pajac będzie się tak bał. Ledwo zaczął się film, a Jongin kurczył się w fotelu. Kiedy była scena, gdzie kobieta otwiera drzwi (nikogo tam nie było, pusta przestrzeń) zaczął piszczeć jak mała dziewczynka i z przerażeniem uciekł z sali. Przysięgam, że każdy patrzył się na niego jak na chorego człowieka i nawet kilka osób zapytało się mnie, czy przypadkiem nie narobił w gacie ze strachu. Zawstydzony poszedłem za nim i znalazłem go dopiero w łazience, skurczonego w kącie i ssającego palec. Kiedy mnie zobaczył, szybko się wyprostował i wygładził ubrania.

- Naprawdę Jongin? Naprawdę? - zapytałem, kiedy wyszliśmy z budynku.

- No co? To było straszne. - bronił się.

- To nie było nic strasznego. Kobieta tylko otworzyła drzwi, a Ty zacząłeś spierdalać jakbyś ducha zobaczył. - pokręciłem głową, chichocząc.

- Nie śmiej się ze mnie. Chciałem Ci zaimponować. - mruknął.

- Czym? Krzykiem i ucieczką z sali? Chociaż sprint masz całkiem dobry. To Ci muszę przyznać - spojrzałem na niego rozbawiony i roześmiałem się. Jongin zmierzył mnie wzrokiem po czym wziął za nogi i przerzucił przez ramię. - Co Ty robisz?!

- Idę Cię utopić. No i mam okazję, żeby podziwiać ten tyłeczek.

- Puść mnie w tej chwili, pajacu. - zacząłem się rzucać i bić go pięściami po plecach. Jednak nic sobie z tego nie robił, a ja zaczynałem tracić siłę. - Jesteś głuchy? Nie słyszysz co do Ciebie mówię?! No proszę, puść mnie. Zrobię dla Ciebie wszystko.

- Wszystko? - przystanął przed domem.

- Wszystko. - mężczyzna zastanowił się przez chwilę i postawił mnie na ziemi. Odetchnąłem z ulgą, jednak zaraz objął mnie i przyciągnął bliżej siebie.

- To chcę buziaka. - uśmiechnął się tak uroczo, że nogi pode mną się ugięły.

- I co, może gwiazdkę z nieba? - wywróciłem oczami, zakładając ręce na torsie.

- Niee, tego akurat nie chcę. Mam już. Buziak za to, że Cię niosłem.

- Przerzuciłeś mnie przez ramię jak worek ziemniaków i za to mam Cię pocałować?

- No.. I za kawę, za to kino, za bukiet. - zaczął wyliczać, patrząc na mnie z uśmiechem.

- Zapomnij. Puść mnie, idę do domu. Jest późno i zimno. - mruknąłem, na co Jongin odsunął się, ściągając z siebie bluzę i założył mi na ramiona.

- Masz wredna małpo. Aż taki zły jestem? - uniósł brew do góry, ponownie mnie przytulając. Zastanowiłem się chwilę, po czym pokręciłem głową z nieśmiałym uśmiechem. Wtuliłem się w niego bardzo mocno, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Zaciągnąłem się zapachem, uśmiechając się. W jego ramionach czułem się tak bezpiecznie. Wiedziałem, że przy nim nie stanie mi się krzywda, że będę mógł na niego liczyć w każdej sytuacji i mnie nie zostawi. Mimo, że jest pojebem jakich mało, gada takie głupoty, że kwiatki więdną, doprowadza mnie do białej gorączki, ale robi to dla mnie .On nie jest taki jak mój były. Tu nie mam się czego bać, nie skrzywdzi mnie. Uniosłem głowę do góry i spojrzałem mu w oczy. Odwzajemniłem uśmiech, po czym nieśmiało zainicjowałem pocałunek, zamykając oczy. Długo nie musiałem czekać na odzew. Zaczął poruszać wargami, ocierając o moje. Były takie miękkie i delikatne o czekoladowym posmaku. Położył dłoń na moim policzku, całując mnie pewniej, z pasją, ale nadal czule. Kiedy zabrakło nam powietrza, odsunęliśmy się od siebie, łapiąc oddech jednak z uśmiechem. Przytuliłem się do niego, zamykając oczy. Mógłbym stać tak wieczność, ale tylko z nim.

- Kocham Cię. - wyszeptał Kai, wtulając twarz w moje włosy.

- Wiem Pajacu, Ja Ciebie też. - odszepnąłem szczęśliwy. 

You have something to tell me? || Xiuchen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz