Six ☆

628 85 6
                                    

5 miesięcy później

Xiumin POV

-Xiumin, no proszę.

-Nie.

-Ale ja tak ładnie, ładnie, bardzo ładnie proszę! - jęknął chłopak, upadając przede mną na kolana. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby mnie fakt, że byliśmy na środku ulicy.

- Kai, wstawaj. Ludzie patrzą, nie rób wstydu kolejny raz....- syknąłem, mierząc go wzrokiem.

-Będziesz miał same korzyści, jeśli mi pozwolisz. Zrobię wszystko, aby było Ci dobrze! A wiesz, że ja jak coś obiecuję to tak jest. Będzie Ci jeszcze lepiej niż ostatnio - powiedział głośno, AŻ za głośno. Cały tłum ludzi zwrócił wzrok w naszą stronę, szepcząc między sobą. Zabije go.

-Dobra, wstawaj już idioto. Niech Ci będzie. Ale zamknij się już! - mruknąłem, ruszając przed siebie, nawet nie czekając na niego. Szybko tego pożałowałem, gdyż po chwili poczułem ogromny ciężar na swoich plecach. Ten pajac wskoczył na mnie, obejmując nogami w pasie i zaczął całować moją głowę. Fuj. Co ja pedał?! Może i tak, ale cały Seul nie musi o tym wiedzieć!

- Ah, wiedziałem, że przystaniesz na moją propozycję. To co, otwieram lodziarnie, idziemy na lody? Tym razem możesz liczyć na zniżkę - poruszył sugestywnie brwiami, na co spłonąłem ognistym rumieńcem. No dosłownie zabiję tego dzieciaka.

- Jeśli w ciągu trzech sekund nie zejdziesz ze mnie, to nie dostaniesz tych kluczy, a w szczególności nie będzie żadnego loda i żadnych przyjemności. W dupę będziesz mógł sobie wsadzić całe to staranie i chuja będzie - zrzuciłem z siebie chłopaka, który (nie)stety upadł tyłkiem na chodnik. Nie wykonał mojego polecenia, no to musiałem zareagować. Ten zamiast jęczeć z bólu, zaczął się śmiać.

- Z czego rżysz?

- Z Twoich słów. W dupie, to Ty możesz coś mieć, nie ja. BUM 1:0 dla Kai'a - wstał, wciąż się śmiejąc. Po chwili ogarnąłem o co mu chodzi i strzeliłem facepalm'a, będąc zażenowany.

-Nienawidzę Cię. Idziemy. - pociągnąłem go za rękaw, szybko opuszczając publiczność, która uważnie Nas obserwowała.

-Też Cię Kocham misiaczku!

***

5  lat później

Chen Pov

- Chodź Chen, za 2 godziny muszę się wstawić w firmie, a nie chcę się spóźnić - mruknął chłopak.

- Ale po co JA mam iść? Jesteś dużym chłopcem i na pewno sobie poradzisz. No dobra, przeprowadzę Cię przez pasy, ale później musisz sobie sam radzić. Myślę, że wiesz, że na zielonym się przechodzi, a na czerwonym nie - uśmiechnąłem się słodko do niego, na co dostałem w tył głowy. - Za co to?

- Za żywota. Miałeś iść na tą rozmowę razem ze mną. Nie możesz wiecznie siedzieć w domu i użerać się z tą leniwą pindą Yoo! A po za tym i tak złożyłem za Ciebie CV. Nie musisz dziękować.

- Zostaw moją narzeczoną w świętym spokoju. Znajdź swoją. - pokazałem mu język.

- Takiej tapeciary jak ona, to bym w życiu nie chciał. Kijem bym jej nie dotknął. Poza tym kobiety, to nie moja bajka. Użeraj się z taką w okresie... Ja chyba podziękuję - tym razem to on ode mnie dostał w głowę.

- Zamknij się, pajacu. Dobra, pójdę. A jak w ogóle ta firma się nazywa?

- Yyy.. Kim Entertainment. - odparł, ale dziwnie się spiął. Hm. Nie wnikam.

- No okej, daj mi chwilę. - westchnąłem i doczołgałem się do łazienki, gdzie wziąłem szybki prysznic i po pół godzinie byłem gotowy. Założyłem na siebie czarne rurki i białą koszulę, zabierając marynarkę. Przecież to tylko rozmowa, chyba nie będę musiał chodzić w garniturze.. Prawda?

***

Godzinę później znajdowaliśmy się już w firmie. Muszę przyznać, że była ogromna - w końcu posiada 8 pięter. Na każdym znajdował się inny dział. Na parterze była ogólna recepcja, a także poczekalnia, na którą składały się dwie sofy i stolik pomiędzy nimi. Z tego, co wyczytałem na tablicy, to na 1 piętrze była restauracja, 2 - dział finansów, 3 - dział architektury, 4 - dział reklamowy i .. reszty nie było mi dane przeczytać, gdyż Kyungsoo złapał mnie za rękę, pociągając w stronę windy. Wręcz wrzucił mnie do niej i nacisnął odpowiedni guzik.

-Tylko błagam, zachowuj się, ok? Chcę dostać tą pracę, a nie palić się ze wstydu...

- Ekhem, sugerujesz, że jestem niewychowany?

- Jesteś pyskaty i wredny.

- Właśnie, że nie. - mruknąłem, zakładając ręce na torsie.

- Chen, znam Cię nie od dziś. A od kiedy nie jesteś z tym kogoimienianiewolnowymawiać, to się zmieniłeś.

-A co ja z Voldemortem się umawiam?! Poza tym Zamknij się, idioto, bo mi tlen zabierasz, a jest mi potrzebny. Czysty. - prychnąłem.

- No z wyglądu to nad tym Voldemortem bym się zastanowił. Chciałbym zaznaczyć, że Myłem zęby, nie to co Ty. W dodatku użyłbyś perfum. Twój pot wyczuwać na kilometr. - odgryzł się, uśmiechając się dumnie.

Nie było mi dane odpowiedzieć, gdyż w tym momencie otworzyły się drzwi windy. Wyszliśmy z niej, podążając za strzałką, która prowadziła do gabinetu szefa. Szliśmy eleganckim korytarzem, a następnie skręciliśmy w lewo, zatrzymując się. Weszliśmy do dość dużego pomieszczenia, gdzie po przeciwnych stronach znajdowały się dwa biurka oraz meble, konkretnie regały wypełnione dokumentami. Na przeciw Nas znajdowały się drzwi i obok plakietka z napisem. W momencie kiedy chciałem przeczytać, z gabinetu wyszła sekretarka.

- Kim Jongdae? - zapytała, na co skinąłem głową. - Proszę wejść, jest Pan pierwszy. Życzę powodzenia. - uśmiechnęła się słodko, trzepocząc doklejanymi rzęsami. Uśmiechnąłem się niemrawo, wchodząc do środka.

Przy oknie stał mężczyzna, który odwrócił się równocześnie, kiedy zamknęły się drzwi. Spojrzał na mnie, a ja w tej chwili nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. O cholera. Boże Ty sobie chyba jaja ze mnie robisz!

-Dzień Dobry, Kim Minseok, a Pan pewnie Kim Jongdae, tak?

- Ty żyjesz?! - krzyknąłem, patrząc wciąż na niego.

-Przepraszam bardzo, ale od kiedy jesteśmy na Ty? Nie przypominam sobie byśmy poczynili taki krok do przodu. Dziękuję za troskę, żyję, mam się dobrze - jak widać. - odparł, marszcząc brwi.

- Nie poznajesz mnie? - zciszyłem ton.

- Przykro mi, ale nie zadaję się z osobami takiego pokroju - zamilkł, mierząc mnie wzrokiem - jak Pan. - prychnął cicho, patrząc na mnie z kpiącym uśmieszkiem.

Zabiję Cię Kyungsoo. Przysięgam. Jesteś już kurwa trupem!

You have something to tell me? || Xiuchen ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz