"Knife called lust"

156 23 5
                                    

Najpierw widzę biel. To śnieg. Upadam na zimną ziemię i nie potrafię się podnieść. Później widzę czerń. Powoli zamykam oczy, a ból wypełnia mi czaszkę. Następnie, kiedy otwieram powieki, dostrzegam czerwień. To krew, która sączy się z mojego nosa. Trzy kolory. Biel, czerń, czerwień. Niczym wyjęte z flagi III Rzeszy. Obserwuję maleńkie krople krwi i nie mogę przestań myśleć o nienawiści. Niemcy podczas II Wojny Światowej nie musieli mieć powodu, oni po prostu nienawidzili. Żydów, inności, książek. I naprawdę kochali ogień, stał się ich atrybutem. Używali go, by szerzyć pogardę i niszczyć drugiego człowieka, odbierając mu wszystko to co kocha. Bezpodstawnie krzywdzili innych, tak jak właśnie i wy to czynicie.

Tak łatwo jest niszczyć drugiego człowieka. Nie potrzeba wyjaśnień czy słów, wystarczy jedna głupia myśl. "Wolno mi". I nie ważne z czego to wynika, może poczucia wyższości, a może świadomości swojej siły, nieważne. Po prostu wam wolno. Czym byłby świat bez ofiar? Selekcja naturalna, ktoś musi być gorszy, tłumaczycie się.

A co jeśli nie macie prawa? Czy nigdy nie pomyśleliście, że każdy ten mniejszy, którego skrzywdziliście, odzyska godność i sprawiedliwość. Wierzę w Boga. Wierzę, że kiedyś przyjdzie wam zapłacić za winy. Ale nie marzę o zemście, o nie. Nie jestem mścicielem. Tylko o sprawiedliwości.

Czuję zimno. Nie mogę się podnieść, nie mogę wstać i zaczynam płakać. To dziwne uczucie, jestem silny, bo mimo wszystko kocham życie i słaby, bo życie mnie przygniata. Czy to nie jest za ciężki krzyż?

Nie, nie jest. Dam radę, tylko... Potrzebuję pomocy. Chciałbym się przestać bać. Chciałbym wyjść chociaż raz z domu, bez kulenia się i rozglądania za moimi prześladowcami. Chciałbym nie czuć narastającego ciągle niepokoju, pozbyć się myśli, że nawet w domu nie jestem bezpieczny. Ha, nawet do moich czterech kątów, w których kiedyś odnajdowałem schronienie, potraficie się włamać i zniszczyć iluzję bezpieczeństwa.

Tym razem nie jak naziści, oni potrafili się włamać, wedrzeć się do ciepłego domu i z karabinem w ręku krzyczeć, wrzeszczeć i terroryzować. Teraz czasy się zmieniły, nikt nie wtargnie do mojego mieszkania, a mimo to... potraficie wtargnąć w moje życie. Tak, że nawet we własnej sypialni odczuwam strach.

Wysyłacie do mnie te wszystkie wiadomości, które mają za zadanie poniżyć mnie, pokazać gdzie jest moje miejsce, a nawet zaproponować pewne wyjście z tejże trudnej sytuacji. Wiecie ile razy zamykałem oczy i przełykałem gulę w gardle, gdy czytałem wasze słowa? Ile razy wstrząsały mną drgawki, połączone z spazmami płaczu? Ile razy powodowały nie chęć do samego siebie i świata? Trzy słowa.

"Zabij się, Danny."

Dlaczego? Czy nie wystarcza wam już ta codzienna rozrywka w szkole? Popychanie, wyzywanie, szydzenie, obśmiewanie, kopanie, bicie, poniżanie, opluwanie. To za mało? Chcecie więcej? Dlatego wchodzicie nawet w moje życie prywatne?

Codzienne lanie jest już za nudne, a popychanie zbyt dziecinne. Można przecież pokazać siniaki, może ktoś uwierzy, tak? Dlatego przenieśliście się w wirtualny świat, który miał być moim odpoczynkiem, a stał się kolejnym powodem do lęku przed zmykaniem powiek. Oczy szeroko otwarte, nawet pod czas snu. "Bo znowu zaatakują." I znowu. i znowu. We własnym domu. Gdzie mogę się schować? Gdzie nie dosięgnie mnie wasza nienawiść?

Nienawiść. Dlaczego ludzie tak ją kochają? Poddają się jej rozkazom, pielęgnują w sercu, jak najpiękniejszą różę w ogrodzie uczuć. Dlaczego? Czyż nie ma lepszej emocji? Nie ma silniejszej, szlachetniejszej?

Dlaczego kręcicie głowami, nie wiecie? To miłość, to ona powinna być najważniejsza, a zamiast niej wolicie mrok. Naprawdę wolicie iść po omacku, zaślepieni własną "wielkością"?!

A kiedy myślicie, że jesteście tacy wielcy, tak naprawdę stajecie się najmniejsi. Czyż i nie tak było z nazistami? Ich imperium upadło, bo tylko w ich snach zdobyli świat. Nienawiść, która prowadziła ich na bój, uśmiechała się, odwracając w ich stronę głowę i myśląc o nich jak o naiwnych, nie szła po zwycięstwo, a po klęskę.

Ponieważ nienawiść nie potrafi wygrywać, może co najwyżej stać się iluzją wygranej.

Myślicie, że jestem słaby, ponieważ płaczę, a wy z łatwością otwieracie ostrzem moje rany, A ja wam powiem, w tych ranach Bóg zasieje nasiona, zakwitną jeszcze piękne kwiaty (miłości), a ja sam stanę się silniejszy. Bo każda blizna stanie się moim zwycięstwem i dowodem.

Że wciąż oddycham. Wciąż żyję. I nigdy się nie poddam.

I z tą myślą wstaję. Otrzepuję ubrania i chociaż jestem zziębnięty, moje serce emanuje ciepłem. Po raz kolejny uśmiecham się do was, milcząc, chociaż powinienem krzyczeć. I to jest właśnie to moje maleńkie zwycięstwo. Powaliliście mnie na kolana, a ja powstaję i idę dalej.

A wy? Wciąż tkwicie w tej śmiesznej nienawiści i przekonaniu, że mieliście prawo. Bo za słaby, za biedny, za niski, za wysoki, za gruby, za chudy, za dziwny, za głupi i tak dalej. Zawsze za jakiś, nigdy nie wystarczająco dobry. A jeśli ktoś kocha i pragnie nienawidzić, to i koloru włosów, oczu czy skóry się przyczepi. Albo za krzywe spojrzenie uderzy.

I gdzie tu ta wielkość, gdzie godność człowieka?

Pójdziecie do domu, przekonani, że oczyściliście świat, że zwyciężyliście, że jesteście wielcy, a tak naprawdę wrócicie jeszcze mniejsi niż byliście. Usiądziecie i napiszecie kolejną głupią wiadomość, pewni, że osoba do której ją wyślecie zasługuje na śmierć. Może nawet pomyślicie, że to co robicie, sprawi, że będziecie mieć nad kimś władzę, ale nigdy nie przyjdzie wam do głowy prawda.

To nie miłość jest ślepa, lecz nienawiść. To ona zaślepia głupców i prowadzi jedynie do zguby człowieka. Pytanie tylko którego. Nienawidzonego czy nienawidzącego?

Ja wiem, a wy?



Knife called Lust / Hollywood UndeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz