– Hej, jak masz na imię?
To pytanie słyszę średnio raz w tygodniu, od co najmniej trzech lat, kiedy tylko przekraczam próg domu Dylana Alvarez.
– Hmm... Aron. Jak się masz? – rzucam na odchodnym.
Oczywiście drzwi nie otwiera mi Dylan, który jak zawsze siedzi zamknięty w swoim pokoju, na górze. Moje podejrzenia potwierdzają głośne dźwięki muzyki i rozmowy, więc kieruję się w stronę schodów. Bez pytania wparowuję do pokoju mojego najlepszego przyjaciela. Kiedy chcę zamknąć drzwi, orientuję się, że za mną na górę poczłapał jego brat.
Oliver. Niezwykle ładne dziecko. Śniada cera, duże brązowe oczy i długie rzęsy, cienkie brwi, duże usta i dłuższe ciemne włosy. Myślę, że każda mijająca go sąsiadka jest zachwycona jego wyglądem. I chyba na tym kończy się jego urok.
– Możesz? Mogę? – Oliver patrzy na mnie błagalnie i wyszczerza się w szerokim uśmiechu.
– Nie. – Wyręcza mnie Dylan i nawet nie wie jak bardzo jestem mu za to wdzięczny. Naprawdę nie chcę być nie miły dla tego chłopca.
Jego brat nachmurza się, ale nie rusza się z miejsca.
– Spieprzaj do swojego pokoju, zrozumiano?
Mój przyjaciel odchodzi od kompa i zatrzaskuje przed nosem młodego drzwi.
– Nie zwracaj na niego uwagi. – To też słyszę często.
Wzdycham cicho i rozwalam się na bordowej kanapie obok mojego ziomka - Charliego. Kiwam tylko głową na powitanie i sięgam ręką po paprykowe chipsy.
-– Wyskoczymy do skateparku? – pytam, zapychając buzię przysmakiem.
Tak naprawdę w naszej okolicy nie ma żadnego skateparku, ale za to mamy wysypisko śmieci, gdzie zbudowaliśmy kilka ramp i fajnie się jeździ na desce.
– Jasne, czemu nie? – odpowiada dziarsko Charlie. – I skoczymy jeszcze do sklepu, to kupimy piwo.
– Spoko – Dylan podchodzi do biurka, wyjmuje portfel i zaczyna liczyć drobne – powinno starczyć.
Wychodzimy z pokoju, pośpiesznie ubierając buty. Na korytarzu zderzam się z Oliverem.
– Chcę z wami.
Napotykam wściekły wzrok Dylana i zakłopotany Charliego. Jednak za nim mój kumpel zdążył cokolwiek powiedzieć, na górę wchodzi jego mama.
– Co się dzieje? – Patrzy na nas z uniesioną brwią.
– Chcę z wami! Mogę? – Oliver nerwowo klepie się po klatce piersiowej.
– Dylan... Zabierz swojego brata. Chociaż ten jeden raz, proszę. – Zauważam zmęczenie na jej twarzy i momentalnie robi mi się przykro. – Zrobiłabym bym pranie – dodaje szeptem.
Dylan zamyka oczy i powoli wypuszcza powietrze.
– Poczekajcie tutaj, okej? – pyta nas, po czym wchodzi do pokoju razem ze swoją mamą.
– Idę do kibla – mówi Charlie i zostawia mnie na korytarzu sam na sam z chłopcem.
To jest jeden z tych najgorszych momentów niezręcznej ciszy. Przynajmniej ja się tak czuję, bo mój towarzysz jest istną zagadką i nie mam pojęcia co teraz myśli.
Cholera, może ja też powinien pójść do łazienki?
Sam nie wiem dlaczego tak się stresuję w jego obecności, widziałem go nie jeden raz wciągu tych kilku lat. Zresztą, mam wrażenie, że młody mnie lubi. Ja akurat tego nie mogę o nim powiedzieć.
CZYTASZ
Knife called Lust / Hollywood Undead
Short Story"Nienawiść. Dlaczego ludzie tak ją kochają?" Zbiór krótkich opowiadań z chłopakami z zespołu Hollywood Undead. Znajdziecie tu ciekawych bohaterów, zmagających się z różnymi problemami XXI wieku; którzy będą szukać odpowiedzi na nękające ich pytania...