Dom na sprzedaż - cz. 4

30 5 0
                                    

Klara podała Dembskiemu dokładny adres, ten zaprowadził ją do swojej służbowej Alfy.
W radiowozie Celmer miała dość panującej ciszy.
- Czy pan musi być dla mnie zawsze taki nie miły? – zapytała.
Dembski spojrzał na nią.
- Nie znasz mnie, więc mnie nie osądzaj – oznajmił nie chcąc dalej drążyć tego tematu. – Dlaczego poszła pani do agencji?
- Była nie daleko, więc postanowiłam zajrzeć. Tu jest ograniczenie do 90 – powiedziała, gdy spojrzała się na prędkościomierz, na którym było ponad 100.
- Wątpi pani w moje umiejętności? Czy, to po prostu pozostałość po drogówce – powiedział z uśmieszkiem i zwolnił.
- Po prostu łamanie przepisów.
- Nie muszę pani chyba, przypominać jak chciała mnie pani zabić w swoim Mitsubishi?
- Ja znam swoje zdolności....
- Do ścinania drzewa za pomocą Porsche i niszczenia barierek z pomocą Kii?
Celmer przygryzła wargi.
-W lewo i w dół? – zapytał nadkomisarz dopytując się o drogę.
- Nie w prawo i jeszcze raz, w prawo.
- Czyli nie mieszkasz w dziurze zabitej dechami tylko w szczerym polu – roześmiał się.
- Gorzej, bo prawie w lesie.
- To nic dziwnego, że lubisz ścinać drzewa.
Policjant się śmiał, czym tylko denerwował dziewczynę. Na szczęście koniec trasy był już widoczny.
„Nareszcie" – pomyślała, gdy dostrzegła dom. -"Chciał mieć pewność, że pozbędzie się mnie na dobre."

***

Klara weszła do domu. W kuchni zastała swoją mamę przy garnkach.
- Co tak wcześnie? – zapytała rodzicielka.
- Nie miałam nic do roboty, więc pozwolili mi dziś wcześniej wyjść – odpowiedziała dziewczyna zdejmując buty.
- Znowu coś przeskrobałaś? Skasowałaś radiowóz?
- Przestań! Nie skasowałam tamtej Kii. Wystarczyła wizyta u mechanika i blacharza. Teraz wygląda jak przed spotkaniem zemną – zaśmiała się.
- Przebierz się i umyj ręce. Zaraz naleje ci zupy.

Po obiedzie Celmer usiadła do komputera. Przejrzała swoją pocztę, a potem weszła na stronę komendy policji we Włocławku.
Znalazła zdjęcie zamordowanej. Jej twarz była już umyta. Nie było na niej plam krwi. Zostały na twarzy tylko bruzdy po cięciu nożem. Wyglądała okropnie. Ktoś delikatny nie mógłby wytrzymać tego widoku.
W dalszym oglądaniu fotografii przeszkodził jej młodszy brat.
- Pomożesz w angielskim? Muszę napisać list, a nadal brakuje mi słów — oznajmił i przysiadł się do siostry.
- O czym, to ma być? – zapytała biorąc od niego zabazgroloną kartkę.
- Przyjeżdża ktoś do ciebie. Musisz opisać tej osobie co będziecie razem robić. Minimum sto dwadzieścia wyrazów, a są dziewięćdziesiąt cztery. Co — się jej stało? – zapytał, gdy zobaczył co przedtem Klara oglądała.
- Zamordowano ją — odpowiedziała dziewczyna nie podnosząc wzroku znad kartki.
- Chyba była ładna. Pomyśleć, że nie dawno migła mi w gazecie...
- W gazecie? – podchwyciła policjantka.
- No tak. Wygrała jakiś konkurs recytatorski, czy poetycki — powiedział w zamyśleniu.
- Kiedy, to było?
- W sobotę przeglądałem gazety z tygodnia. A ty dokąd?
- Przewertować stos gazet.
- A mój list?
- Później.
Po prawie godzinnych poszukiwaniach udało się. Zamordowana, to Nina Dolińska.

***

Klara mając te informacje postanowiła się nimi podzielić z Dembskim. Tylko musiała jakoś dotrzeć na policję....
- Mamo pożyczysz Fabię? – zapytała Klara.
-Po co ona ci dziecko?
- Muszę jechać do pracy.
- Co dopiero z niej wróciłaś. Weź swój. Czy twoje samochody są tylko po to , aby kurzyły się w garażu?
- Bym pojechała Harleyem, ale obawiam się, że będzie padać.
- Przecież auta służą do jazdy, a nie do ścigania.
Celmer wróciła się po kluczyki i dowód rejestracyjny do Mitsi, jak nazywała Mitsubishi Lancer Evo. Szkoda jej było jeździć do pracy zielonym autkiem ze smokami, a jeszcze bardziej BMW. Nie chciała nimi jeździć codziennie na komendę, aby ich nie „zajeździć". Dlatego korzystała z autobusów albo swojego motocykla.

***

Na komendzie dowiedziała się od Sendler, że Dembski jest w trakcie przesłuchiwania Oleśnickiego. Pani Bożenka zaprowadziła Klarę do pokoju obok, pokoju przesłuchań, aby mogła zobaczyć Dembskiego w akcji.
Kadrowa zostawiła ją samą w pomieszczeniu. Celmer znajdowała się po drugiej stronie lustra fenickiego, mylnie zwanego weneckim. Przysłuchiwała się rozmowie toczącej się po drugiej stronie lustra.
- Przecież powtarzam, że byłem, wtedy u siebie w mieszkaniu.
- Czy może, to ktoś potwierdzić?
- Tak, dwie panie pewnej profesji...
- Imiona.
- Nie znam — odpowiedział bezradnie.
- Poszedłeś z nimi do łóżka... Nie wiesz jak się nazywają? Jakich ksywek używają? A, czy przynajmniej pamiętasz, gdzie je spotkałeś? Jakiś numer telefonu? Czy cokolwiek?
- Spotkałem je przy wylotówce na Płock.
- Zdajesz sobie sprawę, że w twoi domu znaleziono zamordowaną dziewczynę? Mogłeś wcześniej spotkać się z tymi prostytutkami. Zapłacić, im więcej, aby cię kryły. Mogłeś także wszystko zmyśleć mając nadzieję, że nie będziemy szukać tych twoich pań do towarzystwa...
- Nie prawda! – przerwał czerwony ze złości Oleśnicki. – Raz w życiu chciałem... zrobić dziewczynce... krzywdę. Zmieniłem się, jednak.
- Nie wierzę w resocjalizację — powiedział ze spokojem Dembski.
- A powinien pan w nią uwierzyć! Nie każdy nie doszły gwałciciel zostaje mordercą!
- Dlaczego korzysta pan z usług prostytutek?
- Lepiej chyba dać, im zarobić, niż wyrządzać komuś krzywdę.
- Na dłuższa metę, to jednak kosztowny interes — oznajmił Dembski z udawanym nie pokojem o stan konta Oleśnickiego.
- To są moje pieniądze i mogę z nimi robić co mi się z nimi podoba!
- Oczywiście oczywiście...
- Mogę wskazać miejsce, w którym dokładnie spotkałem dziewczęta. Mogę je też szczegółowo opisać, a rysownik sporządzi portrety i, wtedy na pewno je znajdziecie.
- Nie wątpię, zaraz poznasz naszego portrecistę.
- Dziękuję...
- Nie dziękuj. Nadal jesteś jeszcze podejrzany.

Klara CelmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz