Bal maskowy

26 5 1
                                    

ROZDZIAŁ I
Klara szła do swojego samochodu po ciężkim dniu pracy. Jeszcze pół godziny i będzie w domu. Zje ciepły obiad i odpocznie. Niestety jej Mitsubishi było zastawione przez Pandę w odcieniu paskudnej zieleni.
Zapukała w szybę Fiata. Z samochodu wysiadł przystojny blondyn.
- Czy mógłby pan przestawić samochód?
- Jeszcze nie. Mam ważną sprawę do ciebie — szeroko się uśmiechnął.
- To chyba naprawdę bardzo ważna sprawa, skoro sam Bartosz Nowosielski odwiedza mnie po pracy.
- Tak w ogóle, to chciałem odwieść cię do domu, ale zobaczyłem...
- Mitsi, to postanowiłeś je zastawić — dokończyła za niego.
- Mniej więcej.
- Ale i tak musisz przestawić samochód, bo idzie tu właściciel tego Opla.
- Blefujesz.
Chwilę potem podszedł do nich mężczyzna.
- Przepraszam, czy mógłby pan przestawić swój samochód? – zapytał.
- Oczywiście już się robi.
Po zakończonych manewrach przepakowywania wrócili do rozmowy. Teraz stali naprzeciwko siebie oparci o swoje auta.
- Znasz go?
- Z widzenia. Nie powiedziałeś jednak, co sprowadza cię do mnie.
- Jak wiesz mamy okres karnawału, kiedy to wpływowi i zamożni ludzie urządzają bale — otworzył na chwilę drzwi i wyjął z pojazdu kopertę. Podał ją jej. – Przy pójdziesz, zemną na taką imprezę?
Przeczytała dokładnie zaproszenie.
- Tutaj pisze „Bartłomieja Nowosielskiego z żoną" – pokazała mu.
- No co? Na bierzmowane mam Bartłomiej, a poza tym to i to Bartek, i nazwisko to samo.
- To jest zaproszenie dla twoich rodziców.
- Tak, ale oni nie mogą iść i wysyłają mnie.
- Czyli od Wigilii panuje między wami pokój?
Na wieczerzę zostali zaproszeni państwo Nowosielscy i Bartek. Zostali zapewnieni, że na kolacji nie spotkają drugiej strony konfliktu. Chłopak zostaje zamknięty wraz z matką w jednym pokoju i się godzą. Natomiast jego ojciec obraził się na swojego brata i wrócił sam do domu.
- Tak. Tata złamał nogę, więc nie pójdzie. Mama chciała tam iść ze mną, ale zrozumiała, że i tak byśmy się raczej nie bawili, dlatego dała mi to. Banachowicz jest bogatym biznesmenem. Gdy latem podczas burzy uszkodziło dach przychodni, sfinansował naprawę. Od tego czasu jest w bliskich stosunkach z rodzicami.
- A ty chcesz iść się zabawić?
- I żeby przestali się na mnie gniewać. Muszą w końcu zrozumieć, że nie czułem powołania, by zostać lekarzem.
- Ale to jest już w tę sobotę — skrzywiła się.
- A dziś mamy poniedziałek.
- To jest bal przebierańców. Muszę zrobić strój...
- Jak chcesz, to zrobię ci koronę. Do tego włożysz jakąś ładną sukienkę i voilà.
- Nie masz jakiejś dziewczyny? Na pewno by z chęcią poszłaby z tobą — zrobiła maślane oczka. – Wiesz, że nie przepadał za imprezami.
- Dziewczyny przychodzą i odchodzą, a ty jesteś zawsze. Rozumiem, że pójdziesz ty mój Shrekusiu?
- A ty znowu z tym Shrekiem! Przecież, to Kot robił takie oczka — znowu zrobiła ta minkę. – Nie odczepisz się?
- Nie Shrekusiu — wyszczerzył zęby.

ROZDZIAŁ II
Salon willi był zatłoczony. Kilkoro przebierańców tańczyło. Reszta podbierała ściany i rozmawiała.
- Myślałam, że to ja wyglądam idiotycznie — szepnął anioł do swojego partnera, który stał obok.
- Przynajmniej nikt nie przebrał się tak jak ty.
- Dwóch Zorro na jednym przyjęciu, to jednego za dużo. Zdejmij maskę, to nikt nie będzie cię zaczepiał.
- Przepraszam, gdzie to postawić? – podeszła do nich kelnerka przebrana za zająca.
- Nie wiem, tam ten Zorro, to twój szef — wskazał na postać przy schodach, a zajączek „pokicał" w tamtym kierunku.
- Ha ha ha — roześmiał się anioł. – Porozmawiałeś z gospodarzem, więc możemy się zmywać.
- Dopiero jesteśmy tu od półtorej godziny, a do północy jeszcze daleko.
- Dziękuje, że przypomniałeś mi, że od ponad godziny robię z siebie bałwana.
- Oj tam — puknął ją łokciem w żebra. – Dużo ci brakuje do tamtego faceta — wskazał głową na człowieka-bałwana.
Oboje się uśmiechnęli.
- Idziesz się chociaż przewietrzyć?
Wzięli swoje kurtki i wyszli do ogrodu. Był duży. Pewnie na wiosnę wyglądał pięknie. Teraz był pokryty cienką warstwą śniegu, przez którą przebijała się ziemia.
Szli tak w milczeniu. Doszli do małego wodospadu i tarasu. Niestety nie było słychać szumu wody. Dziewczyna podeszła do krawędzi tarasu, aby zobaczyć czy woda zamarzła.
- Cholera! – krzyknęła.
Metr niżej znajdowało się ciało innej dziewczyny. Anioł przysiadł na tarasie, a potem zeskoczył w dół. Zmoczyła przy tym sobie sukienkę, ale to nic. Chłopak poszedł w jej ślady.
- Żyje — powiedziała, gdy sprawdziła puls, a Zorro zadzwonił po karetkę.

Klara CelmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz