Święty Mikołaj

26 5 0
                                    

Rozdział I

- Witaj w domu — powiedziała Klara, mocno przytulając swoją siostrę bliźniaczkę.
- Chyba chciałaś powiedzieć w ojczyźnie.
- Zawsze się o wszystko czepiasz.
Dziewczyny razem ciągnęły walizkę na kółkach.
- Nawet nie wiesz, jak za wami się stęskniłam. Kiedy będziemy w domu?
- Już niedługo.
Celmer wyszły z budynku lotniska na Warszawskim Okęciu. Prószył lekko śnieg.
Natalia zatrzymała się na chwilę i spojrzała w niebo.
- W Rzymie nie padał śnieg?
- Nie.
- Nie ociągaj się, im prędzej się ruszymy, tym prędzej będziesz w domu.
Klara schowała walizkę do bagażnika. Usiadła za kierownicą białego samochodu.
- Miałam nadzieję, że przyjedziesz po mnie radiowozem. Byłybyśmy szybciej w domu — powiedziała ze smutkiem Natalia.
Policjantka odpaliła samochód, który zamruczał.
- Moją beemeczką będziemy w około 1,5 godziny.
Ruszyły.
Po drodze Natalii nie zamykała się buzia. Opowiadała o studiach, Włochach, Rzymie, swoich znajomych itd.
- Co u ciebie w robocie — zapytała starsza o pięć minut siostra, która zauważyła, że Klara w ogóle jej nie słucha.
- Dziś mam wolne i wyjechałam po ciebie. Inaczej tłukłabyś się w autobusie lub pociągu. W wigilię w południe mamy spotkanie opłatkowe, a później fajrant.
- Dobrze, że nie musisz pracować w Wigilię, jak w zeszłym roku.
Rok temu, gdy Celmer pracowała w drogówce, musiała we Wigilię stać na drodze i łapać pijanych kierowców. Dzięki niej trzy osoby straciły prawo jazdy.
- Mam nadzieję, że w te święta mordercy zrobią sobie wolne — uśmiechnęła się.

Rozdział II

Gdy białe BMW podjechało pod dom Celmerów, rodzice bliźniaczek wyszli uściskać Natalię. Klara nie lubiła takich momentów. Wszyscy byli zainteresowani tylko jej siostrą. Młodsza siostra przyniosła do domu rzeczy Natalii.
Zadzwonił telefon policjantki.
- Słucham Celmer.
- To słuchaj, przedszkole na Wiejskiej. Masz 10 minut – rozmówca się rozłączył.
- Kto dzwonił? – zapytał Marcel, który po przywitaniu się z siostrą wrócił do swoich zajęć.
- Dupek.
- Acha, czyli jedziesz do pracy?
- Tak.
Pani sierżant wsiadła do swojej beemki i pojechała do Włocławka.
Po piętnastu minutach do pokoju Marcela weszła jego mama.
- Gdzie Klara?
- W pracy – odpowiedział chłopak, nie odrywając wzroku od telewizora.
- I nic nie powiedziała?
- Zadzwonił Dembski i pojechała. A wy wszyscy byliście zajęci Natalią i tego nie zauważyliście.
W tym samym momencie policjantka dojechała pod wskazany adres. Pod budynkiem stała karetka, dwa radiowozy i srebrna Alfa Romeo Dembskiego. Celmer zauważyła, że jej partner rozmawia z ratownikiem.
-Chłopiec doznał ciężkiego urazu głowy – tylko tyle usłyszała.
- Spóźniłaś się – tak przywitał się Dembski.
- Też się cieszę, że cię widzę.
Weszli do budynku. Na miejscu byli już technicy i zabezpieczali miejsce zbrodni.
- Co tu się stało? – zapytała Klara.
- Mnie się nie pytaj – odpowiedział Dembski.
- Prawdopodobnie Mikołaj i Śnieżynka okradli szatnię. Zginęły trzy aparaty, kamera i kilka portfeli – powiedział mundurowy.
- Jak to? Mikołaj obrobił szatnię -zdziwiła się policjantka.
-Głupia sprawa – odpowiedział posterunkowy. -Wychowawczyni znalazła nieprzytomnego chłopca i zawiadomiła pogotowie – wskazał na kobietę w żółtym swetrze.
-Coś znaleźliście? – zapytał Dembski jednego z techników.
- Jest dużo świeżych odcisków palców, głównie dzieci. Jest też prawdopodobnie krew chłopca – wskazał na czerwony narożnik ściany. – Ślad znajduje się na stu dwudziestu centymetrach, a chłopiec ma ranę z tyłu głowy.
- Czyli jest to nie możliwe, że zrobił sobie to sam?
- Ktoś musiał go pchnąć, ale szczegóły będą w jutrzejszym raporcie.
Dembski i Celmer poszli przesłuchać dyrektorkę przedszkola. Była to kobieta przed pięćdziesiątką. Miała brązowe, krótkie włosy z widocznymi siwymi odrostami.
- Wiecie państwo, została zorganizowana duża zabawa, gry, konkursy. Dopiero na końcu miały być rozdawane paczki.
- Jak to możliwe, że Mikołaj znalazł się w szatni? – zapytał Dembski.
-Byliśmy umówieni, że jak zabawa będzie się miała ku końcowi, to Mikołaj z pomocnicą wyjdą do szatni. Tam były schowane paczki dla dzieci.
- Dlaczego w szatni były aparaty i kamery, przecież rodzice przynieśli je po to, aby filmować całą imprezę.
- To niestety moja wina. Zdecydowałam, że rodzice nie będą mogli filmować. Sala jest mała, a nie potrzebne nam było dodatkowego zamieszania. Wynajęliśmy fotografa.
- Jeżeli o wynajmowaniu mowa, to jak znalazła pani tego Mikołaja? – zapytała Celmer.
- Koleżanka poleciła mi firmę, która organizuje podobne imprezy. Współpracuje już z nimi trzeci rok.
- Jakieś namiary na firmę lub koleżankę? – zapytał Dembski.
- Marta Urbańska skontaktowała mnie z nimi. Prowadzi przedszkole na Reja. Mikołaj przedstawił się jako Jan Nowak.
Po przesłuchaniu policjanci się rozdzielili. Każde z nich pojechało w inną stronę.

Klara CelmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz