Dom dziecka

24 5 0
                                    

ROZDZIAŁ I

W sypialni rozległ się dzwonek komórki. Podkomisarz spał bardzo głęboko i nic nie słyszał. Jego chłopak spojrzał na telefon i szturchnął kilkukrotnie policjanta w ramię.
- Paweł pobudka! Praca wzywa!
- Lincz słucham – powiedział nieprzytomnym głosem. – Już jadę.
Wyskoczył szybko z łóżka i zaczął się ubierać w pośpiechu, co wyglądało dość komicznia zwłaszcza, gdy podczas ubierania spodni się przewrócił.
- Co się stało?
- Zabójstwo w domu dziecka. Chyba nici z naszego wspólnego śniadania – krzywo się uśmiechnął.

Dembski i Lincz zjawili się nie mal jednocześnie pod domem dziecka. Wyszli ze swoich radiowozów i uścisnęli sobie dłonie. Obaj byli nie wyspani, a wschodzące słońce ukazało ich podkrążone, zmęczone oczy. Tej samej nocy wraz z połową wydziału świętowali trzydzieste urodziny Pawła, na których przyznał się wszystkim, że plotki krążące na jego temat są prawdziwe, że jest inny od nich. A noc wcześniej brali udział w obławie policyjnej.
Czarnecki zaprowadził kryminalnych do pomieszczenia gospodarczego, w którym znaleziona ciało chłopaka. Jak zwykle patolog był już na miejscu.
- Cześć!
- Siemka, o widzę, że zaszaleliście dzisiejszej nocy. Ile wy spaliście – zapytał Kolatorski.
- Półtorej godziny – odpowiedział Lincz, powstrzymując się od ziewnięcia.
- Ja nawet się nie położyłem – odparł Dembski.
- To jeszcze odbije się na twoim zdrowiu Seba.
-Nie przyszedłem do lekarza po radę – warknął. – Co z nim?
- Chłopak ma wiele ran i siniaków na ciele. Zadanych prawdopodobnie kluczem francuskim – wskazał na leżące obok domniemane narzędzie zbrodni. – Dokładnie nie wiem jeszcze, od czego zginął. Czy to było uderzenie w kość ciemieniową? – wskazał na zakrwawioną głowę ofiary. – Czy może doszło do krwotoku wewnętrznego? Tego jeszcze nie wiem, ale zginął na pewne około pięciu godzin temu.
- Czyli około północy – powiedział Dembski po chwili namysłu.
- Stary powinien się na prawdę wyspać.
- Przy ciele znaleźliśmy telefon komórkowy. Jednak jest zniszczony prawdopodobnie od klucza. Przekazałem go technikom powinno im się udać, odzyskać dane – poinformował Czarnecki.
- Jak Gręźlikowski wytrzeźwieje, do jutra to będzie dobrze – powiedział Lincz.
- To nie był najlepszy pomysł robić imprezę w środku tygodnia.
- Równie dobrze chłopak mógłby zginąć w sobotę.
- Ale wybrał sobie środę.
- Kiedy masz kaca, jesteś marudny – oznajmił podkomisarz.
Policjanci szli po schodach na parter.
- Jestem marudny, bo nic nie piłem!
- Ale ten koleś, to na pewno wypił i to nie mało – powiedział aspirant, wskazując na mężczyznę, który próbował utrzymać równowagę, idąc przy ścianie.
- Dokąd pan się wybiera? – zapytał Dembski.
- Zrobić obchód.
- Przecież pan jest pijany!
- Nie jestem! Zadaje się panu – mówił tak, że policjanci go ledwo rozumieli.
- Nie?! – nadkomisarz lekko go pchnął, a tamten wylądował na podłodze jak długi.
- Stasiek idź po kolegów. Niech go stąd zabiorą.
Czarnecki odszedł.
- Dlaczego wżywasz się na niewinnych ludziach.
- Niewinnych?! Jaja sobie ze mnie robisz? Spójrz na niego. Leży i nawet nie próbuje wstać. A może gdyby nie był pijany, to by nie doszło do tej zbrodni.
Gdy mundurowi zabrali pijanego wychowawcę kryminalni poszli do dyrektora ośrodka.
- Jeden z pana pracowników jest pod wpływem alkoholu – powiedział Dembski na wstępie.
- Nie, to niemożliwe. Ręczę za nich. Dałbym sobie rękę uciąć.
- Tak? To może ja skocze po toporek i zrobimy, to od razu.
- Co takiego? – zapytał wystraszony Wachowski.
- No utniemy panu rękę.
- Sebastian! – powiedział ostrzegawczo Lincz.
- Pański pracownik cuchnie alkoholem na kilometr i nie potrafi się utrzymać na nogach.
- To jakiś absurd, ale jeżeli okaże się, to prawdą to zwolnię go dyscyplinarnie. Czy coś już wiadomo?
- Został popity na śmierć. Co pan wie o nim?
- Pochodził z patologicznej rodziny, był bity, kradł jedzenie i takie tam. Nawet jak u nas był, to też został przyłapany na kradzieży. Z patologi nigdy nie da się wyjść, jak dorósłby, to zostałby taki sam jak jego rodzice.
- Nie raz z dzieci z takich rodzin potrafią wyjść na dobrych ludzi – powiedział Dembski.
- Nie znam takiego przypadku.
- W taki razie nie powinien pan tu dłużej pracować – Dembski wyłamywał sobie palce, bo powstrzymywał się od przywalenia Wachowskiemu.
- Mogę was prosić na chwilę? – do gabinetu wszedł jakiś mundurowy, który zastępował Millera. – Razem z technikami znaleźliśmy coś bardzo ciekawego.
- Gdzie? – zapytał Dembski, gdy byli już na korytarzu.
- W pokoju tego zabitego chłopaka – podał mu kilka zdjęć, na których były nagie i półnagie dziewczynki.
- One są związane. Zdjęcia chyba są zrobione w tamtym pomieszczeniu – zasugerował Lincz.
Nadkomisarz obrócił kilkukrotnie jedną fotografię.
- Faktycznie – przyznał rację koledze. – Nasza ofiara miała sporą liczbę wrogów.
- Wątpię, że te małe mogłyby mu coś takiego zrobić. One najwyżej mają ze trzynaście-czternaście lat.
- Jak by wszystkie się zebrały, to by dały popalić temu skurwielowi.
- Co do grona wrogów, to jest ono jeszcze trochę większe – wtrącił się mundurowy. – W telefonie Maćka znaleźliśmy kilka SMS-ów z pogróżkami od Moni – pokazał im ich treść.
- Skąd chłopak miał tyle kasy? Przecież to jeden z najnowszych modeli iPhona? I po co mu dwa telefony?
- W jego rzeczach było jeszcze pięćset złotych.
- Powiedz technikom, żeby sprawdzili komputery w świetlicy, pewnie zdjęcia wyciekły do sieci i stąd ofiara miała tyle kasy, a my odwiedzimy ponownie naszego dyrektora.

Klara CelmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz