Bogini

127 21 18
                                    



Seoul 170701



"Jej skóra wygląda i pachnie jak Latte Macchiato
A wzrok na mnie działa jak Mate"

Zawsze tak było. Jego skóra była ciemniejsza niż moja. Hyung zawsze wykorzystywał fakt, że jesteśmy bledsi od niego. Dlatego tak dobrze wyglądał podczas nagrywania teledysku do Blood Sweat & Tears. Jego delikatna kawowa karnacja, śliczne blond włoski i te cudowne sarnie oczy z błękitnymi soczewkami. Nie liczyło się nawet dla mnie to, czy V nosi soczewki czy pozostawia swój naturalny kolor oczu. Według mnie, w każdym wydaniu wygląda ślicznie. Zawsze gdy na mnie spogląda czy spoglądał, zatapiam się w nim całym. Nikt, nigdy nie potrafił zmusić mnie czy chociażby zachęcić do tylu rzeczy co Taehyung
tylko za pomocą wzroku.


Byle bez cukru jak na filmach
Krzyczy głośniej niż Walkiria

Dokładnie pamiętam naszą wspólną noc. Pierwszą, wspólną noc jako jedność. Tego nie da się zapomnieć. Ten widok nigdy nie zniknie z mojego umysłu. Jego zamglony z rozkoszy wzrok, dzięki rozkoszy, jaką mu dostarczałem. Rozchylone usta, przez które wymykały się krzyki i prośby o więcej, szybciej, głębiej. Nadal mam przed oczami jego rozpalone, kruche ciało, które trzymam w swoich ramionach po naszym gorącym i namiętnym stosunku. Doskonale potrafię odtworzyć ścieżkę, którą wyznaczały jego palce wędrujące po moim rozgrzanym torsie. Do tej pory jestem cholernie dumny z malinek, które wtedy mu zrobiłem. Malinek, które znaczyły całe jego ciało i oznajmiały, że hyung jest tylko MÓJ.

Wszystko zmienia się nagle
Trzymam skarby przy boku i chronię przed nimi
Kiedyś tańczyłem z diabłem, teraz sypiam z aniołem
Dziś kocham z bogini...

Wiadomość jak i moja świadomość, że nie jestem mu obojętny była jak grom z jasnego nieba. Była tak nagła, że przez kolejne dwie godziny chodziłem za nim i wypytywałem się, czy to prawda, czy może mój chory umysł podaje mi niemożliwe i błędne informacje. Jednak to była prawda. Tae lubi mnie w ten sam sposób co ja jego. Oboje jesteśmy zakochani w sobie nawzajem. Jedyną wieścią, która mnie mocno zasmuciła był to, że moje słoneczko boi się powierzyć mi siebie w całości i na dłuższy okres niż jedna noc. Dobrze znałem historie ostatniego związku Aliena. Jego chłopak potrafił porządnie uderzyć hyunga, jeśli ten zrobił coś nie po myśli tego chuja. Do tej pory pamiętam jak po jednej takiej akcji wyglądał starszy. Całe ciało poranione, wszędzie była krew... Już wtedy wiedziałem, że muszę go chronić przed złem za wszelką cenę. Po miesiącach udowadniania Kimowi mojej miłości do niego, udało mi się. Taehyung nareszcie poświęcił mi swoją duszę, umysł jak i ciało. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nie wiedziałem wtedy co mam zrobić. Śmiać się, płakać czy skakać z radości. Od tego momentu co wieczór kładłem się z moim aniołkiem w naszym łóżku, które zrobiliśmy z połączenia dwóch pojedynczych. Znowu mogłem trzymać to kruche ciałko w moich ramionach, mogłem wdychać jego arbuzowy zapach, smakować tych rozkosznych usteczek. Jednak kiedy uprawialiśmy seks, starszy zamieniał się w istnego diabełka. Nigdy nie przypuszczałbym, że Alien potrafi tak kusić. Nasze zbliżenia nigdy nie ograniczały się tylko do jednego razu. Nigdy również nie byliśmy cicho. Zawsze na następny dzień reszta zespołu marudziła nam, że jak chcemy otwierać reprodukcję królikowych przybyszy z kosmosu, mamy to robić w dormie gdy reszty nie ma w pobliżu. Tae jest dla mnie idealny jak wszystkie starożytne boginie. On jest moją boginią o nieskalanej duszy, prześlicznym ciele i cudownych oczach...

Zna każde moje znamię zabliźnione po ranach...

To właśnie Kim był pierwsza i jedyną osobą, która była przy wszystkich moich wzlotach i upadkach. To właśnie on przejawiał największe zainteresowanie moim stanem zdrowia, nie ważne czy było to lekkie przeziębienie, nocne koszmary, złamanie ręki czy utrata przytomności. To starszy był przy mnie i opatrywał każdą z ran na moim ciele. To on był przy mnie, gdy zemdlałem z przemęczenia w sali treningowej. Nikt nie troszczył się o mnie tak jak Tae. Za to jestem mojemu aniołkowi bardzo wdzięczny.
Z dnia na dzień kocham go jeszcze bardziej. Kim Taehyung jest moim największym skarbem i za nic w świecie nie zamieniłbym go na nikogo lub nic innego. Jest dla mnie przyjacielem, bratem i osobą, z którą chcę iść przez całe życie. To ON jest moim oparciem, moją ostoją w trudnych chwilach życia. To dzięki NIEMU mam ochotę wstawać rano z łóżka, starać się na treningach i koncertach, zmagać się z przeciwnościami losu i iść z uśmiechem przez życie.

J.JK

Quebonafide - Bogini

In my mindOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz