31 października. W niektórych krajach jest to święto znane pod swoją specyficzną nazwą - Halloween. No ja pierdziele, mamy po 26 lat a nadal łazimy od domu do domu w poszukiwaniu cukierków. Jeszcze gdyby odwaliło tylko temu karłowi, ale nie. Przebierzmy się całą ekipą i łaźmy od drzwi jednego domu, do drzwi kolejnego i tak przez prawie całe miasto. Że też posłuchałem tego wrzoda na dupie i zgodziłem się na tę kiepską parodię strachów. Na całe szczęście koło 3 w nocy, czy tam nad ranem, jak kto woli, impreza się skończyła. Nigdy nie marzyłem tak o zalegnięciu na kanapie przed telewizorem. Tak szybko jak tylko wróciliśmy do mieszkania, tak szybko spełniłem swe pragnienia.
- Taeś choć, pobawimy się w Niebieską Noc. Jest jeszcze dość wcześnie.
- Ciebie już do reszty popierdoliło ChimChim. Co jak co, ale ja się na widok diabłów w naszym domu nie piszę – warknąłem na przyjaciela i odwróciłem wzrok na telewizor. Niech se ta klusia robi przyciąganie diabełka za moją kanapa, ale mnie niech w to nie miesza.
- No Taeś, prooooszę – czy on myśli, że jak kuźwa zrobi słodkie oczka, to się zgodzę. Boże w jego głowie zamiast mózgu jest skarpa a na niej tabliczka z napisem „Liczba mieszkańców: 0 , powód: teren skażony głupotą, uwaga grozi zawaleniem".
- Nie ma mowy. Już Ci klusko powiedziałem, żebyś się odpierdolił i sam se te wierszyki gadał.
- Jak chcesz pierdolnięty kosmito, nie wiesz co tracisz – wzruszył jedynie ramionami, więc ja mogłem spokojnie pogrążyć się w dramie. Kurdupel siedział w jakiś kole i mamrotał dziwne słówka. A niech se robi co chce... Dopóki mnie w to nie miesza, może odwalać swoje rytuały.
Jednak takie myślenie było błędem... Przecież Jimin odprawiający jakieś czarne, różowe czy inne tęczowe msze to bardzo zły pomysł...- Jimin nie wyglupiaj się i chodź obejrzymy sobie drame - próbowałem go przekonać do swoich racji.
Czy wspominałem, jak bardzo nienawidzę pomysłów tego karła? Niby nie wierzę, że mogłoby się coś stać. Ale przezorny zawsze ubezpieczony... Niestety moje prośby o zaprzestanie zabawy w Niebieską Noc jednak spełzły na niczym. W pokoju zrobiło się przeraźliwie cicho i zimno. Świeczki, które zapalił Jimin specjalnie na jego rytuał, zapłonęły surowym, błękitnym płomieniem. Co tu się właśnie odjebuje ja się pytam? Telewizor z moją ulubioną dramą zaczął przeraźliwie śnieżyć, co jest wręcz nie możliwe, bo był nowo kupiony.
- Park cholero Jimin! Coś ty do kurwy nędzy nawyrabiał? – wrzasnąłem na niego, odwracając się w jego stronę.
Widok jaki tam zastałem, nieźle mnie wystraszył. Chim siedział przerażony aż pod kanapą, a na jego wcześniejszym miejscu materializowała się jakaś postać. Nigdy nie czułem takiego skręcania w środku ze stresu. A co jeśli nam coś zrobi? Park, klusko jedna, jesteś skończony, obiecuję! Nawet nie zarejestrowałem momentu, w którym postać zamieniła się w dobrze zbudowanego chłopaka. Jak na mój gust, wyglądał na jakieś 25 lat. Ale mogłem się mylić. Co trzeba przyznać, chłopak był mega przystojny. Silne ramiona, męskie i żylaste dłonie, umięśnione uda, które było dobrze widać pod skórzanymi, obcisłymi spodniami. Gdyby to nie była osoba zza światów, to może i bym się pokusił na mały romans z nim. Teraz jednak jestem zbyt przerażony zaistniałą sytuacją. Nieznajomy został przywołany przez ten jebnięty rytuał Jimina, stoi w naszym domu, a jego oczy wydają się płonąć jasno błękitnym płomieniem. Tak samo jak rogi w jego kruczoczarnych włosach! O kurwa on ma rogi ! Jego uszy są lekko szpiczaste, a w uzębieniu widziałem kły. Właśnie widzę coś, a raczej kogoś, kto nie ma prawa bytu w moim domu. Ja chyba kurwa śnię. To nie ma prawa się dziać. Co tu się odjebalo? Czym sobie na to zasłużyłem?! Przyrzekam byłem grzeczny! No dobra to byłoby kłamstwo... Starałem się być grzeczny ! Przecież ograniczyłem sobie uprzykrzanie życia tej staruszce z czwartego piętra. Starałem się nie podkładać nóg przypadkowo przechodzącym przy mnie osobą, nie wystraszyłem żadnej matki z dzieckiem, nawet starałem się tak dużo nie przeklinać... Tak więc dlaczego mnie to spotyka?
- C-chimChim żyjesz?- spojrzałem na przyjaciela.
Dygotał jak galaretka ze strachu. Nie dziwię mu się. Sam czułem, jak zimny pot spływa mi od karku, a na ręce wyskakuje gęsia skórka. Boże przecież jak J-hope się dowie, co wyczyniliśmy, to nas zabije. Spanikowałem, gdy zobaczyłem, że wpatrują się we mnie wręcz czarne, nieludzkie tęczówki. Facet nadal stał na środku pokoju, świeczki nadal płonęły jaskrawym błękitem, za to moje drzwi wejściowe postanowiły otworzyć się pod wpływem nieproszonego gościa. Dobrze, że chociaż telewizor wrócił do normy.
- TaeTae wróciłem do domku! Twoja ukochana nadziejka wróciła cieszysz się prawda? - jeska tylko jedna osoba może drzeć japę o tej porze. Zauważyłem, że przez chwilę oczy nieznajomego rozbłysnęły tym płonieniem co na początku. Chyba mu się nie spodobało przybycie nowej osoby. Hoseok był moim kuzynem, z którym mieszkamy. Tancerz i moja nadzieja na lepsze jutro. To właśnie Jung zapewnił mi i Parkowi dach nad głową, gdy rodzice dowiedzieli się o mojej orientacji. To on zapewnił mi możliwość dalszej nauki na kierunku aktorskim. Za wszystko co dla mnie zrobił, jestem mu ogromnie wdzięczny, jednak jego teksty są co najmniej żenujące.
- Hoseokie, słoneczko ty moje... Zamknij twarz, bo robisz przeciąg - odpysknąłem mu nawet dość grzecznie,jednak patrząc nadal w oczy przybysza. Widać, że moje słowa trochę go rozbawiły. Wzrok nadal tajemniczy, trochę złagodniał, a na ustach wykwitła sarkastyczny i dość pociągający uśmieszek... Za niego to nawet mógłbym się dać pociachać. W sumie zastanawiam się, czemu ten facet/chłopak/młodzieniec, nosz cholera jasna... Ten diabeł się na mnie cały czas gapi. Jasne znam poczucie własnej wartości, co nie oznacza, że moja samoocena jest bardzo wysoka. Raczej nie uważam się za osobę godną zainteresowania, choć urodę i urok osobisty posiadam. Uważam raczej, że sam Hoseok lub Jimin są bardziej godni uwagi posiadacza tej piekielnej urody.
- Nie sądzisz aniołku, że do swojego faceta trzeba odnosić się z należytym szacunkiem? - po raz pierwszy słyszałem tak głęboki a zarazem elektryzujący głos. Ciarki przeszły po mim ciele. Boziu cofam to co wcześniej powiedziałem, a raczej pomyślałem o jego uśmiechu... Jego uśmiech połączony wraz z jego głosem, to jedne z tych rzeczy, za które dałbym się pociachać. Nawet mu nie odpysknąłem i szczerze mówiąc, to olałem jego słowa.
- Właśnie ! Ej chwila jakim facetem? W życiu nie przespałbym się z własnym kuzynem - jęknął urażony Hobiasz - Chociaż trzeba przyznać Taehyungie seksowne ciałko posiada. W każdym razie... Kim ty do cholery jesteś? Chłopcy nie mówili, że przyprowadzą nowego kolegę.
- Jestem Jeongguk. Jeon Jeongguk - diabełek nadal nie spuszczał ze mnie wzroku, jednak zauważyłem, że wiadomość o moim wolnym stanie chyba jest mu na rękę.
- Yyyym dobra Guk, miło mi Cię poznać. Właściwie jak sie tu znalazłeś, nie kojarzę twojej osoby. - Hoseokie błagam nie wnikaj...
- Nie możesz mnie kojarzyć, bo te dwa słodziaki dopiero co mnie przywołali.
I w tym momencie chciałem się zapaść pod ziemię...
CZYTASZ
In my mind
RandomBo życie i piosenka zawsze mogą stworzyć całość... Czyli opowiadanka o tym jak zesłał raz bóg na ziemię swoje dziecię Taehyungie - tak się ono zwie Odział go w szaty Gucciego I wysłał do niejakiego Kookiego Młodszy szybko się nawrócił Jak go Tae zba...