Wszedłem do pokoju Taehyunga. Wszędzie panował nienaganny porządek. Zero kurzu, zero rozwalonych ubrań czy śmieci. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby nie ta pedantyczna wręcz czystość. Dodatkowo starszy nie wracał do domu od kilku godzin, a już jest dawno po północy. Owszem, mamy jutro wolne, jednak nigdy nie znikał na tak długo.
- Kookie, wszystko gra? - do pomieszczenia wszedł Seokjin
- Tak, chociaż martwię się o Tae, hyung. Nie ma go od kilku godzin. Już dawno powinien wrócić...
- Spokojnie Jungkookie. Taeś napewno wróci jeszcze dzisiaj. Zejdź na dół, zrobiłem kolacje.
- Dobrze hyung, za chwilę przyjdę - odpowiedziałem starszemu i postanowiłem jeszcze trochę powęszyć.Moja uwagę przykuł na wpół otwarty laptop starszego. Stał sobie spokojnie i od czasu do czasu migał. Czemu on jest w trybie czuwania? On jako jedyny zakłócał ład panujący w pokoju... Czy wspominałem, że jestem dość ciekawski? Nie? To teraz mówię. Jak na mnie przystało, włączyłem urządzenie i poczekałem aż wszystko się odpali. Nawet nie zajęło to dużo czasu. Wpisałem szybko hasło i na ekranie ukazał mi się nie za długi filmik wraz ze ścieżką dźwiękową . Co ukazywał? List... On ukazywał list pisany prawdopodobnie przez Kima. Wrodzona ciekawość jest pokusą, więc nacisnąłem ten nieszczęsny przycisk play. Chciałbym cofnąć czas...
"Ohh... Tak więc... Ten jeden... Eh... To będzie mój jedyny list pożegnalny... Wiecie, kochałem życie w BTS. Jednak nie potrafię żyć dłużej po tym, co się stało. Tak, prawdą jest, że kochałem Jungkooka bardziej, niż kochają się przyjaciele. Kochałem go miłością nienaganną, bezgraniczną, czystą... Myślałem, że ON również mnie kocha, ponieważ robiliśmy bardzo dużo rzeczy razem...
Dużo się razem śmialiśmy...
Karmiłem go...
Dzieliłem się moim jedzeniem...
Robiłem to wszystko, ponieważ go kochałem...
Również w naszym prywatnym życiu, prawie zawsze byliśmy razem. Nawet gdy się kłóciliśmy, a Jeongguk był wściekły, tolerowaliśmy swoje humory i bardzo szybko dochodziliśmy do porozumienia. Wszystko było wspaniałe do dnia, gdy przyłapałem Jeona na flirtowaniu wraz z Jiminiem. Kookie częściej uśmiechał się w obecności Parka, niż przy mnie...
Natomiast, kiedy zaczął karmić Chima tak, jak ja to robiłem z maknae... Szala goryczy się przelała. To był dla mnie cios prosto w serce... Poczułem się załamany, zraniony, dotknięty. Ze mną nigdy nie chciał się podzielić smakołykami. Nawet wtedy, gdy prosiła o to cała reszta. Gdy nie wiedziałem co dalej ze sobą zrobić, postanowiłem porozmawiać z Namjoonem. Hyung powiedział, że powinienem zawalczyć o moją miłość. Z iskierką nadziei w sercu, postanowiłem to zrobić. Jednak mój Kookie nie wracał... Straciłem go... Teraz istniał tylko Jungkook Jimina. Naprawdę robiłem wszystko... Za każdym razem, gdy pokazywałem mu, jak bardzo go kocham... Jeon mnie odpychał. Unikał mojego wzroku, mnie całego. Nie rozmawiał ze mną... Nawet wpadłem na pomysł, aby przetestować młodszego! Robiłem słodkie rzeczy i czekałem, aż Kook to odwzajemni. Wiem głupio to brzmi, jednak dla mnie nie było to głupie. Chciałem znów być blisko Niego. Jak bardzo się pomyliłem. Nie było niczego. Zero przytulenia, zero słodkich gestów, zero uroczych minek. Jedynie wzrok młodszego cały czas kierował się ku Parkowi. Omm... Wiecie, dałem naszej miłości ostatnią szansę. Było to na kpopowych zawodach. Najmłodszy z nas siedział na parkiecie i był obejmowany przez Jina. Chciałem wtedy sprawdzić, czy chociażby mnie przytuli, tak jak robił to Seokjin. Jednak marne moje nadzieje. Było zupełnie inaczej niż był tego pragnął. Kook jedynie podciągnął nogi pod swoją klatkę piersiową, a ja mogłem o nie oprzeć swoje plecy. Nie zrobiłem tego... Teraz wiedziałem, że nasza miłość nie istnieje. Zrozumiałem, że to uczucie jest jednostronne. Nie powiem, ta myśl cholernie bolała... Nadal boli. Jeonggukie jest szczęśliwy beze mnie... Cierpię codzienne z tego powodu. Najbardziej dołująca jest nadzieja, że maknae lubi mnie bardziej niż resztę oraz świadomość, że w sumie jestem mu obojętny. Przepłakałem nie jedną noc z powodu nieodwzajemnionej miłości... Owszem, jestem na tyle zdesperowany, załamany, skończony, że się nie zawaham. Nie ulegnę! Żegnajcie. Kocham...Słysząc słowa mojego zwariowanego hyunga, w mojej głowie ukazywały się fragmenty, o których opowiadał Kim. Moje serce ścisnęło się z żalu. Jak mogłem niczego nie zauważyć...Tae... O mój Boże... Czemu nie powiedziałeś mi wcześniej... Jaki ja jestem ślepy...

CZYTASZ
In my mind
RandomBo życie i piosenka zawsze mogą stworzyć całość... Czyli opowiadanka o tym jak zesłał raz bóg na ziemię swoje dziecię Taehyungie - tak się ono zwie Odział go w szaty Gucciego I wysłał do niejakiego Kookiego Młodszy szybko się nawrócił Jak go Tae zba...