Lampy powoli gasły. Mrok oplatał całą krainę Ninjago. Tu nie istniał podział kuli na północną i południową.Tu noc jeśli już zapadała - była wszędzie.
Ninjago było było krainą o eliptycznym kształcie, którą ze wszystkich stron otaczał ocean. To on głównie znajdował się na planecie i to z niego ludzie czerpali życie. Rybołówstwo, małe przybrzeżne wioski oraz piraci - to były początki Ninjago, zwane inaczej erą kamienną. Wcześniej była era Pierwszego Mistrza Spinjitzu, ale o niej kiedy indziej.
Tymczasem przenieśmy się do małego, przydrożnego baru w okolicach pustynnych. Niby nic nadzwyczajnego, ale właściwie tutaj prawdziwe kłopoty naszych bohaterów się zaczęły...
Zimno mi. Cholernie mi zimno. Nie mam siły.
Szedłem już tą pieprzoną drogą pośrodku pustyni pół nocy. I nadal nic.
Byłem głodny, zziębnięty i zmęczony. Gdzie teraz jest moja drużyna? Gdzie jest Cole?
Spojrzałem w gwiazdy, ale za wiele mi one nie powiedziały. Moja mama mówiła mi kiedyś, że najjaśniejsza z nich - Syriusz prowadzi podróżników do ich domu. Jednak ja teraz nie mam domu. Misako została aresztowana, a statek skonfiskowany. Po Sensei'u Wu nie było śladu, a Lloyd wpadł na genialny pomysł rozdzielenia się. Po prostu świetnie. Byłem sam na środku pustyni i chciało mi się ryczeć. Ale nie mogłem, w końcu ,, mężczyźnie'' nie przystoi, prawda?
Nagle zauważyłem neonowy szyld baru w oddali, na widok którego moje nadzieje odżyły. Szybko pobiegłem w jego stronę, czując jak mój żołądek z radości znów zaczyna pracować. Podbiegłem do drzwi, równie wielkich jak te garażowe i poprawiłem maskę. Nikt nie może mnie rozpoznać. Wchodząc, zauważyłem plakat z podobiznami Cole'a, Lloyd'a, Zane'a, Kai'a oraz Nyi. Nie było mnie tam, ale wiadomo, że policja też by mnie z chęcią zapuszkowała, żeby wydobyć z mojej osoby jakieś informacje na temat pobytu reszty, podobnie jak złapała Misako. Dlatego wolę się ukrywać. Swoją drogą, to ciekawe. Jako jedyny nie ,, popełniłem'' żadnego przestępstwa i nie zostałem pokazany w wiadomościach. Czyżby niemożliwym było stworzenie klonu tak marnej osoby jaką jestem? Może.
Popchnąłem wielkie drzwi, a moim oczom ukazał się tylko jakiś gość siedzący przy barze z nogami na stole. ,,A może założysz je na lampę?'' - miałem ochotę mu zaproponować, ale po czymś takim z pewnością jedyne co bym dostał, to w pysk. Zignorowałem więc jego pozycję, podchodząc bliżej.
- Zamknięte - wycharczał napakowany gbur, spod swojej brązowej czapki. Był ostatnią osobą, którą chciałem spotkać w tą noc. No może z wyjątkiem policji, która właśnie nadawała o nas w wiadomościach.
Ale ja byłem zdesperowany.
- Umieram z głodu, daj cokolwiek...- poprosiłem, rozkładając ręce w geście bezradności. Czułem się upokorzony, prosząc kogoś obcego o jedzenie, ale nie miałem zbytnio wyboru.
CZYTASZ
Lego Ninjago - Delar
FanfictionNasi ninja po wielu walkach, związanymi między innymi z wężonami, Overlordem i duchami mają już dosyć przygód i postanawiają trochę odpocząć, oddając się całkowicie sławie i bogactwu w stolicy. Zaczynają zyskiwać ogromną popularność w całym kraju, j...