Rozdział 6

540 46 34
                                    

- Witam w mojej skromnej samotni! - uśmiechając się od ucha do ucha, zaprezentowałem ninja wnętrze mojej willi. Ich miny były bezcenne. Nyi prawie gały wyleciały z orbit, po czym posłała mi jedno ze swoich najbardziej urokliwych spojrzeń.

- Hej, skąd wytrzasnąłeś taki wielki dom? - spytał Lloyd, zafascynowany otoczeniem.

- Emm, oszczędzałem! Tak, właśnie! Latami oszczędzałem i proszę bardzo tadaa! Uzbierałem na własny domek, hehe - zaśmiałem się niezręcznie, gdy spotkałem po drodze podejrzliwe spojrzenie Cole'a - No i oczywiście mój dom, jest waszym domem.

Zmieszałem się. Cole doskonale wiedział, że coś kręcę. Zawsze kiedy dostawałem jakiś hajs, wydawałem go na pierdoły. Nie umiałem oszczędzać i czarnowłosy o tym wiedział.

- Jay, zgasisz światło? - poprosił mnie Zane, chcąc obejrzeć lampion. Zamyśliłem się. Światło... Gdzie jest światło? Zacząłem biegać we wszystkie strony niczym dzieciak z ADHD, szukając przełącznika czy czegoś innego. W końcu znalazłem ich miliony przy wejściu. Zacząłem klikać przyciski, włączając najpierw klimatyzację, potem radio, dopiero na końcu znajdując rolety, zasłaniające okna. Zane, Lloyd i Nya zaczęli obmyślać plan, a ja westchnąłem z ulgą, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię.

- Mówisz, że oszczędziłeś, tak? Co za bzdura. Jak tylko miałeś trochę kasy, wydawałeś na jedzenie i gry! Co jest grane, nie kłam przyjacielu, wiesz, że za dobrze Cię znam. - wyszeptał latynos wprost do mojego ucha, a mnie przeszedł zimny dreszcz.

- Dobra, widziałem Nadakhana! - odrzekłem, nieco sfrustrowany.

- Widziałeś go i nic nie powiedziałeś?! - uniósł się natychmiast Cole, a ja go uciszyłem.

- Pojawił się, gdy byłem sam. Chciałem być bogaty, żeby... żeby nie być kojarzony przez wszystkich ze złomowiskiem, a zamiast tego dostałem list, że odziedziczyłem majątek po ojcu! I wyszło, że jestem adoptowany, a mój prawdziwy ojciec to Cliff Gordon! - zacząłem trajkotać jak katarynka.

- Kto? - zmrużył oczy Cole.

- Facet , który grał Fritza Donegana!

Cole odsunął mnie dalej w kąt.

- Jak mogłeś namówić się na życzenie! Przecież wiesz, że każdy, kto spotka dżina, znika!

- Oj, to przez ten nieszczęsny grobowiec... - usiadłem na kanapie, ale po chwili uświadomiłem sobie, o zgrozo, jaki zacząłem temat.

- Jak to grobowiec? - przysiadł się do mnie Cole.

- Yyyy... - zmieszałem się, ale wtem nastąpiło ogromne trzęsienie ziemi, a ja krzyknąłem z przerażenia. Oplotłem instynktownie szyję czarnego ninja i wtuliłem się w jego tors, niczym w barierę ochronną przed całym tym wydarzeniem. Czemu to zrobiłem? Nie miałem pojęcia. To była chwila, sekunda.Szybka reakcja, której niestety nie kontrolowałem.

Moment później jednak tego ogromnie pożałowałem.

Trzęsienie ustało, a ja powoli otworzyłem oczy. Sytuacja przedstawiała się następująco: Lloyd i Zane wpatrzeni w telewizor, Nya zabijająca mnie wzrokiem i w końcu Cole wpatrzony we mnie z pokerową miną.

Prędko odskoczyłem od czarnowłosego jak oparzony.

- No patrz, kolejne trzęsienie ziemi, ostatnio często nam się trzęsie co - zaśmiałem się szybko i odbiegłem w kierunku tv.

- I znowu szyby zatrzęsły się w oknach! Ninjago przeżywa ciężkie chwile, zapadł się kolejny kawał miasta. Tym razem katastrofa dotknęła samą stolicę. - powiedział z przejęciem spiker.

Lego Ninjago - DelarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz