Rozdział 4

596 45 26
                                    

To koniec. Przegraliśmy.

Wielcy ninja, bohaterowie całej krainy, trafili do więzienia, tym razem jako nie herosi, ale przestępcy.

Obudziłem się już, gdy zakładano mi kajdanki na ręce w komendzie. Obok mnie siedziała reszta drużyny i cóż... sam Cole we własnej osobie. Po tym co się stało, nie zamierzam nawet na niego patrzeć a co dopiero odzywać. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a on mnie zostawił. Innymi słowy okazał się dokładnie taki jak Nya! Ile osób w tej drużynie jeszcze mnie zawiedzie??!

Gdy znaleźliśmy się wszyscy w Kryptarium, poczułem jak moje nogi stają się miękką watą. Zniknęła złość, pojawił się strach. Złodzieje, zbiry i intryganci zza krat doskonale kojarzyli nas, ninja. Niektórych ich samych własnymi rękami wsadziliśmy do paki. Nie lubili nas, to mało powiedziane. Nienawidzili. Walili kubkami i wymachiwali rękami zza krat, próbując nas dotknąć. Nawet nie zauważyłem jak odruchowo przytuliłem się do pleców czarnowłosego, mimo iż byłem na niego zły. To był jednak błąd, bo po chwili potknąłem się o własne nogi i runąłem płasko na podłogę. Cole mruknął zażenowany i podniósł mnie szybko.

- Nie pokazuj, że się boisz. Groźna mina! W takich miejscach trzeba być twardym. - doradził mi, więc przybrałem minę najgroźniejszą z możliwych jaką może przybrać Walker, typu ,, Kto zjadł mój pudding''. Małe to niestety wywołało wrażenie na złoczyńcach, a mnie po spojrzeniu na ich wredne oczy, zrobiło się znów niedobrze. Spojrzałem wtem w kierunku jeszcze innego, który patrzył na mnie spod pół przymkniętych oczu z uśmiechem na twarzy. Wyglądał jak jakiś zboczony pedofil.

- O matko! - jęknąłem idąc szybciej do przodu.

- Nie przejmujcie się, zrzędzą, bo nie dostali dzisiaj swojego świeżego mięska. - wytłumaczył nam szybko prowadzący nas, dyrektor więzienia. Zamarłem ze strachu. Mięska? Co on miał na myśli? Najgorsze scenariusze przelatywały mi przez głowę, ale po chwili zniknęły, gdy usłyszałem dzwonek i zobaczyłem przejeżdżającą obok woźną, która rozdawała mięso innym więźniom. Tymczasem, nasz Lloyd próbował rozerwać kajdanki.

- Próbuj do woli. Kajdany, są ze specjalnego metalu. Doskonale niwelują wasze moce i skutecznie blokują ,, zapędy'' każdego więźnia. - uśmiechnął się pod nosem dyrektor. Czy tylko mi dziwnie skojarzył się zwrot ,, zapędy'' ?

- Serio, tak? A gdyby tak potraktować je nadludzką siłą? - odpowiedział Cole i jęknął, próbując oswobodzić się z niewoli - Jeszcze chwila! Jeszcze momencik! - siłował się coraz bardziej.

- Przestań, nic z tego nie będzie. - syknęła wkurzona Nya, najwyraźniej faktem, że musi być teraz ciągle obowiązkowo z nami wszystkimi i nie ma własnej, oddzielnej celi.

- Jesteście dość znani... Uznałem, że nie będziecie siedzieć z pospolitymi bandytami. Umieszczę was w przybytku dla najgorszych i najbardziej niebezpiecznych. - rozpromieniony staruszek otworzył nam z dziwną radością właz do największego skupienia zła w całym Ninjago - Do Kryptarium Głównego. Tu już wszyscy byli zaciekłymi wrogami ninja.

- My się nie obrażamy. Posiedzimy grzecznie, dopóki sprawa się nie wyjaśni. Przysięgam panu, wrobili nas! - tłumaczył Lloyd bezskutecznie.

- Wszyscy siedzą za niewinność. No już, zapraszam do celi ninja. - przedstawił swoją opinię mężczyzna, a następnie zajrzał do kieszeni spodni oraz marynarki - Niesłychana sprawa, znowu zapomniałem kluczy. Wy zostańcie, zaraz wracam! - zawołał i szybko wybiegł z sali. Mieliśmy czas, by rozejrzeć się dobrze po twarzach naszych od dzisiaj, sąsiadów.

- Heh, dobrze, że są za kratami... - próbowałem rozluźnić atmosferę żartem, lecz w tym momencie, jak na zawołanie, otworzyły się wszystkie cele, a złoczyńcy rządni zemsty, pobiegli w naszym kierunku. Skupiliśmy się jak przerażone dzieci w przedszkolu, trzymając się w ciasnej grupce. Do Lloyda podszedł jakiś zarośnięty mężczyzna z okiem cyborga i sztucznym ramieniem.

Lego Ninjago - DelarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz