9 [Zayn]

6 1 0
                                    

Byłem pewny,że z każdym kolejnym dniem jest lepiej,aż do pewnego czasu ...Zawsze we wtorki przychodziła psycholog,by porozmawiać z Victorią.Wróciłem później z pracy,bo wszystko przedłużyło się.Jedyne o czym marzyłem to być już w domu,pod kołdrą.Zaparkowałem przed domem i wszedłem do środka.Wszędzie było ciemno,więc zaniepokojony oświeciłem światła.-Victoria ? -gdy uszedłem parę kroków w stronę kuchni,poczułem ten charakterystyczny "odór",a mianowicie alkoholu ...Dziewczyna leżała na sofie,a wokół niej i na barku leżały otwarte butelki po winie.-Victoria ?! -po sprzątnięciu butelek,postanowiłem obudzić ją.

-Victoria ! -powtórzyłem.Po chwili otworzyła powoli oczy.

-Oszalałaś ? Przecież nie można łączyć tych tabletek z alkoholem.Co ci strzeliło ? -tym razem byłem nieźle wkurzony ...

-O co ci ch-chodzi ? -podniosła się lekko,ale nieudolnie.

-Widzę,że dzisiaj nie porozmawiamy ... Chodź - wziąłem ją na ręce i zaniosłem na górę.

-Ta szmata ... -wymamrotała pod nosem.-Nie chcę jej widzieć tu.-powoli położyłem ją na łóżku,rozbierając jej ubrania.Musiałem przebrać ją.

-Słyszysz ? -złapała moją rękę.

-Porozmawiamy jak będziesz trzeźwa ...-w końcu przebrałem ją i przykryłem kołdrą.

-Zayn ...Przepraszam ...-powiedziała rozpaczliwym głosem.

-Śpij już ...-zeszłem na dół.Sam musiałem się odstresować,dlatego zeszłem na taras,żeby zapalić.Długo jednak nie wytrwały,a usłyszałem dzwonek telefonu.-Cholera ...-niechętnie wstałem,zmuszony wyrzucić nałóg.-Tak ? -nie spojrzałem na ekran.

-Dobry wieczór.Proszę przyjechać na komisariat.Mamy nowe dowody co do podpalenia domu pani Victorii ...-gdy to usłyszałem nogi odmówiły mi posłuszeństwa.Musiałem usiąść na brzegu kanapy.

-Halo ? Jest tam pan ?

-T-Tak.Zaraz będę.-rozłączyłem się.Ostatni raz poszedłem na górę.Victoria spała co ułatwiało mi wyjście.Wziąłem kluczyki i ruszyłem do auta.


***

-Dobry wieczór.-wpadłem zasapany do środka.

-Dobry wieczór.-przy biurku siedziała drobna kobieta.-Proszę wejść do tamtych drzwi.-lekko wychyliła się,wskazując miejsce.

-D-Dziękuję.-zapukałem do drzwi.

-Dobrze,że pan jest ...Przepraszam,że tak póżno dzwoniłem ..

-Nieważne...Co tam się stało ? -usiadłem na krześle.Mężczyzna  sięgnął po jakieś papiery i wyłożył je na stolik.

-Niejaki Cameron Carter ...

-Kto to jest ? To on ...?-przerwałem mu.

-To chłopak,który spowodował wypadek tamtej pechowej nocy ...-moje oczy powiększyły się dwukrotnie.Dlaczego on to zrobił ? Nie odpuszczę mu tego ... Nic nie mówiłem,bo nie potrafiłem wydostać z siebie najprostszego słowa.Patrzyłem na kartkę,a potem na mężczyznę ...

Zanim się pojawiłeś ...Where stories live. Discover now