-Zayn,dziecko.Mogę wiedzieć co się z tobą ostatnio dzieje ? -Rozmawiał przez głośno mówiący,z matką,jak mogłam się domyślić.Schodziłam powoli po schodach.Po pierwsze nie chciałam,by usłyszał mnie,a po drugie bolała mnie strasznie głowa,po wczorajszym nadużyciu alkoholu.-Jeśli nie chcesz dać mi tego zwolnienia,to możesz mnie zwolnić.-był podenerwowany i robił coś przy kuchence.

-Żeby mi to było ostatni raz Zayn ... Klienci czekają,nie zapominaj o tym ...-rozmowa zakończyła się,a ja przyspieszyłam kroku,wlewając sobie wody.

-Tam leżą tabletki.Weź je.-nie odpuszczał wzroku z patelki.Trochę mnie to zabolało,ale w sumie nie dziwię mu się ...

-P-Przepraszam cię ...

-Mnie przepraszasz ? -nałożył jedzenie na talerze.-Możesz mi chociaż powiedzieć co cię do tego skłoniło ?

-To przez tą babę.-mruknęłam,pomagając mu przy rozkładaniu.-Nie chcę jej widzieć,już ci powiedziałam.

-To nie jest chyba najlepszy moment,by zrezygnować z terapii.-nalewał soku,a ja obserwowałam go.

-Jeśli przyjdzie tu,to nie zdziw się  jeśli mnie nie będzie ...-dziubałam talerzem w jedzeniu.-Jest wredna.

-Przyjdzie tu jeszcze za tydzień.-powiedział stanowczo.-Tym razem będę przy rozmowie,ale w pokoju.

-Zayn ! Ona zamiast mi pomagać,utwierdza mnie,że wszystko moja wina ! -rzuciłam widelcem o talerz.Moje oczy napełniły się łzami,gdy przypominałam sobie słowa tej baby ...

-Mówię,że będę przy tobie.-schylił się koło mnie.-Jeśli powie coś co cię urazi,to niechciałbym być w jej skórze.-lekko szturchnął mnie,a ja uśmiechnęłam się.

-Jedz,bo ostygnie.-również przysiadł się do stołu naprzeciwko mnie.Ostrożnie obserwowałam go,widziałam,że jeszcze coś go trapi.Nie chciałam,by przeze mnie miał kłopoty.

-Zayn ? - wciąż jeździłam po talerzu.

-Hm ? Nie smakuje ci ? -zaśmiał się.

-N-nie...S-słyszałam twoją rozmowę...Ja nie chcę byś przeze mnie zaniedbywał cokolwiek ...

-Niczego nie zaniedbuję.Po prostu matka miała zły humor.Nieważne.

-To dlaczego nie idziesz do pracy ?

-Uwielbiasz zadawać pytania,prawda ? -połknął ostatnie resztki w buzi i popatrzył na mnie.-Nie idę,bo zabieram cię.

-Gdzie ?

-Zobaczysz.-uśmiechnął się pewien siebie.-Na górze leżą czyste ubrania.


***

-Ponoć lubisz to jeziorko.-uśmiechnął się.

-Skąd ...? - byłam trochę,a nawet bardzo zdziwiona.

-Już nie pamiętasz ? Mówiłaś mi.-podszedł do barierki,opierając się o nią.

-Przyjeżdżałam tu z rodzicami ...-lekko zaśmiałam się.Wszystkie wspomnienia nagle powróciły,jak bumerang.-Tego dnia ...Też tu byliśmy ...-odeszłam od Zayna i szłam w innym kierunku.On podążał za mną,bez pytań.

-Pięknie,prawda ? -widziałam jego zadziwienie w oczach.-Pamiętam tą linę ...-po moich policzkach spłynęły ciepłe łzy.Zayn ...Nie przerywał.Wciąż był wsłuchany jak nikt.

-Chuśtałam się tu z tatą.Mama zawsze krzyczała z przerażeniem,a ja wciąż chciałam więcej.-złapałam się za głowę i bardziej rozpłakałam.-Już nigdy to nie wróci.-ukucnęłam.-Już kilka razy próbowałam się zabić,za każdym cholernym razem ktoś ratuje mnie ...A chciałabym to zakończyć.

-Victoria ...-schylił się koło mnie.-Nawet tak nie mów.Trzeba żyć i cieszyć się chwilą,obecną chwilą.-delikatnie masował moje ramię.

-Gdyby nie ja ...Nie moje śmiechy,rozpraszanie,może nic by się nie stało ...

-Nie możesz obwiniać się za coś,czego nie zrobiłaś.To tamto auto wyjechało wam...

-Nie chcę ...Nie chcę,tak strasznie nie chcę tego pamiętać.-wciąż szlochałam.-Ale cokolwiek robię,to prześladuje mnie ...-przytulił mnie do siebie.Chyba tego potrzebowałam jak nigdy dotąd.


Proszę was zostawiajcie komentarze i dzielcie się waszymi opiniami co do mojej pracy.Na razie nie motywuje mnie to do dalszego pisania :(

Zanim się pojawiłeś ...Where stories live. Discover now