Minęły trzy dni. Trzy pieprzone dni, które spędziłam sama w domu. Trzy dni przez które nie widziałam Kristiana i nie rozmawiałam z nim.
Nie wiem co się stało po naszym ostatnim spotkaniu, ale już się nie odezwał. Nie przyszedł, nie napisał i nie zadzwonił. Po prostu zachował się jakby chodziło mu jedynie o to, żeby wynagrodzić mi wparowanie do mojego domu przez okno i to, że przez niego dwa dni cholernie bolała mnie noga.Świadomość tego, że mija trzeci dzień nie pozwoliła mi się na niczym skupić. Chodziłam od schodów do kuchni i z powrotem. Bałam się, że zaufałam mu ale on wcale mnie nie potrzebował. Wcale mu nie zależało. Wiedział, że i tak nie miałam przyjaciół przez częste wyjeżdżanie, więc stwierdził że to nic nie zmieni.
Nie chciał mi niczego wyjaśniać właśnie dlatego, że wiedział, że po paru dniach i tak już się nie odezwie, więc szkoda było czasu.
Ta myśl bardzo mnie bolała mimo, że bliżej znałam go niecały tydzień. Z drugiej strony bardzo prawdopodobne było to, że myślałam tak właśnie dlatego, że pierwszy raz komuś zaufałam i myślałam, że naprawdę mamy szansę na utrzymanie kontaktu. Może być tak, że z jakiegoś powodu nie miał możliwości odezwać się przez te trzy dni, ale chce utrzymać kontakt.
Westchnęłam i usiadłam na krześle przy stole, znajdującym się w kuchni. Rozplątałam słuchawki, które na nim leżały i podłączyłam je do telefonu, ale szybko się rozmyśliłam i z powrotem je wyciągnęłam.
Rodziców nie ma w domu, a ja kocham słuchać muzyki na cały głośnik telefonu. Teraz nikt mnie nie słyszy, więc w akompaniamencie muzyki z telefonu mogę śpiewać swoją ulubioną piosenkę na cały głos.Włączyłam "Back to you" i czekałam na refren. Chciałam chociaż na chwilę przestać się martwić, więc kiedy nadszedł ten moment zaczęłam na cały salon śpiewać i skakać po całym pomieszczeniu.
I love it, I hate it, and I can't take it
But I keep on coming back to youByłam szczęśliwa i świetnie się bawiłam ale ktoś dzwoniąc do mnie przerwał moją zabawę bo piosenkę zastąpił dzwonek mojego telefonu. Westchnąłam, myślałam, że to byli rodzice, którzy się o mnie martwią, a co gorsza wracają, ale jak to w życiu często bywa pomyliłam się.
Na wyświetlaczu pojawił się numer należący do Kristiana. Zdziwiłam się, ale jednocześnie się ucieszyłam.
-Tak? -zapytałam bo kompletnie nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z nim.
-Lena... Błagam chodź do mnie... -odpowiedział jakoś dziwnie.
-Kris? O co ci chodzi? Piłeś? -zaśmiałam się nie zdając sobie sprawy z tego, że mam rację.
-Tak... Ale nie dzisiaj tylko w nocy i nad ranem. Już zdążyłem trochę wytrzeźwieć, naprawdę. -powiedział na co uśmiechnęłam się i pokręciłam głową czego chłopak oczywiście tego nie widział.
-Proszę przyjdź, nie dam rady sam. Dużo lepiej będę się czuł kiedy będę sprzątał to i trzeźwiał w Twoim towarzystwie -odezwał się, a później usłyszałam jak wzdycha.
-Sprzątał co? -zapytałam. Nie wiem po co ciągnęłam tą rozmowę. Mogłam do niego po prostu pójść i dać mu spokój bo ma kaca.
W odpowiedzi tylko ponownie westchnął, więc postanowiłam, że przekonam się na miejscu.
-Podaj mi adres... -nie dostałam odpowiedzi, więc powtórzyłam -Kristian, musisz mi podać adres bo nie mam pojęcia gdzie mieszkasz... -tym razem to ja westchnęłam.
Chłopak chyba oprzytomniał bo nieco żywszym głosem wytłumaczył mi jak mam iść żeby dojść do jego domu. Powiedziałam mu, że będę za chwilę i rozłączyłam się.
Potem już nie wiele myślałam, a chwilę po telefonie stałam już pod pięknym, dużym domem. Bałam się czy to na pewno dom Krisa, bo nie zachowywał się jakby był bogatym dzieciakiem, który może mieć wszystko, ale adres i droga jaką przebyłam się zgadzały, więc zadzwoniłam do drzwi.
-Wchodź -zobaczyłam chłopaka, który w tym samym momencie pociągnął mnie za nadgarstek do środka i szybko zamknął za nami drzwi.
-Co tu się do cholery działo? -zapytałam kiedy zobaczyłam, że ledwo możemy przejść żeby wejść na schody bo utrudniają nam to przeróżne śmieci takie jak na przykład puszki po piwie czy butelki po wódce.
-To nie tak miało być... -zaczął drapiąc się po karku -Zaprosiłem tylko dwóch kumpli, a razem z nimi, powoli zeszło się pół miasta. Nawet ludzie, których nie znam.
Przedzieraliśmy się właśnie przez największy bałagan jaki widziałam. Kiedy w końcu nam się udało weszliśmy po schodach, a Kris otworzył drzwi do swojego pokoju, który wyglądał świetnie. Było nim dość jasno. Pomalowany był na biało, a meble i cała reszta były czarno-białe.
-Strasznie źle się czuję -powiedział chłopak siadając na łóżku, kiedy ja rozglądałam się po pokoju.
-Nie dziwię Ci się. Chyba sporo wypiłeś... Mimo wszystko nie umiem Ci współczuć bo nie mam pojęcia jak to jest.
-Nie mów, że nigdy nie piłaś -powiedział zdziwiony.
-Nawet nigdy nie byłam na żadnej imprezie...
-Kolejny powód, żebym twierdził, że jesteś za grzeczna. Chyba muszę zacząć je zapisywać, bo jeszcze je zapomnę. -powiedział i opadł na łóżko. Teraz na nim leżał. Było widać, że ma kaca.
W odpowiedzi jedynie prychnęłam i usiadłam na łóżku obok bruneta.
-Trzeba to zmienić... -odezwał się nagle, przerywając ciszę, która trwała dłuższą chwilę.
-Ten bałagan? No nie powiem, mógłbyś... Cały dom wygląda okropnie. -oparłam łokcie na łóżko, przez co prawie leżałam, a na moje słowa chłopak zasłonił twarz dalej leżąc na łóżku.
-Nie... Mówię o tobie frajerze -okej, czyli jesteśmy już na etapie wzajemnego wyzywania się, wcale mi to nie przeszkadza -Muszę Cię zabrać na imprezę. W tą sobotę Ci pasuje?
-Nigdzie nie idę. Nawet nikogo tu nie znam. -szybko zaprotestowałam.
-No to właśnie poznasz. Nawet nie przyjmuje protestów. I tak nie będziesz miała wyjścia jak przyjdę do ciebie przez okno -oboje się zaśmialiśmy, a ja położyłam się obok niego.
Nie wiem czy nie jest nudno, nie wiem czy nie haotycznie, więc proszę o opinie.
To jeszcze nie koniec oczywiście bo przecież nie posprzątali jeszcze 😏😂😂🔺
A i jeszcze jedno! Jak długość? W miarę czy pisać dłuższe?
CZYTASZ
You Are Not For Me | Kristian Kostov
FanficDlaczego tak często zakochujemy się w ludziach, których nie znamy? Odpowiedź jest prosta: uważamy, że są oni idealni, właśnie dlatego, że nie poznaliśmy jeszcze ich wad. Wydaje nam się, że zawsze będzie tak dobrze. Później jednak okazuje się, że życ...