ROZDZIAŁ JEDENASTY

125 10 2
                                    

Obudziłam się w swoim pokoju, ale było jeszcze ciemno. Domyśliłam się, że krótko byłam nieprzytomna, bo Kris wyglądał jakby nie zdążył jeszcze zebrać swoich myśli po tym co się stało. Kiedy wreszcie zauważył, że się obudziłam, ucieszył się i usiadł obok mnie na łóżku, a następnie krótko mnie przytulił.

-Przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam. -patrzył mi głęboko w oczy -Gdybyś nie to, że wyciągnąłem cię na tą imprezę, nic takiego by się nie stało... Nigdy sobie tego nie wybaczę, na prawdę nie chciałem, żeby twoja pierwsza impreza tak się skończyła... Przepraszam. Zrobię wszystko, żeby nigdy się już do ciebie nie zbliżył.

-Kris, przecież nie wiedziałeś, że tak będzie... Nie mam Ci tego za złe, naprawdę. Poszłabym z tobą na tą imprezę jeszcze raz, jeśli byłaby taka okazja. -smutno się uśmiechnęłam. -Kim był ten chłopak i co się stało, że żyjemy? -Byłam bardzo zmęczona, ale nie chciałam odkładać tej rozmowy na później. Na moje pytanie chłopak się zaśmiał, a ja dopiero zorientowałam się jak głupio brzmiało moje pytanie.

-To był ten chłopak, który stał przy stole, "barku", kiedy przeszliśmy na imprezę. Kiedy zemdlałaś wystraszył się i uciekł, myślał że strzelił i cię zabił. Sporo wypił, pewnie brał też coś mocnego i nie za bardzo rozumiał co się dzieje wokół niego. -powiedział ciągle patrząc się na mnie jakby czegoś się bał.

-Nadal nie wszystko rozumiem -powiedziałam i opadłam na łóżko, a Kris położył się obok mnie.

-To za długa historia, nie na teraz. Widzę jaka jesteś zmęczona. Połóż się, ja wrócę do domu i zadzwonię do ciebie jutro. -powiedział wstając z mojego łóżka.

-Nie, proszę zostań. Nie chcę być sama i boję się, że ten chłopak gdzieś tam jeszcze jest. Możesz dzisiaj zostać? -powtarzałam się, a moje wypowiedzi nie miały sensu, ale byłam naprawdę zmęczona i chciałam, żeby że mną został.

-Jesteś tego pewna? -skrzyżował ręce, znów stojąc nad moim łóżkiem. W odpowiedzi tylko pokiwałam głową. -Położę się na kanapie. -wskazał na sofę, stojącą w rogu pokoju i ruszył w tamtą stronę.

Ułożyłam się wygodnie i przykryłam. Wreszcie mogłam odpocząć, wyspać się i zapomnieć o tym wszystkim. Obróciłam się na drugi bok i mocniej okryłam kołdrą.

-Kris... -powiedziałam cicho z nadzieją, że Kris jeszcze nie śpi.

-Tak? -usłyszałam z drugiego końca pokoju.

-Jest mi zimno. Mógłbyś zamknąć okno, a przy okazji położyć się obok mnie?

Usłyszałam dźwięk zamykanego okna, a następnie poczułam jak kładzie się obok mnie. Poczułam też jego ciepło, a następnie położył na mnie jedną rękę. Po prostu zasnęłam.

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Było po szóstej rano. Zerwałam się z łóżka, kiedy przypomniałam sobie, że rodzice właśnie wychodzą do pracy i jak zwykle mogą wejść do mojego pokoju.

Wyszłam z pomieszczenia i dokładnie zamknęłam za sobą drzwi. Mama właśnie zakładała kolczyki przed moim pokojem.

-Jesteś kochanie, właśnie miałam do ciebie zajrzeć. Nie wyglądasz dobrze. -przerwała czynność, którą wykonywała.

-Strasznie bolała mnie głowa w nocy, nie mogłam spać. Wezmę tylko tabletkę i położę się z powrotem. -powiedziałam najspokojniej jak umiałam.

-Biedna... Pójdę otworzyć u ciebie okno...

-Nie! -krzyknęłam i zasłoniłam sobą drzwi od pokoju. -Już jest otwarte... Wleciała tam osa i otworzyłam je, żeby mogła wylecieć. -tłumaczyłam się. -Nie wchodź tam, wiesz przecież, że jesteś uczulona.

-Nie wiem co kombinujesz, ale nie mam zamiaru tego sprawdzać, bo naprawdę spieszę się do pracy. Pamiętaj tylko, że po powrocie o wszystko cię wypytam.

Mama zeszła po schodach, a ja już miałam wrócić do pokoju ale przypomniałam sobie, że muszę iść do kuchni, bo powiedziałam mamie o bólu głowy.
Wzięłam lek na ból gardła, bo kto naprawdę mnie bolało, a tabletkę na ból głowy wyrzuciłam. Mama ma idealnie wyliczone wszystkie leki, więc zauważyłaby, że nie wzięłam tabletki.

Przez okno zauważyłam jak mama odjeżdża, więc postanowiłam wrócić do pokoju.

-Kris... -powiedziałam, kiedy prawie zderzyłam się z nim na schodach. -Nie chciałam cię budzić, a musiałam...

-Osa? -zaśmiał się. -Tak teraz na mnie mówisz? -uśmiechał się i mimo wczesnej pory nie wyglądał na zmęczonego.

-Słyszałeś? -również się zaśmiałam.

-Tak, wstałem już kiedy zerwałaś się z łóżka, ale jeszcze nie bardzo komunikowałem. Później jak usłyszałem twoją mamę to się wystraszyłem i schowałem pod łóżkiem. Znowu. -zaśmiał się.

-Biedny, wiem, że się tam nie mieścisz. -zaśmiałam się

-Ja już pójdę do siebie. Widzimy się jutro. -powiedział i zaczął zmierzać w stronę drzwi wyjściowych.

-Jutro? Dopiero? -zapytałam, idąc za nim.

-Nie umówiłaś się dzisiaj z Maddie? -zapytał, kiedy ubierał buty, które zniósł z mojego pokoju.

-Cholera, tak... Nie za bardzo mi się chce z nią dzisiaj gdzieś wychodzić...

-Spróbuj, rezerwie ci się. Po wczorajszym wydarzeniu zrobiłaś się znów jakbyś dopiero mnie poznała. -zaśmiał się.

-Co to ma znaczyć? -skrzyżowałam ręce na piersi.

-Milsza. Jeszcze przed imprezą nie zachowywałaś się tak idealnie miło. A po imprezie? Nagle jakbyśmy znów spotkali się pierwszy raz, kiedy zbiłem u ciebie doniczkę. -zaśmiał się.

-Obiecuję poprawę. -również się zaśmiałam. -Ale najpierw posprzątam doniczkę z pod łóżka i się wyśpie.

-To do jutra. -powiedział i wyszedł.

-Kris! -zawołałam, kiedy otwierał furtkę. Chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie. -Jak dostałeś się do mojego pokoju bez otwierania drzwi? I jak mnie tam wniosłeś?

Chłopak w odpowiedzi tylko się uśmiechnął i wyszedł przez furtkę.

Wróciłam do pokoju, jak najszybciej posprzątałam doniczkę z pod łóżka i położyłam się spać. Nie wiem jakim cudem Kris dał radę wrócić do domu, byłam tak zmęczona, że ledwo posprzątałam tą doniczkę. Położyłam się spać i zasnęłam praktycznie od razu.

Stoję na ulicy sama, a przede mną stoi chłopak z różą w ręce. Uśmiecham się do niego, ale mimo że chcę, nie mogę do niego podejść. Stoję więc i czekam, aż on podejdzie do mnie żeby mnie pocałować, w wtedy jego róża zamienia się w pistolet, od którego prawie umieram.

Obudziłam się ze snu, w momencie kiedy nabój z pistoletu prawie we mnie trafił, tak jak zawsze w snach.
Stwierdziłam, że Kris miał rację, muszę wyjść gdzieś z Maddie, żeby zapomnieć o tym wszystkim. Chwyciłam za telefon i chciałam do niej napisać, ale zauważyłam, że mnie wyprzedziła.

Maddie:
Cześć! To jak? Widzimy się dzisiaj o 17 w galerii?

Było już po trzynastej, więc odpisałam jej i zeszłam na dół żeby coś zjeść. Sprawdziłam rozkład autobusów, obejrzałam jakiś program w telewizji i zaczęłam się zbierać. Kiedy byłam już gotowa, udałam się na przystanek, gdzie po dłuższym czekaniu wreszcie przyjechał autobus.

Maddie już tam na mnie czekała. Sprawdziłam jeszcze godzinę i się przeraziłam. Miałam trzydzieści minut spóźnienia.

-Cześć! Przepraszam, ale autobus się spóźnił aż dwadzieścia minut, a druga tutaj też mi trochę zajęła. -powiedziałam, kiedy wreszcie znalazłam się obok dziewczyny.

-Nic się nie stało kochana! Zaczynamy zakupy! -pokazała wszystkie sklepy, które nas otaczały. Widać było, że kocha zakupy.

Kolejny rozdział! Mam nadzieję, że się podoba, z góry mówię, że nie sprawdzony, zrobię to innym razem bo jest już późno.
Do następnego! 🔺

You Are Not For Me | Kristian Kostov Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz