Tylko martwi nie kłamią.

6.1K 704 708
                                    

Kuro nie dawał mi znaku życia od kilku dni, nie mogłem się do niego dodzwonić i nie otwierał mi drzwi, kiedy przychodziłem pod jego dom. Teraz zrezygnowany szedłem przez ulicę, czując narastające zmartwienie. Nie chciałem dla niego źle, on jako jedyny pokazał mi co to znaczy czuć. Ja po prostu nie mogłem tego stracić. Nie mogłem stracić Kuro.
Kręciłem się wokół jego dzielnicy, aż nie zaczął padać deszcz. Kiedy spojrzałem na niebo, zobaczyłem go. Chłopak właśnie stał na dachu szkoły, a ja wytrzeszczyłem oczy. Upuściłem parasol, który trzymałem w ręku i zerwałem się do biegu. Nie wiedziałem, że potrafię tak szybko biegać... Ale nie myślałem wtedy nad niczym. Chciałem jak najszybciej przerwać to, co chciał zrobić chłopak. Chciałem jak najszybciej go uratować. Jego obraz, kiedy stał na dachu spowodował, że serce podeszło mi do gardła, nie mogłem opanować strachu. Dotarłem na miejsce w zadowalającym dla mnie tempie. Zadyszany otworzyłem drzwi na dach i zobaczyłem Kuro. Obrócił się do mnie i uśmiechnął, rozkładając ręce. Bałem się. Bałem się jego śmierci bardziej niż otworzenia ust.

- Kuro, zaczekaj! - wykrzyczałem schrypiałym głosem. Szykowałem się na inne uczucie... Ale to równie bolało. Krzyczenie boli. Ciemnowłosy rozszerzył oczy w zdziwieniu na dźwięk mojego głosu. - Mówiłeś, że jestem lepszy od śmierci... - wydudkałem, podchodząc bliżej. - Nie możesz tak po prostu odejść z mojego życia. Nie możesz mnie zostawić!

- Kenma... - zauważyłem jak łzy napłynęły mu do oczu. - Szykowałem się na to pięć lat - zerknął za siebie i prawie stracił równowagę.

- Przestań w końcu bawić się moimi uczuciami! - zdenerwowałem się. Nie wiedziałem czy to ze strachu, czy rzeczywiście byłem wkurzony na Kuro. - Nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz, nie wiem co do mnie czujesz, a mimo wszystko robiłeś ze mną te wszystkie rzeczy i... I nie możesz zostawić mnie w niewiadomej - byłem przy nim już na tyle blisko, żeby poczuć jego oddech. Wtuliłem się w jego ciało, nie zastanawiając się nad tym, że teraz razem stoimy na krańcu budynku. Poczułem, jak Kuro obejmuje mnie coraz mocniej. Chciałem przepchnąć go na swoją stronę, żeby było bezpieczniej, aż w końcu coś zrozumiałem.
Zrozumiałem, kiedy właśnie spadaliśmy, bo to chłopak zepchnął mnie ze sobą.

- Kuro, ty kłamco... - powiedziałem przez łzy, ale mimo wszystko na moją twarz wstąpił uśmiech. Pojąłem, że to było zamierzone. Wszystko. Chłopak zaczął ze mną rozmawiać celowo, a robił to dlatego, żeby nie umierać w samotności. Chciał po prostu kogoś bliskiego z kim mógłby umrzeć i nie myślał nawet czy pokocha tą osobę, czy nie. Nie zastanawiało go czy zepsuje tej osobie życie, czy uratuje. - Kocham Cię - wyłkałem w jego ciało, zaciskając powieki, żeby nie widzieć czołowego zderzenia z ziemią. W końcu dowiedziałem się jak to jest to powiedzieć. Jak to wyznanie brzmi w moich ustach...
Nie byłem na niego zły, mimo że dopiero co się otworzyłem, a już musiałem zamilknąć. Nie szykowałem się na śmierć, myślałem, że zestarzeję się razem z nim, będziemy rozmawiać wspólnie przy śniadaniu i przeżyjemy tyle chwil razem, że zapomnę o swoim życiu, które prowadziłem bez mówienia, ale byłem w błędzie. Ciekawiło mnie dlaczego chłopak wybrał akurat mnie. Niemowę, która przecież nic nie zrobiła, prawda? A może to Bóg zesłał go na mnie, ponieważ zrobiłem coś złego?
Kuro... Czy ja się Tobie w ogóle podobałem?

- Przepraszam, Kenma, że to właśnie ty dzielisz ze mną śmierć... - spojrzałem na niego ostatni raz. Załzawione oczy, wyrażające dziwne szczęście, mokre poliki, ten sam uśmiech, którym obdarowywał samotność na dachu, kiedy pierwszy raz go spotkałem... Wolałbym go zapamiętać jednak w wersji, kiedy wyznawał mi fałszywe uczucia. Wolałbym go, kiedy mówił mi o swoich problemach.
Kuro, jaki jest twój kłopot na teraz?
Przymknąłem znów oczy, kiedy ciemnowłosy zaczął opowiadać jakąś bajkę. Właśnie to chciałem ostatni raz usłyszeć. Jego relaksujący głos, przy którym nawet śmierć była odprężająca.
Jednak nigdy nie usłyszał o mnie, a chciałem przecież mu się wyżalić.
Kuro, posłuchaj mnie...
Wiedziałem już jaki był jego motyw. Dlaczego wybrał akurat mnie. Przecież się nie odzywałem. Nie miał do czego się przywiązać. Nie miał czego żałować.

I zamilkłem. Tym razem na zawsze.


____________________________
To była ciężka decyzja, ale od samego początku miałam taki zamysł na to opowiadanie. Wybaczcie Kuro ten egoistyczny gest! Chciałam napisać rozdział dodatkowy, który mógłby wytłumaczyć chociaż odrobinkę zachowanie Kuro, ale myślę, że to ograniczyłoby waszą wyobraźnię. Więc zostawiam to wam! Ciekawe dlaczego to zrobił, co?

Silence | Kuroken (Haikyuu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz