Nie nałożę na siebie różowej sukienki.

375 28 5
                                    


Pewnie nikt się nie spodziewał, że kolejny rozdział pojawi się w ostatni weekend lipca, nie? Jest dużo krótszy niż poprzedni, ba, dużo krótszy niż zazwyczaj i z wielkim trudem go pisałam (w sumie to poprawiałam, bo mam już napisany duży zapas tej historii), ale myślę, że kolejna część Wam to wynagrodzi. Nie uprzedzajmy jednak faktów! 

Śnieg sypał swoim powolnym, monotonnym tempem przez kilka dni, a właściwie nocy, bo słońce praktycznie nie przebijało się zza stalowoszarych chmur. Gdy wreszcie niebo mogło odetchnąć, zapanowała cisza i spokój. Była noc Bożego Narodzenia, a w Instytucie Charlesa Xaviera nie paliło się światło w ani jednym pokoju. Posiadłość wydawała się opuszczona od wielu dni, mimo że zaledwie dzień wcześniej było w niej mnóstwo ludzi.

Pełna tarcza księżyca wisiała na czarnym niebie, wyostrzając kontrast między nocą a białym śniegiem.

Kot leżący na balustradzie balkonu leniwie obserwował otoczenie spod wpół przymkniętych powiek. Dopiero gdy z oddali słychać było hałas silnika, otworzył szeroko oczy. Kiedy do głośnych dźwięków doszedł również snop światła, wyprostował się i z gracją zeskoczył z balkonu na dach garażu, a stamtąd wprost na ziemię.

Metalowa brama prowadząca do posiadłości zaskrzypiała, a motor powoli wjechał na podwórze, zatrzymując się tuż przed drzwiami garażu. Kot skrył się w pokrytych śniegiem krzakach i przyparty do ziemi obserwował. Silnik motoru zgasł, a dwójka ludzi niezgrabnie z niego zsiadła. Niższa z postaci potknęła się i omal nie upadłaby, gdyby nie szybka reakcja towarzysza.

- Czyli mówisz, że wino smakowało, cherie? – Mężczyzna zdjął kask i zapytał ze śmiechem. Dziewczyna również ściągnęła kask i odłożyła go na siedzenie. Przeczesała rozczochrane włosy, uśmiechając się szeroko do towarzysza.

- Naaah, to nie wino – odpowiedziała. – Od pierwszej absorpcji Logana mam podwyższoną tolerancję na wszelkie – podkreśliła – nielegalne substancje.

- I chwalisz się tym swojemu mentorowi, cherie? – Uniósł brew. – Twój instynkt samozachowawczy jest na koszmarnym poziomie – prychnął, po czym odwrócił się i otworzył drzwi do garażu. – Może powinnaś kogoś jeszcze... zaabsorbować? Kto by uzupełnił twoje braki w tej niezwykle istotnej dziedzinie? – rzucił przez ramię.

- Nie cwaniakuj, LeBeau – zaśmiała się. – I tak nic nie zrobisz z tą wiedzą, bo jesteś teraz tak samo udupiony jak ja – powiedziała z przekornym uśmiechem. Mężczyzna odwrócił się do niej i przez chwilę obserwował ją spod zmrużonych powiek, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać.

- Myślisz, że ktokolwiek by ci uwierzył, cherie? – zapytał, podchodząc bliżej. – Że twój własny nauczyciel wywiózł cię ze szkoły i pozwolił pić alkohol?

- Teraz, gdy o tym mówisz, wydaje się być to bardzo, ale to bardzo niemoralne – odparła, siląc się na oburzony ton, ale nie potrafiła powstrzymać tańczącego na ustach uśmiechu. – Jestem przekonana, że cała wina spadłaby na ciebie.

- Cóż to za bezlitosne szkalowanie dobrego imienia tego biednego Cajuna – powiedział ze smutkiem w głosie, przykładając rękę do serca w dramatycznym geście. Dziewczyna wywróciła oczami, ale wciąż się uśmiechała. Zaróżowione policzki mocno odcinały się na bladej, zmarzniętej twarzy.

- Dobrego czego? – parsknęła śmiechem, a następnie wyminęła chłopaka i weszła do garażu. – Wracajmy do domu, Remy – dodała, będąc już w środku. Mężczyzna przez chwilę stał nieruchomo, wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed momentem stała dziewczyna. Uśmiechnął się pod nosem, a następnie wprowadził motor do garażu. Metalowe drzwi się zamknęły, a na dworze na powrót zapanowała cisza.

Oswój mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz